czwartek, 25 sierpnia 2016

Snorri cd Convel

- Obcy - Warknięcie Convela przeszyło mój umysł na wylot.
Obcy...
- Convel... - krzyknąłem. - Gawra, już!
Basior ruszył pędem przed siebie, puszczając mimo uszu mój władczy ton, który niegdyś tak go drażnił. Rozumiem to zachowanie - w gawrze przebywał jego syn.
Wystrzeliłem dosłownie sekundę po nim, ruszając z zadu. Ruszanie z zadu polegało na mocnym i dalekim wybiciu się z zadnich nóg, coś jak skok. Taki długi, niezbyt wysoki skok. Sus, że tak to nazwę.
Biegliśmy tak galopem, wydawało się wręcz, że połykaliśmy przestrzeń przed sobą, a grunt za nami osuwał się spod nóg.
Czułem wiatr muskający swoimi chłodnymi powiewami w grzywie i zimną, ubitą ziemię pod łapami. Mogłem tak biec w nieskończoność.
Ale nie chciałem.
Chciałem się tylko jak najszybciej znaleźć przy moich córkach i Calme. Tyle, że Calme nie było w gawrze...
Zbliżaliśmy się już do potoku, gdy usłyszeliśmy rozdzierające wycie.
- Convel! - warknąłem wściekle.
- Co?! - odpowiedział mi, sam będąc w amoku.
- Floe i Mirabilis! Oni wyją! Tam coś się dzieje! - rzuciłem w pośpiechu.
- Słyszę, do cholery! - ryknął basior i znacznie przyspieszył tępa.
W ciągu kilku minut, które wydawały nam się godzinami dotarliśmy do celu.
Convel gwałtownie się zatrzymał i nogi się pod nim ugięły.
- Con...? Co jest? - zapytałem zaniepokojony stanem wilka.
- Ćś! - uciszył mnie krótko, po czym wyszedł z zarośli i zaczął się przekomarzać z jakimiś wilkami. Dałem susa i znalazłem się tuż obok.
- MIRABILIS! - krzyknąłem. - GAWRA, JUŻ!
Mały basior najwyraźniej przestraszył się mojego tonu i posłusznie się wycofał.
- Contro. - użyłem pseudonimu bety. - Kto. to. do. jasnej. cholery. jest?!
- Oh. - powiedział niedbale. - To b y ł y alfa - Moon Dancer, a to jego ciotowaty syn, Blood Hunter...
- Odwołaj to, wronia strawo! - zawołał ten mniejszy, rudy.
Hmm. Wronia strawa to miejscowe określenie na wilka, który do niczego się nie nadaje. Dość paskudna obelga.
- Stul pysk! - zasyczał ten starszy, szary wilk.
- Co tu robicie, i kim, do diabła, jesteście? - Bezlitośnie przerwałem tę rodzinną scenkę.
- Kim jesteśmy? - powiedział Hunter. - Twoim najgorszym koszmarem...
Rozwarł szczęki wściekły i rzucił się na mnie, jednak bardzo szybko dostał łapą po pysku. Zostały na nim czerwone ślady.
Ups.
Mówiłem już, że jestem po eksperymentach i mam metalowe pazury?
- Czego tu szukacie? - powtórzyłem dobitnie.
- Terenów. - Rudy uśmiechnął się szyderczo, a raczej wykrzywił pysk w grymasie mającym imitować uśmiech.
 - Tak, dobrze myślisz, przyjacielu. - zwrócił się do Convela. - Wypowiadam wam wojnę.
<ktokolwiek?>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz