poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Mirabilis cd. Kangae (do Shiki)

- Byłoby mi... bardzo miło - stwierdziłem niepewnie. Przyznaję, propozycja wilczycy zaszokowała mnie. Była bardzo uczynna, a ja... ja jej właściwie nie znałem. Nigdy wcześniej z nią nie rozmawiałem, a jej obraz i imię utkwiły mi w pamięci tylko dlatego, że kiedyś ojciec o niej wspominał, dawno temu.
- Chcesz iść ze mną? - spytała, podnosząc się z piasku.
Zawahałem się.
- Chyba zostanę tu i zaopiekuję się szczeniakami - powiedziałem z delikatnym uśmiechem na pysku, również dźwigając się z piasku.
- W sumie racja - przyznała Kangae. - Amber, Shika! - zakrzyknęła na dzieci, które natychmiast stawiły się przed nią, ciosąc ze sobą mnóstwo muszelek.
- Tak mamo? - powiedziały równocześnie. Te maluchy były naprawdę bardzo pocieszne.
- Zostawiam was na trochę z wujkiem Mirabilisem - przy tych słowach puściła do mnie oczko. No, nie powiem, muszę już być naprawdę stary, skoro zostałem wujkiem. - Wrócę niedługo.
- Dobrze mamo - odparły maluchy, a gdy tylko wadera zniknęła nam z pola widzenia, Shika zwrócił się do mnie.
- Wujku, co teraz będziemy robić...?

<No, Kan, to teraz masz dwa odpisy xDD Shiką Mirabilisowi i Kangae Mirabilisowi, tyle tylko, że do Convela xd>
Czytaj dalej »

Convel cd. Veter

- Właściwie... - zacząłem niepewnie. Pytanie basiora nieco zbiło mnie z tropu, choć powinienem był się go spodziewać. - Właściwie, to nie mam żadnego konkretnego hobby. Chyba, że można za nie uznać chodzenie na wyprawy, zbieranie przywiezionych z nich przedmiotów albo walkę, w której wielu dziedzinach się specjalizuję. - wymieniłem. Veter zdawał się być zdziwiony moimi słowami, ale nie wiedziałem, co mogło być tego powodem. - Chodź za mną - dodałem po chwili, ruszając w dół strumienia i kierując się do Potoku.
Gdy dotarliśmy w końcu na miejsce, po intensywnym zapachu odszukałem własnoręcznie wykreowane jeziorko z pływającą po powierzchni lilią przywiezioną przeze mnie z Tęczowej Doliny. Kwiat ten nadal był na swoim miejscu, a woda w miniaturowym zbiorniku wodnym była czysta i lśniąca.
- Co to za kwiat? - spytał zaciekawiony samiec.
- Nie jestem pewien, ale zdaje mi się, że to jakiś specjalny gatunek wodnej lilii - odparłem, dotykając nieśmiało łapą nakrapianych płatków kwiatu i przypominając sobie samicę z nim związaną. Nie poznałem jej zbyt dobrze, ona sama była bardzo małomówna.
- Hm - zamyślił się mój towarzysz. - Nigdy jeszcze takiej nie widziałem. Mogę? - spytał, wysuwając łapę w stronę kwiatu.
- Tylko ostrożnie - uśmiechnąłem się znacząco. Ta roślina miała dla mnie ogromną wartość, niezbyt chciałbym, aby coś się z nią stało.
Veter pogładził ostrożnie płatki i podniósł nieznacznie kwiat.
- Chyba masz rację, to lilia wodna - powiedział. - Ale nie wiem, jaki to gatunek.
- Sam tego nie wiem - odparłem cicho.
<Veter?>
Czytaj dalej »

niedziela, 23 kwietnia 2017

Od Hiver cd. Convela (do jakiegoś szczeniaka)

*Przepraszam za tak długą przerwę. Na szczęście już po egzaminach...*

Zapytał się, gdzie byłam. Co robiłam. Sama nawet tego nie wiedziałam. Przez ten czas zdążyłam się pogubić w tej całej chorej sytuacji. Poza tym wciąż czułam na łapach krew ojca, choć robiłam wszystko, by wyzbyć się tego uczucia. Czułam jej metaliczny posmak za każdym razem, kiedy przejeżdżałam językiem po kłach. 
Wbiłam wzrok w ziemię, nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Jeszcze przez chwilę czułam ciążącą nad sobą, wyczekującą ciszę. 
- Nieważne - odezwałam się w końcu. - To nic szczególnego. 
Basior nie drążył tematu, co niezwykle mnie ucieszyło. Wiedziałam jednak, że przyglądał mi się, próbując odgadnąć moje myśli. 
- Muszę iść - oznajmiłam i poderwałam się z miejsca, odrywając wreszcie spojrzenie od mieniącej się wody. 
Skinął łbem, wciąż spokojny. Też się wyciszyłam. Szum morskiej wody i drzew, wiatr delikatnie świszczący obok uszu. Całość tak jakby zamarła w tym momencie, odgradzając się od wszystkich innych stworzeń. Tak, jakby tylko nam pozwoliła się tu znaleźć. 
Powiedział coś, lecz zdążyłam już odejść. Jego słowa porwał wiatr. 
Wciąż w lekkim amoku ruszyłam w stronę lasu, zapadając się w chłodnym piasku. Kiedy już znalazłam się między drzewami usłyszałam cichy szmer. Nie przejęłam się tym zbytnio, wiedząc, że jest to raczej małe stworzenie. 
- Kim jesteś? - usłyszałam gdzieś z tyłu. 
Odwróciłam się bez pośpiechu i zmrużyłam oczy, żeby lepiej dostrzec małe coś za mną. Po chwili bezkształtna plama przybrała formę szczeniaka, który teraz wlepiał we mnie swoje ciekawskie spojrzenie. Siedział z lekko przekrzywioną główką i nie wyglądał na takiego, który ustąpi. 
Odwróciłam się jednak i kontynuowałam wędrówkę, do czasu, aż puchata kulka nie przyczepiła się do mojej łapy. 
- Gdzie twoi rodzice? - mruknęłam, przybliżając do niego pysk.

Jakiś szczeniak? Obiecuję, że tym razem odpiszę szybciej c:
Czytaj dalej »

czwartek, 20 kwietnia 2017

Od Vetera, cd. Convel

- Cóż... - zacząłem niepewnie - Nie wiem, czy można nazwać to pasją, ale bardzo lubię kolekcjonować różne pierdoły.
- W sensie? - zapytał Convel, przewracając się na prawy bok.
- Wszystko co jest w miarę ładne. Kamyki, pióra, jakieś kości... - przymknąłem oczy, wyobrażając sobie mój zbiór w tylnej komorze mojej nory.
- A co teraz jest dla ciebie najcenniejsze?
- Hmm... - mruknąłem - Chyba jedna ze skałek, a właściwie dwie jej połówki  We wnętrzu widać błękitne, ostre kryształy. Znalazłem je kiedyś w górach i chyba dałbym się za nie pokroić.
Prychnąłem cicho i wystawiłem jasny grzbiet do Słońca, czując, jak promienie przyjemnie grzeją mi skórę.
- Nie spotkałem jeszcze wilka o podobnym hobby... - stwierdził biały basior, szukając wzrokiem strumienia, który szumiał w pobliżu. Byliśmy naprawdę niedaleko mojego domu, wystarczyło jedynie przejść kilkaset metrów w górę potoku i trafiłoby się na niewielką polanę, na której mieszkam.
- A ty, Convel, masz jakieś zainteresowania?
<Conv?>

Czytaj dalej »

środa, 19 kwietnia 2017

Od Cadere

Convel oprowadził mnie po terenach watahy, co jakiś czas dorzucając jakiś komentarz do miejsca, w którym się znajdowaliśmy. Szczerze mówiąc, jego monolog nie był zbyt ciekawy, więc po tym wszystkim postanowiłam się wybrać gdzieś na własną łapę, aby się zbytnio nie nudzić.
Pogoda była ładna, chociaż padał lekki, lecz orzeźwiający deszczyk. Lubię deszcz.
Jak również myślałam, nie było to zbyt dużo towarzystwa - wszyscy pochłonięci swoimi sprawami.
Cóż, nie miałam nic do roboty, tak szczerze mówiąc. Żadnego towarzystwa lub kompana do rozmowy. Jest tu jakaś plaża?
Ostrożnie wspięłam się na przewalony konar drzewa i rozejrzałam się po okolicy. Tyle miejsc do zwiedzenia! Jako pierwsze postanowiłam zwiedzić coś, czego jeszcze nigdy w życiu nie widziałam. Było pięknie! To była równa polana z wieloma kwiatami. To się chyba nazywało łąka. Postanowiłam zostać na niej trochę, skoro jak na razie nikt mnie nie woła. I raczej to się nie zmieni. Cóż, płakać nie będę. Tyle czasu dla mnie i tylko dla mnie!
Swój wolny czas postanowiłam spędzić w strumieniu, trochę się ochłodzić. Zanurkowałam głęboko pod wodę i próbowałam przepłynąć tak jak najwięcej. Kiedyś z rodzeństwem sprawiało nam to ogromną frajdę. To było coś w stylu zawodów - kto najdłużej wytrzyma.
Kiedy już miałam się wynurzyć, uderzyłam pyskiem o coś. A raczej o kogoś. Ktoś także postanowił się przekąpać, akurat w tym samym momencie, co ja.

Veter? To tak najchętniej. 
Czytaj dalej »

Od Graybacka

- Kopę lat, mój stary przyjacielu... - usłyszałem gdzieś za sobą chrapliwy, słaby głos.
Otworzyłem oczy, lecz w pomieszczeniu było bardzo, bardzo ciemno. Poza tym, ten głos.. Nie poznaję go, ale wiem, że kiedyś na pewno go słyszałem. Kto to mógł być?
- Kim jesteś? - mruknąłem.
Spróbowałem się nawet podnieść, ale poczułem okropny ból w stawach i mięśniach. Powinienem... powinienem do kogoś wrócić. Do kogo? To nie jest moje miejsce. Bogowie, jest zimno. Bardzo, bardzo zimno. Jęknąłem cicho, znów próbując się podnieść. Zamiast tego boleśnie upadłem na pysk, rozbijając sobie nos, z którego zaczęła sączyć się krew. Gdzie ja do cholery jestem? Ktoś mnie woła. Grayback, Grayback, Grayback. Światło? Tak, to światło. Nie idź w stronę światła. To zawsze źle się kończy. Ale z drugiej strony stamtąd wylewa się ciepło. Nagle światło zaczęło się rozlewać, z czasem dotykając poduszek moich łap. Piekło.
- Kim jestem? - Głos podchwycił moje pytanie, a jego ton zrobił się chłodny, niemalże słyszałem go w swojej głowie. - Powinieneś wiedzieć, kim jestem. Zwłaszcza ty, Graybacku. Chociaż może nie powinienem mówić ci po imieniu?
Poznaję... tak, poznaję! Tylko jak on się nazywał? Pamiętałem to. Matka mi mówiła. Matka? Nie żyje. Zamknąłem oczy. Światło, ból, ulga, pieczenie. Krzyk i lament. Przeciągłe wycie, lokalizujące.
- Chyba musi wracać. - odezwał się inny głos. Kobiecy.
- Chyba tak. - mruknął pierwszy głos.
***
- Boże, zabiłem go! - usłyszałem rozpaczliwy krzyk nad swoim uchem i ujrzałem człowieka w ciemnoniebieskim stroju. Takim samym, jacy mieli ci ludzie, którzy zawieźli nas do klatek w "ZOO". 
- Nie panikuj. Widzisz? Oddycha. - przerwał mu drugi. 
Czułem nieznośny, pulsujący ból w jednej z łap. Czy ją też stracę?
- Ehh, nieważne. Wrzuć go do bagażnika. Nic się nie stanie, jak pomieszka trochę z naszymi kundlami. Może powiemy, że to jakaś świetna mieszanka do szukania narkotyków? Co ty na to?
- W porządku... - W jego głosie czuć było poczucie winy i zmieszanie.
Następnie jeden z ludzi podniósł mnie bez większego wysiłku. "Puszczaj!" - chciałem warknąć, ale z mojego gardła nie wydobył się żaden odgłos.

<kont. samodzielna>
Czytaj dalej »

czwartek, 13 kwietnia 2017

Zmiana planów oraz treści watahy

Z okazji zbliżającej się Wielkanocy w imieniu całej Administracji chciałam przedstawić Wam kilka zmian, które nastąpiły lub nastąpią w najbliższym czasie w życiu naszej watahy.
Uno: Regulamin został całkowicie zmieniony, proponujemy przeczytać i trzymać się go co do joty.
Dos: Mamy spore zmiany w treści zwanej także stroną Tereny. Przed napisaniem kolejnych opowiadań zalecamy przejrzenie tejże zakładki i zastosowanie się do zmian. Z tej też okazji można napisać liczące minimum 350 słów opowiadanie na temat przeniesienia się do innej okolicy, nagrodą za udział w tym minievencie będzie 100 srebrników.
Tres: Formularz został zedytowany! Nasze postacie nadal nie są magiczne, jednak mile widziane jest uzupełnienie formularzy swoich wilków na podstawie tych starych. Administracja postara się tym zająć, prosimy jednak o to, żeby być na bieżąco i uzupełnić pola, których będzie brakować.
Quatro: O pozostałych zmianach będziecie informowani na bieżąco. Tym razem chcieliśmy Was jednak poinformować o konkursie, który trwać będzie do środy przyszłego tygodnia, czyli 19 kwietnia. Polega on na narysowaniu swojego wilka w towarzystwie dowolnego symbolu Wielkanocnego: jajka, czekoladowego królika, stada kurczaczków, Owcy Terrorystki owieczki albo jakiegokolwiek innego.
To jednak tylko jeden z konkursów; drugi polega na napisaniu opowiadania o początku wiosny lub Wielkanocy spędzonej wspólnie z resztą watahy, liczącego sobie przynajmniej 1500 słów. Nagrodą będzie nieśmiertelność dla jednego z wilków danej osoby. W przypadku napisania obydwu tematów, nagroda się podwaja i zostaje przyznana dwóm wybranym przez sterującego wilkom!

Dziękuję za uwagę i miłych świąt Wielkanocnych!
~Convel, Basior Alfa,
w imieniu swoim i Administracji watahy
Czytaj dalej »

środa, 12 kwietnia 2017

Convel cd. Veter

- Przepraszam, nie chciałem cię urazić - stwierdziłem zakłopotany, kładąc uszy po sobie.
- Nie... to nic takiego - odparł równie zmieszany basior.
Kiwnąłem łbem na znak, że rozumiem. W rzeczywistości jednak wilk ten był dla mnie jedną, wielką zagadką.
Usiedliśmy w ciszy na trawie. Wokół nas rozbrzmiewał ptasi koncert z akompaniamentem bojowego skrzeku krążącego nad nami Cri. Drzewa szumiały melancholijnie, a plusk wody w potoku płynącym w pobliżu nadal miał ten sam rytm co zwykle. Niby taka rutyna, a jednak odczuwałem pewne braki w watasze, w sercu. Nie byłem tylko pewien, dlaczego.
- Hej, Veter... - zacząłem niepewnie.
- Hm? - basior opuścił łeb, przestając wpatrywać się w swojego dumnego ptaka, który jeszcze ani razu się nie zatrzymał, tylko wciąż krążył nad miejscem naszego pobytu.
- Co najbardziej lubisz robić? - nawet nie wiecie, jaką miałem nadzieję, że znajdziemy jakieś wspólne zainteresowania...

<Vet?>
Czytaj dalej »

Od Kangae, cd. Mirabilis

- Oh Mirabilis... - mruknęłam, patrząc, jak łza znika w futrze na jego policzku, po czym nieśmiało przysunęłam go do siebie i objęłam. Basior wyraźnie się spiął, ale po chwili jego mięśnie się rozluźniły. Szloch wydobył się z gardła młodego wilka, a moja sierść zgłuszyła ten dźwięk. Wiedziałam, że musi mu być ciężko, ale z drugiej strony cóż więcej mogłam zrobić? Jedynie go objąć i podzielić się smutkiem. Shika i Amber nadal bawili się na brzegu, a ich widok nagle bardzo dobitnie przypomniał mi Graybacka. Oczy mojej córki i uśmiech syna, to jak się poruszali, jak się zachowywali... To wszystko było częścią mojego partnera. Zupełnie jakbym widziała jego samego w tych dwóch  małych wilczętach.
Jednak nie ma go tutaj.
Nie budzę się rano z jego sierścią przy nosie, z jego zaspanym ,,Dzień dobry".
Nie słyszę jego głosu, nie widzę, jak kuleje, jak patrzy na mnie i na szczenięta.
Nie widzę, jak maluchy uczą się, jak to jest mieć ojca.
Odsuwałam od siebie tę myśl przez tak długi czas, najpierw wizją jego powrotu, potem siłą, jaką muszę mieć, żeby nie załamać się i nie zostawić dzieci na lodzie. Marzyłam o szczęśliwej, wspierającej się rodzinie, o pierwszej miłości, która pozostanie przy moim boku do końca mojego życia.
Poczułam, jak oczy mnie szczypią, a po chwili jedna łza spłynęła mi po nosie. Jak mam zastąpić bliźniakom ojca? Jak mam je utrzymać sama?
Zamknęłam powieki, wtulając nos w szyję Mirabilisa i zadrżałam, tłumiąc szloch. Czy tak powinno być? Czy po stracie partnera powinnam wypłakiwać się w syna Alfy, którego prawie w ogóle nie znałam? I to w dodatku nie z powodu długich, melancholijnych rozmyślań, ale nagłego zrywu emocji?
- Mamo? - poczułam, jak coś ciągnie mnie za łapę. Otworzyłam oczy i spojrzałam w jasne oczy moich dzieci. Otarłam błyskawicznie mokre powieki i oderwałam się od Mirabilisa.
- Mamo? Co się stało? - zapytał Shika, a Amber wtuliła się w moje futro na piersi.
- Nie... Nic... - mruknęłam, pociągając nosem. Miabilis patrzył na mnie zdziwiony. Odetchnęłam kilka razy głęboko, nie chcąc, żeby szczenięta widziały, jak płaczę. - Shika, idź się bawić razem z Amber. Zostawcie nas jeszcze na chwilę.
- Ale jest zimno! - szczeknął mój syn, a ja poczułam, jak Am kiwa głową pod moją sierścią.
- Chcecie mi pomóc? - zagadnęłam, zastanawiając się jak zająć maluchy.
- Tak! - krzyknął młody basior, a jego siostra skoczyła na równe nogi i oderwała się ode mnie.
- Poszukajcie na plaży jakiś ładnych, kolorowych kamyczków i muszelek, dobrze? Takich w miarę dużych, żeby  można je było gdzieś ładnie położyć w domu.
Wilczęta nie czekały na koniec zdania, od razu pognały w jedną stronę, przepychając się nawzajem..
- Tylko nie za daleko! - krzyknęłam za nimi, patrząc, jak zaczynają grzebać w piasku, po czym zwróciłam swój wzrok na Mirabilisa.
- Przepraszam... Nie powinnam się tak rozklejać... - mruknęłam, czerwieniąc się.
- Kan, daj spokój. - odparł, również nieco zakłopotany - Każdy czasem musi się wyżalić, jak ktoś ważny go opuszcza.
- Jak chcesz załatwić tę sprawę z tatą? - zapytałam, chcąc zmienić temat.
- Nie mam pojęcia. - westchnął ciężko, masując łapą kość nosową.
- Może po prostu z nim porozmawiaj... - zaczęłam, zdając sobie sprawę z tego, jak banalnie i nieprawdziwie to brzmi - Powiedz mu, jak się czujesz, oderwij go na chwilę od szczeniąt. Wykaż inicjatywę. Jeśli chcesz mogę z nim pogadać i powiedzieć, jak się czujesz...
<Mirabilis?>
Czytaj dalej »

wtorek, 11 kwietnia 2017

Od Vetera, cd. Convel

Nie ważcie się tego kończyć beze mnie!
Nie odpowiedziałem, nie chcąc rozdrapywać swojej przeszłości. Żyje sobie tam gdzieś w padole mojej świadomości i wolałbym jej nie przeszkadzać. Mimo upływu lat nadal bolą mnie wydarzenia z dzieciństwa, ale jak już się zorientowałem, nie tylko ja miałem kiepski start. Convel najwyraźniej oczekiwał ode mnie kontynuacji rozmowy, ale chyba po kilkunastu sekundach zdał sobie sprawę z tego, że poruszył czuły temat. Zapadła długa, krępująca cisza, kiedy szliśmy powoli przez las. Od czasu do czas Cri przerywał milczenie cichym popiskiwaniem, ale po za tym słyszeliśmy tylko szum liści i patyki trzaskające po naszymi łapami.
- Veter?
- Tak? - uniosłem głowę, skupiając się na rozmazanej plamie białego futra.
<Convel? Bezwenie się szerzy>

Czytaj dalej »

Shika, cd. Nafis

Poczułem się urażony zachowaniem wadery. Mama zawsze mówi, że ja i Amber powinniśmy być wdzięczni wujkowi i cioci za to, że nam pomagają. Twierdzi, że to przez odejście taty. Kiedy pytam ją o to, dlaczego nas odpuścił, po prostu rzuca ,,Dowiesz się jak będziesz starszy".
Wiedziałem, że para Alfa ma szczeniaki w wieku moim i Berki, ale myślałem, że wiedzą o naszym istnieniu, tymczasem biała zareagowała dość dziwnie.
Stałem tak chwilę, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Ciotka nazwała ją Nafis. Byłem zmieszany, bo miałem wrażenie, że Naf dostała karę przeze mnie.
- Shika, kochanie, gdzie poszła mama? - zapytał wujek po długiej chwili ciszy.
- Na polowanie, razem z Amber! - szczeknąłem, ciesząc się, że ktoś wreszcie przerwał to milczenie - Ja też chciałem iść, ale mama powiedziała, że tylko bym jej przeszkadzał!
- Powiedz Kangae, że w razie czego nasza jaskinia jest na tyle duża, żeby zmieściła się tu również Am. - ciocia polizała mnie po głowie, po czym zniknęła w innej komnacie razem z wujkiem. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Ich mieszkanie  było o wiele większe od naszej nory i miało dużo pokoi. Potarłem nieśmiało łapą o łapę, zastanawiając się co właściwie porobić. Chciałem zagadać do Nafis, bo oprócz Amber nie znałem tu nikogo, ale bałem się, że dalej będzie zła. Mama zawsze mówi, że powinniśmy poznawać nowe osoby, a mi kazała jeszcze pomagać w tym Amber. Stwierdziłem jednak, że bawienie się samemu po raz kolejny może być nudne, więc po długiej chwili zebrałem się na odwagę i podszedłem nieśmiało do białej kulki futra.
- Hej! - zagadnąłem, o wiele głośniej niż zamierzałem. Ujrzałem, jak rówieśnica odwraca się, żeby na mnie spojrzeć.
- Czego chcesz? - burknęła, tracąc mną zainteresowanie.
- Ja... no ten... - zająknąłem się - Chciałem przeprosić. Nie wiedziałem, że będzie ci przykro jak tu przyjdę.
- Jasne. - mruknęła, po czym zapadła chwila ciszy - Po co w ogóle tu przychodzisz?
- Mama jest na polowaniu z moją siostrą. - odparłem, siadając na twardej skale.
- Też masz siostrę?
- Tak, ma na imię Berk... Amber.
- Ja mam starszą, Clestial. A ty?
- Młodszą. Mama mówi, że zaledwie o kilka minut.
- To tak ja i Nesi! Ale Cel jest strasznie stara, ma już nawet swoje dzieci!
- Znasz ich?
- Nie. - mruknęła z przekąsem - Ale wiem, że jej syn ma na imię tak, jak jej tata. Snorri II
- Mnie mama też nazwała po swoim tacie. - odparłem z dumą.
- Kim są w ogóle twoi rodzice?
- Kangae i Grayback.
<Nafis?>
Czytaj dalej »

Od Amor

W nowej watasze nie było mi zbyt miło. Mama nie miała dla mnie czasu, robiła wiele rzeczy z innymi wilkami... A NIE ZE MNĄ! Nie umiałam znaleźć sobie kogoś z kim mogę się pobawić. Wszyscy wydają mi się obcy... Niemili. Mówiąc szczerze wolałam być w cyrku. Tam miałam przyjaciół. Zwykle lepiej nawiązywałam kontakty z przedstawicielami innego gatunku. A tu, nikt nie jest w moim wieku, są albo starsi albo młodsi! "życie jest dla mnie nie fair!" pomyślałam. To trudne znaleźć przyjaciela w całkiem obcym mi miejscu. Nie lubię samotności.
-Mamo?
-Tak Amor?
-pobawisz się ze mną?
-Teraz nie mam czasu... może wieczorem?
-Ale mi jet nudno!
-W watasze jest pełno wilków. Na pewno kogoś poznasz.-uśmiechnęła się i wybiegła na polanę. Niedaleko ujrzałam dwa wilki, młodsze ode mnie. Jeden był czarny drugi za to biały.
-Raz kozie śmierć-szepnęłam do siebie. -Cześć jestem Amor- powiedziałam podchodząc. Szczeniaki przestały się bawić i zwróciły wzok na mnie.
-C-cze-cześć-wydukał czarny.
-Hej! Jestem Snorri II, a to mój brat Kasai. Tamta biała wilczyca to moja mama, a obok niej tata.-wskazał głową dwa duże wilki które ze sobą rozmawiały nie zwracając na nich uwagi.-A ty?
-Ja, ja jestem Amor.
<Snorri II lub Kasai>
Czytaj dalej »

Nafis cd. Shika

Obecność młodego basiorka w miejscu mojego zamieszkania wytrąciła mnie z równowagi. Dotychczas ze swoich rówieśników widziałam jedynie Snorriego i Kasaia - moich... Nie wiem kim dla mnie są. Mama mówi, że jestem siostrą Nesibindiego, Floeado, Shadowa i Celestial. Celestial jest matką Snorriego i Kasaia, więc... Nigdy nie zrozumiem naszego pokrewieństwa.
-Kim jesteś?-zwróciłam się do szczenięcia niebezpiecznie zbliżonego do mojej mamy. Warknęłam ostrzegawczo w jego stronę chcąc też zaalarmować mamę. Ta jednak nie przejęła się moimi białymi zębami które odsłoniłam przygotowana do ataku. Zrobiła coś co dogłębnie mną wstrząsnęło: polizała po głowie to obce szczenię!
-Hej!-wrzasnęłam czując, że coś tu nie gra. Czy moja mama jest ślepa? Wie, że to nie jest jej szczeniak? Ani nawet szczeniak jej córki?
-Kim ty do cholery jesteś?!-wrzasnęłam. Nastała cisza, mama i tata wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
-Nie można mówić tak brzydko!-biała wadera zgromiła mnie wzrokiem.
-Gdzie ty się tego nauczyłaś?-spytał w tym samym czasie tata.
Poczułam, że się rumienię więc wydukałam cicho:
-Ale kim on jest?
-Tak to nie będzie! Mamy gościa, a ty zachowujesz się jakbyśmy cię wychowali na jakąś...-mama była bardzo zdenerwowana. Przesadziłam. Ale co właściwie zrobiłam źle?! Ona też tak czasem mówi, prawda?
-Jakbyśmy cię w ogóle nie wychowali-stwierdził oschle tata.
-Nafis, masz całkowity zakaz opuszczania naszej jaskini.
-Dlaczego?!-załkałam.
-Bo kolejny raz zwracam ci uwagę, że niewłaściwie się zachowujesz przy gościach!
Burknęłam coś niezrozumiałego i położyłam się w oddali od rodziców. Czemu oni woleli tego szczeniaka ode mnie?
-Hej!-usłyszałam nad sobą głos. Odwróciłam się. Stał przy mnie ten młody basior...
<Shika?>
Czytaj dalej »

Kochani...

Chciałabym napisać coś miłego. Coś zagrzewającego do walki. Jestem Alfą. Ale czy poradzę sobie w tej roli? Nasz Las jest ważną częścią każdego z nas, czuję to! Po kolei: Snorrs [*]... Drapieżnik, twórczyni Naszego Lasu która zaraziła mnie miłością do wilków i blogów... Czy Snorrs, tak, żywy i prawdziwy pięcioletni basior z krwi i kości... Gdyby zobaczył co chce zrobić jego wataha jakby zareagował? Grayback, Kangae. Widać jest, że bloga braliście na poważnie... Widać... Po formularzach Waszych wilków i ich szczeniąt, po opowiadaniach... Moon... "przybłęda, cholerny mieszaniec"... Rysowałeś fanarty, jesteś z nami od... Od urodzin mojego taty gdy też opowiedziałam ci o blogu i postanowiłaś stworzyć tu czarną waderę. Powracając do Snorrsa: wiem, że Nasz Las nie obchodzi cię już tak jak kiedyś, ale zakładając go, a później oddając władzę partnerce Snorriego, która nie radzi sobie jako Alfa... Wiesz, o co mi chodzi gdy wspomnę o mojej siostrze tańczącej po pokoju gdy latem tworzyła wilka? Rozalia, to twoja ostatnia szansa, to samo powiem Amber, Amor, Cadere, HIVER, Kangae (Kana pisała z Mirabilisem i była tu cztery dni temu, ona się wyrabia), Kasaiowi, Mirabilisowi (Mirabilis pisał z Kangae, całkiem z resztą niedawno! >:c ), Moonowi, Silvestre i Veterowi. Kochani, to nie jest trudne... Wprowadzam też pierdoły jak podsumowanie miesiąca. Convel, masz rację. To już nie jest ten sam Nasz Las co rok temu i nigdy nie będzie. Ale zawsze może być lepszy... Proszę, kochani!

~I dopisek Convela~
Tak, Calme, Convel zawsze ma rację :3
Ale tak na poważnie: rozumiem wszelkie usprawiedliwienia, ale jeżeli ktoś jest chory przez trzy miesiące, ma grypę od półtora miesiąca albo co tydzień ma jakiś megaważny wyjazd... przepraszam, ale to już nie przejdzie - wszystkie wilki, które nie napiszą opowiadania do końca kwietnia (uwzględniłam Wielkanoc i moje urodziny i jestem łagodniejsza -,-), poniosą konsekwencje. Te, które brały aktywny udział w życiu watahy, zostaną oddane do adopcji lub będą miały swój wkład jako NPC. Te, które nic nie robiły lub robiły mało, zostaną wygnane. Wszystkie zaś szczeniaki, które nie napiszą opowiadań, zaginą w lesie lub zostaną zaatakowane przez dziki i poniosą śmierć.
Wiem, że jestem brutalna i ostra. Problem w tym, że jeden kryzys jakoś przeżyliśmy, ale z tego co widzę, była to zarazem górna i dolna granica. Nie chcę stracić Naszego Lasu, trzeba coś z nim zrobić.
Czytaj dalej »

piątek, 7 kwietnia 2017

Od Canagana

Byłem już naprawdę spragniony i nie marzyłem o niczym innym, jak znaleźć jakieś małe jeziorko, czy rzeczkę. Wtem w powietrzu wyczułem wzrost wilgotności, a po kilku krokach ziemia zamieniła się w błoto, co oznaczało, że gdzieś niedaleko musi być jakaś woda. Przyspieszyłem trochę kroku i po jakimś czasie znalazłem to, czego szukałem. Woda. Jednak były to jakieś mokradła. Ciecz w nich w ogóle nie nadawała się do picia, była zbyt brudna. Nie odważyłbym się nawet zamoczyć w tym bagnie łapy. Ominąłem je więc i z lekkim żalem zacząłem się oddalać w przeciwną stronę. Drzewa zaczynały rosnąć coraz częściej, teraz z łatwością mogłem stwierdzić, że znajduję się w środku lasu. Wtem do mojego nosa dotarł dobrze znany zapach. Gdzieś w pobliżu znajdowała się zraniona sarna. Wytropienie jej nie zajęło mi długo. Zwierzę było dość mocno ranne, w dodatku zupełnie same, więc to było tylko kwestią czasu, aż znajdzie ją jakiś drapieżnik. Okrążyłem sarnę, starając się nie dać w żaden sposób zauważyć. Na szczęście wiat cały czas wiał w moją stronę, więc zwierzę nie miało możliwości mnie wyczuć. Mogło mnie jedynie zauważyć, ale postarałem się o dobry kamuflaż. Gdy już ustawiłem się na dogodnej pozycji, uszykowałem się do ataku i rzuciłem się w stronę sarny. Dość szybko przebiegłem dzielący nas dystans i upolowałem szybko moją zdobycz. Wtedy też wyczułem jeszcze czyjąś obecność. Podniosłem wzrok. Naprzeciw mnie stał jakiś wilk, któremu zapewne sprzątnąłem sprzed nosa zdobycz.
- Kim jesteś?- zapytałem.
<Ktoś chętny>
Czytaj dalej »

wtorek, 4 kwietnia 2017

Nowy basior!

Witaj, Canagan!
Canagan to wilk zamnięty w sobie i nieufny, z reguły hamski, choć dla samic stara się być miły.

Kontakt: DODA

Czytaj dalej »