poniedziałek, 31 października 2016

Harda cd Convel

 - Conv... - szepnęłam rozmarzona. - To niesamowite...
- Masz rację. - przytaknął mi basior.
Przed nami roztaczało się rozległe pole małych kwiatków, tak cennych na naszych terenach.
- To tego szukałeś? - zapytałam Convela, który był równie zachwycony, co ja.
- Nie wiem. - odparł zagadkowo. - Nie wiem, czy tego szukałem... W każdym razie znalazłem to, co chciałem.
- Czy możemy już wrócić do Mirabilisa? - zagadnęłam. - Martwię się o niego... Bardzo.
Mój partner był jednak zajęty zrywaniem srebrników. Fakt, było ich całkiem sporo, a my mogliśmy ich wziąć tyle, ile chcieliśmy... To było bardzo kuszące.
- Tak. Wrócimy do niego. Obiecuję. - zapewnił mnie wilk. - Harda...
<Conv?>
Czytaj dalej »

Nowe szczenię!

Wadera Calme urodziła! Szczenię ma na imię Shadow i przebywa pod opieką matki.
Czytaj dalej »

niedziela, 30 października 2016

Od Convela (wyprawa cz. 3/4)

Znużony ciągłym siedzeniem u wejścia do jamy zacząłem z lekka przysypiać. Nagle coś świsnęło mi tuż koło ucha. Rozejrzałem się gwałtownie, wyostrzając wzrok. To były nietoperze. Wielkie, potężne, latające ssaki o prawie dwumetrowej rozpiętości skrzydeł. Syczały groźnie, próbując zahaczyć o mnie skrzydłami. Nie dałem się. Szybko wbiegłem do jaskinii.
- Wstawajcie! Harda, Aurum, ruszamy! - krzyczałem.
- Co jest? Nie! Czemu?! - zdenerwowała się zaspana Harda.
- Atak wielkich nietoperzy. Musimy uciekać zanim nas zabiją - odparłem. Aurum otarł się o mój bok, mrucząc cicho, po czym szybko i bezszelestnie wybiegł z jaskinii. Harda wyprężyła się do skoku i wyskoczyła za rysiem. Ja pędziłem ostatni, strzegąc tyłów.
Na całe szczęście szybko zgubiliśmy nietoperze. Możnaby to uznać za koniec kłopotów, ale - niestety - była noc, a my biegliśmy ku szczytom Czarnej Przełęczy. To nie mogło zwiastować nic dobrego.
I nie zwiastowało. Wkrótce znów usłyszeliśmy wycie kojotów. Dopadły nas nad szerokim urwiskiem, otoczyły i powoli spychały ku krawędzi.
- Convel! - krzyknęła Harda, przegryzając gardło kojotowi, który rzucił się na nią. - Zrób coś!
- Co niby?! - odparłem, w ostatniej chwili uskakując przed trzema psowatymi i tylnymi łapami spychając je w przepaść.
Po piętnastu sekundach usłyszałem głuche plaśnięcie, niewątpliwie należące do trzech martwych ciał kojotów, które zrzuciłem. Wzdrygnąłem się.
- Aurum! Prawe skrzydło! Harda, lewe! Ja biorę środek! - zakrzyknąłem, rzucając się na zwierzęta.
Po dłuższej chwili zmachrani i poranieni staliśmy bezpieczni w sporej odległości od urwiska, dysząc ciężko.
- Udało... się... - powiedziała Harda, zaczerpując powietrza i wtuliła się we mnie. - Conv... znajdź, co miałeś znaleźć i wracajmy do domu, do Mirabilisa. Proszę.
Słysząc te słowa, troskliwe, wypowiedziane z miłością i nadzieją, wspomniałem moją Hardą z nad Potoku. Łza zakręciła mi się w oku, ale powstrzymałem ją.
- Masz rację, kochanie. Tak zrobię - powiedziałem i sprintem ruszyłem w górę.
Mrok i nieprzerwana cisza tego miejsca jakby napędzały moje białe łapy. Pędziliśmy coraz to szybciej w stronę szczytu. Z każdym krokiem bliżej szarych chmur i równie ciemnego światła. Z każdym skokiem bliżej możliwej zagłady. Z każdym oddechem bliżej ku krawędzi wyczerpania.
Dorarliśmy wreszcie na sam szczyt. I tutaj wolnym krokiem podszedłem do krawędzi.
Widok roztaczał się stąd wprost niewiarygodny. Ponad chmurami roztaczało się piękne, złote światło, zwiastujące, że coraz bliżej do lata.
- Przegapiliśmy początek wiosny, skarbie - szepnąłem, odwracając się z wolna. Harda stała obok. A za nią roztaczało się coś, co aż zaparło mi dech w piersi.
Cały szczyt Czarnego Grzbietu porastało lśniące pole srebrników.

Czytaj dalej »

sobota, 29 października 2016

UWAGA!

Niestety, jestem zmuszona podjąć takie kroki. Każdy wilk (zaznaczony na czerwono!), który nie napisze opowiadania do 3.11 zostanie wydalony z watahy bez przypomnienia. Oczywiście nie dotyczy to wilków, które zgłosiły nieobecność, szczeniąt urodzonych w watasze, tj. Celestial, Floeado, Mirabilis, Shadow i każdego drugiego wilka jednej osoby.

Czytaj dalej »

Floe cd Mirabilis

- Mirabilis, ja... - zaczęłam niepewnie patrząc w oczy basiorkowi. - Ja...
- No dalej. - szepnął Mirabilis patrząc na mnie. - Powiedz, co chcesz.
- Ja się tak bardzo boję o twoich rodziców... - wyszeptałam wtulając się w puchatą pierś basiora. - Tak bardzo...
- Wiem, kruszynko. - odpowiedział przytulając mnie do siebie. - Wiem...
W tej chwili trwaliśmy tylko my. Czas się zatrzymał. Czułam, jakbyśmy byli jedynymi wilkami na świecie.
Miałam nadzieję, że oba wilki wrócą niedługo. Tak naprawdę ich podróż mogła trwać miesiącami... Żaden szczeniak nie wiedział, gdzie naprawdę znajduje się Czarny Grzbiet, lub jak kto woli, Czarna Przełęcz.
<Mirabilis?>
Czytaj dalej »

Snorri cd Calme

<no nie wiem, muszę się zastanowić xd>
Nie wiedziałem, co robić, więc po prostu nerwowo chodziłem wokół, jakby to miało coś pomóc.
- Cal, Cal... - powtarzałem co chwilę.
Wilczyca zacisnęła oczy, a jej ciałem wstrząsnęły dreszcze i drgawki.
Ale przecież ona nie mogła umrzeć.
Nie teraz.
Nie dzisiaj.
Niebo było szare, nawet drzewa i wiatr wstrzymały oddech w tej chwili. Wszyscy czekaliśmy, co się wydarzy.
Po chwili ciszę rozdarł głośny jęk wadery i cichy łoskot. Calme przewróciła się na drugi bok i ciężko dyszała.
- Cal...? - szepnąłem i podszedłem bliżej. - Nie ruszaj się...
- Nawet nie próbuję! - odwarknęła zdenerwowana.
Obok jej zadnich łap leżała mała kulka. Delikatnie wziąłem ją w zęby i ułożyłem obok siebie, ochraniając kuleczkę od zimna i wiatru. Ostrożnie wylizałem szczeniaka z krwi. Czułem jego cichutkie bicie serca. "Shadow" - pomyślałem, patrząc na niego. Tak. Pasuje idealnie.
Nie wiedziałem, jak o tym powiedzieć matce Shadowa, ale był on... czarny jak niebo nocą.
<Calme?>
Czytaj dalej »

Od Belle

Zaczęło się od tego, że zmarła mi matka. Była ona dobrą waderą. Później to samo spotkało ojca: i z przemęczenia i z bólu, który sprawił, że tak bardzo się zmienił... Została mi siostra, która mimo iż mnie nie kochała, wręcz nienawidziła, opiekowała się mną. Do czasu... W dniu moich urodzin - ukończyłam wówczas 1 rok swojego marnego życia - bardzo się zmieniła. Nie była już siostrą, która mnie ledwo co znosi, ale i tak pozwala mi mieszkać w swojej jaskini. Zrobiła się wredna, a ja stałam się jej służącą. Odtąd to ja wybierałam się na polowania i to ja robiłam wszystko co mi kazała, bo ona nawet łapą nie kiwnie! Na szczęście według niej mam tylko wykonywać swoją pracę. Moją zasadą, którą mam przestrzegać jest zakaz spotykania się i rozmawiania z innymi. Z nikim. Pewnego dnia obudziłam się wyjątkowo wcześnie, słysząc skowyt mojej siostry.
-Tak-powiedziała zaspana.
-Dzisiaj idź wcześniej na polowanie-powiedziała.
-Że co?!-pomyślałam. Otóż wczoraj zrobiłam dość duże zapasy i nie potrzeba więcej jedzenia. Pewnie pomyślicie "dlaczego jej się nie postawiłam?", niestety wy nie znacie mojej siostry. Nie jest to takie proste.

Szłam i szłam, upolowałam dwa duże zające i wmówiłam sobie, że tyle wystarczy. Ujrzałam przed sobą polanę i płynącą przez nią rzekę. Przejrzałam się w tafli wody trzęsąc się na widok swojego odbicia-byłam cała we krwi. Postanowiłam więc zmyć to z siebie i weszłam do wody. W rzece były ostre kamienie, więc przy każdym kroku wydawałam z siebie ciche skomlenie, jednak w pewnej chwili przewagę nad moją równowagą przejął mocny prąd, który zepchnął mnie pod wodę. Próbowałam się jakoś ocalić, lecz na marne. W pewnej chwili poczułam jak ktoś łapie mnie za grzbiet, nawet nie wiem kiedy, jednak znalazłam się na suchej powierzchni ziemi. Zobaczyłam tylko lśniące futro, nie wiem co się dalej działo.
Rano obudziłam się na zimnym podłożu i sądząc po tym gdzie leżę wywnioskowałam, że znalazłam się daleko od jaskini. Powędrowałam więc przed siebie. Po mniej więcej dwóch godzinach drogi znalazłam się przed rozwścieczoną siostrą.
-Gdzieś ty była?! Ale przepraszam cię i tak mi pewnie nie odpowiesz, po jesteś zbyt głupia i zapewne gdzieś się zgubiłaś! Ale ja wiem gdzie byłaś! Widziałaś się z NIM! Ale nie ważne, zniknij mi z oczu! I już się nie pokazuj! Poszłam za jaskinię, bo tam chodziłaś w chwilach słabości, nie miałaś wyboru. Nagle usłyszałam krzyk...

<kontynuacja samodzielna>

Czytaj dalej »

czwartek, 27 października 2016

Nowa wadera!

Znalezione obrazy dla zapytania red wolf
Witaj Belle!
Belle to odważna i optymistyczna romantyczka. Powitajmy ją w naszej watasze!
Kontakt: juli2005.c (Howrse)
Czytaj dalej »

wtorek, 25 października 2016

Grayback cd Hiver

- Mhm. Chyba tak. Żegnaj, Hiver. - Podniosłem się z ziemi i otrzepałem ze śniegu.
Jedna z moich tylnich łap zdrętwiała, przez co czułem jakby malutkie igiełki wbijały się w poduszeczki. Niezbyt przyjemne uczucie. Właściwie przyjemna była jedynie świadomość, że nie będę musiał polować przez jakiś czas.
Zastanawiałem się, co tak właściwie mam teraz ze sobą zrobić. Nie było zupełnie nic do roboty, żadnych rozkazów, żadnego naglącego pragnienia.
Czyli pozostaje mi tylko sen. Moje jedyne ukojenie.
***
- Gray! - usłyszałem cichy cichot . - Gray, tu jestem!
Odwróciłem się akurat wtedy, żeby Magan mogła skoczyć centralnie na mój grzbiet.
- Magan! - parsknąłem i zrzuciłem z siebie wilczycę. - Nie rób mi tak!
Ona jednak wyczuła, że moja złość jest udawana.
- No, Gray, a ja do ciebie z dobrą nowiną... -uśmiechnęła się. - Od teraz polujesz na większe sztuki.
- I  to ma być dobra nowina? Niby po co? - wywróciłem oczami i spojrzałem na Magan.
- Bo musisz wyżywić więcej wilków. Będą szczeniaki. - odparła ciepło i przytuliła się do mnie.
***
Magan... A więc to tak miała na imię. Wypróbowałem to słowo.
Brzmiało zupełnie obco.
<No cóż... XD. Jak ktoś chce odpisać Grayowi to zapraszam>

Czytaj dalej »

Hiver cd Grayback

Patrzyłam, jak basior kończy marny żywot nieszczęsnej łani. Nie dość, że miała swoje lata, to do tego kuśtykała na tylną nogę. I my, dwa wilki z ubytkami w kończynach, wykończyliśmy ją. Cóż za ironia.
- Smacznego. - odparłam, podchodząc do upaćkanego krwią wilka.
Zatopiłam kły w miękkim i soczystym, świeżym mięsie łani. Miło było dla odmiany zjeść coś, co się nie rozkładało na czynniki pierwsze...

Po sytym, zadowalającym posiłku, położyliśmy się pod jednym ze starych klonów o wyjątkowo rozłożystej, złotej koronie. Wpatrywaliśmy się w niewielkie punkty na ciemnym, grafitowym niebie, które niektórzy nazywają gwiazdami. Leżałam na grzbiecie, wciąż zachowując pewną odległość od basiora. Byłam czujna, w każdej chwili gotowa do zerwania się na równe łapy i odskoczenia w bok.
- Nie musisz się mnie bać. - usłyszałam - Przecież wiesz, że nic ci nie zrobię.
Nie odpowiedziałam, w ciszy wpatrując się w dal. Mimo sporej pokusy nie zwróciłam mu nawet uwagi, że sam również jest spięty.
- Powiedz, dlaczego spędzasz ze mną czas? I jeszcze rozmawiasz?
Prychnęłam, posyłając mu przelotne, kpiące spojrzenie.
- Bo sama nie miałabym szans na kolację. - mruknęłam cicho - A dlaczego rozmawiam? Nie wiem, może ktoś mnie kiedyś nauczył i chcę się pochwalić.
Kątem oka widziałam cień uśmiechu, który pojawił się na pysku wilka. Ku mojemu zaskoczeniu Grayback postanowił nie drążyć tematu, co mnie nawet ucieszyło.
- Nie możemy tu siedzieć bez końca. Za bardzo się rozgadaliśmy. - zauważyłam, a do moich uszu dobiegło ciche parsknięcie, na które jednak nie zwróciłam szczególnej uwagi - To jak, rozchodzimy się?

Grayback? *"Hiv"? No nie wiem... Brzmi chorobliwie niedobrze, Gray xD*
Czytaj dalej »

niedziela, 23 października 2016

Grayback cd Hiver

Wstałem z głazu i wepchnąłem nos w wiatr. Bądź co bądź, węch miałem całkiem dobry.
Gdzieś z zachodu przywiało do mnie woń jakiegoś małego stadka jeleni. Prawdopodobnie samiec i jego harem.
- I co? - Czułem spojrzenie Hiver na swoim ciele, przez co czułem się niezręcznie. - Jest coś?
- Jelenie. - mruknąłem bardziej sam do siebie niż do niej. - Może uda nam się upolować jakąś schorowaną sztukę. Jesteś szybka?
- Na pewno szybsza od ciebie. - odparła. - Wydaje mi się, że jestem.
- W porządku. - Zamknąłem oczy i odkaszlnąłem. - Idziemy.
Zeskoczyłem z głazu i udałem się w stronę woni stada.
Wilczyca dotrzymywała mi kroku.
Pod osłoną nocy wszystko było lepsze. Polowanie, a co najważniejsze ten klimat. Rześkie powietrze i ten delikatny chłód...
Po dłuższej chwili marszu mogłem już zobaczyć ich poroża.
Towarzysząca mi wadera przyczaiła się w krzakach, widziałem jedynie jej błyszczące oczy.
Tak jak podejrzewałem, było to stado złożone z samca i haremu. Zacisnąłem zęby. Skurczybyk wyglądał na silnego, a żadnej słabszej czy chorej sztuki nie widziałem.
Z krzaków dobiegło mnie ciche syknięcie. Odwróciłem się w tamtą stronę i zauważyłem idealną ofiarę.
Była to już starawa łania. Kuśtykała lekko na zadnią nogę. Wystarczyło tylko zmusić stado do biegu i odizolować tę samicę...
Zacząłem ujadać i kręcić się wokół jeleni. Po kilku minutach straciły cierpliwość i puściły się w szaleńczy bieg.
- Hiver! - zawołałem. - Ta utykająca!
Hiver wyskoczyła z krzaków i pędem ruszyła we wskazane miejsce.
Łania wyraźnie słabła, a stado... No cóż, olało ją. Usłyszałem trzask i głuche warknięcie. Na początku myślałem, że to jakaś gałąź pękła podczas pościgu, jednak potem zauważyłem leżącą na ziemi łanię i jej nogę wygiętą pod bardzo dziwnym kątem.
- Smacznego, Hiver. - powiedziałem siadając przy ofierze. - Chcesz dokończyć?
- Nie muszę. - odpowiedziała. - Możesz to zrobić.
Nie trzeba mi było dwa razy powtarzać. Z przyjemnością zacisnąłem szczęki na szyi łani, skracając jej cierpienia. Mój pysk wypełniła ciepła, gorzka posoka.
<Hiver? Częstuj się... Mogę Ci mówić "Hiv"? XD>

Czytaj dalej »

Hiver cd Grayback

Westchnęłam, spoglądając na szare niebo. Byłam lekko zmieszana całą tą sytuacją, co wydawało mi się głupie, ale co poradzić? Leżałam za blisko niego, ale mimo chęci oddalenia się, jakaś cząstka przemarzniętej mnie chciała się w niego wtulić, żeby się ogrzać - i tylko dlatego, oczywiście.
- Ja... Chyba już pójdę... - wyznałam, podnosząc się. - Trochę się zasiedziałam...
- Co masz zamiar robić? - zapytał, przyglądając mi się.
- Nic. - odparłam krótko, zeskakując z głazu - Cześć.
Basior odprowadzał mnie wzrokiem, a ja smętnie sunęłam na przód, myślami będąc już w swojej małej jaskini. Za dużo towarzystwa jak na jeden dzień.
- A może zapolujemy? W nocy jest to łatwiejsze. - zaproponował, nie ruszając się z miejsca
- Jak? Sam mówiłeś, że razem bylibyśmy ślepym wilkiem bez łap. - odwróciłam się, jednym okiem, notabene jedynym sprawnym, wpatrując się w jego sylwetkę.
- Razem mamy większą szansę. Nadal niewielką, ale większą. Może coś małego upolujemy.
- Jedliśmy już.
- Oboje wiemy, że było tego mało. Poza tym lekko się rozgrzejemy.
Znów westchnęłam, opuszczając łeb.
- To jak? - zapytał.
Podniosłam wzrok, ponownie kierując go na basiora.
- Niech Ci będzie. Prowadź.

Grayback? Polujemy? c:
Czytaj dalej »

piątek, 21 października 2016

Grayback cd Hiver

- Nie, nie boję się. Raczej im współczuję. - odparłem, patrząc w niebo. - To zwykłe zabłąkane duszyczki. Ostatnio widziałem trzy małe szczenięta...
Wilczyca leżała w pewnej odległości obok  mnie, skulona. Wiatr smagał jej futro, lecz ona tylko zmrużyła oczy i położyła pysk na swoich łapach.
- Jeśli jest ci zimno, możesz się przysunąć. - zaproponowałem. Wiedziałem jednak, że nie przyjmie mojej propozycji.
- Nie, dzięki. - Hiver podniosła głowę i zerknęła na mnie.
Mi również było zimno. Przecież pogoda nie była słoneczna, a właśnie zaszło słońce. Chłód nocy powoli na nas opadał.
Zastanawiałem się, co tak właściwie ona tu robi. Nie lubi towarzystwa, a siedzi że mną. I jeszcze rozmawia.
Postanowiłem jednak o to nie pytać. Zamknąłem oczy i po prostu czekałem.
<Hiver?>

Czytaj dalej »

Hiver cd Grayback

Leżałam, wsłuchując się w niski głos basiora i oczami wyobraźni widząc wszystko, co opisywał.
- Dziwię ci się. - szepnęłam, zamykając oczy.
Pomimo przymkniętych powiek wiedziałam, że mi się przygląda, oczekując rozwinięcia mojej myśli.
- Nic więcej nie powiesz? - zapytał w końcu, kładąc się obok.
- Może i moje rady nie są w stu procentach sprawdzalne, ale teraz śmiało mogę stwierdzić, że powinieneś mieć głęboko w zadzie wilki, które odwracają się od ciebie tylko dlatego, że nie masz łapy. A teraz wybacz, ale mam zamiar przestać się odzywać, bo i tak zbytnio zdarłam sobie dzisiaj gardło.
Westchnął, a ja otwarłam zdrowe oko, kierując na niego wzrok.
Siedzieliśmy w ciszy, wsłuchując się we własne oddechy i ćwierkanie ptaków w oddali. Czułam jego ciepło, więc odsunęłam się trochę, chcąc zachować dystans. Momentalnie pożałowałam tego, kiedy zimny wiatr zatańczył w moim futrze, ale nie zmieniłam decyzji. Po chwili przyzwyczaiłam się do panującego chłodu i, kuląc się, swój puszysty ogon przycisnęłam mocno do ciała.
- Boisz się tych duchów? - zapytałam i poczułam jedynie, jak basior podnosi łeb.
- Miałaś się nie odzywać.
- Trudno. - mruknęłam, wtulając nos w szorstkie futro na łapach.

Grayback?
Czytaj dalej »

czwartek, 20 października 2016

Od Convela (wyprawa cz. 2/4)

Harda po krótkim namyśle zdecydowała się iść z nami dalej. Aurum na początku podchodził do niej nieufnie, z dystansem, wyczuwając moje negatywne emocje względem jej zachowania, ale w końcu wyczuł mocną więź między nami i uspokoił się.
Teraz powoli wdrapywaliśmy się na skały u stóp pierwszej góry Czarnego Grzbietu.
- Cooonvel - wysapała Harda, gdy zwinnie wskoczyłem na kolejną skałę. Aurum prowadził, będąc trzy kamienie wyżej.
- Co, słonko? - spytałem, przemieszczając się na kolejną półkę.
- Bolą mnie łapy... - jęknęła, wykrzywiając pysk.
- Nie marudź. To była twoja decyzja - stwierdziłem. Aurum był trzy skały nade mną, Harda stała dwie skały pode mną. Wskoczyłem na kolejną.
- Hej, zaczekaj! - zdenerwowała się lekko, błyskawicznie nadrabiając kolejne kamienie. - Jestem wolniejsza, ale nie znaczy to, że masz mnie tu zostawić!
- Jasne, skarbie. Nie zostawię - wymamrotałem, wskakując na usianą ostrymi kamieniami ścieżkę i ruszając za rysiem.
* * *
Szliśmy nad stromym zboczem góry. Gdzieś w oddali skrzeczały jastrzębie. Słychać było niosące się echem powarkiwania kojotów. Mgła przysłaniała kolejne szczyty, ginące w gęstwinie szarych chmur wysoko nad nami. O tej porze nie było nawet mowy o postoju, mimo tego, że wszyscy byliśny wymęczeni.
Aurum warknął z nagła.
- Co jest? - spytałem podenerwowany. - Co jest grane, Aurum?
Ryś skierował łeb gdzieś do przodu. Do moich uszu doszły ciche, gardłowe pomruki.
Nie należały one do mojego towarzysza ani do Hardej.
Wyłaniały się z ciemności jeden po drugim, groźnie szczerząc kły i marszcząc nosy.
Kojoty. Całe stado groźnych górskich psów ruszyło prosto na nas, ujadając zaciekle.
- Harda, na tyły! - zakrzyknąłem, z głuchym warkotem w gardle rzucając się do ataku. Kojoty były bardzo wytrzymałe, jednak dzięki naszej na szybko wymyślonej strategii powoli je eliminowaliśmy. Ja zadawałem pierwsze, głębokie rany i spychałem psowate ze zbocza, Aurum zabijał większość zranionych a Harda wykańczała niedobitki.
Nie. Zdecydowanie nie było mi szkoda moich górskich krewniaków. Gdy już walka się skończyła, ruszyliśmy wzwyż krętą ścieżką, uważnie obserwując otoczenie. Ale jak na razie nie widać było żadnej wściekłej hordy; ani kojotów, ani jastrzębi, ani innego górskiego paskudztwa.
* * *
Chmury były już całkiem blisko. Przygoda trwała w najlepsze i nie zanosiło się na koniec. Jednak skrzeki ptaków były coraz bliższe. Od czasu do czasu należało zrobić unik przed drapieżnymi szponami orła czy jastrzębia. W końcu okazało się, że wszyscy opadliśmy z sił i nikt nie może iść dalej bez odpoczynku.
Po raz pierwszy postanowiliśmy zanocować nie pod gołym niebem, ale w jaskinii. Na całe szczęście w tej, którą wybraliśmy, nie było nietoperzy, robali ani innych niechcianych przez nas mieszkańców. Mogliśmy więc zapaść w spokojny sen.
Jednakże ja uparłem się, że będę stał na warcie. I tak też zrobiłem. Siedziałem u wejścia do jaskinii, skryty bezpiecznie w cieniu i obserwowałem bacznie otoczenie. Na razie było spokojnie. Dopiero miałem się przekonać o mylności tego stwierdzenia.

Czytaj dalej »

Mirabilis cd Floe

Nie znaleźliśmy Hardej. Okazało się, że pobiegła za Convelem daleko na Czarny Grzbiet. Obecnie Flo wtulała się w futro na mojej piersi.
A ja płakałem. Łzy spływały po moich policzkach, znikając w gęstym, szaro-białym futrze.
- Jeżeli teraz coś się stanie... stracę ich oboje - wychlipałem cicho.
- Nie bój się, Mirabilis - szepnęła wadera. - Nic się nie stanie. A nawet jeśli, ja tutaj będę.
Westchnąłem urywanie. Byłem załamany. Przejechałem mokrym językiem po łbie Floe, wyczuwając jej delikatne mruczenie.
- Chodźmy gdzieś. Gdziekolwiek. Proszę - wypaliłem. Nie wiedziałem po co. Nie miałem ochoty nigdzie iść. Ale powiedziałem to.
- Jak chcesz - szepnęła Floe, podnosząc się z ziemi. - Chodźmy nad potok.
- Zgoda. Lubię to miejsce - odparłem, prostując kości. Ruszyliśmy truchtem nad potok, trzymając się łeb w łeb.
Gdy dotarliśmy nad wodę, okazało się, że potok powoli odmarza po zimie. Było pięknie. Oszronione liście, sople lodu na gałęziach, śnieg zalegający przy brzegach...
- Mirabilis... - usłyszałem po swojej lewej.
- Tak? - spytałem.
- Ja... - zaczęła Floe. Spojrzałem na nią wyczekująco. - Mirabilis, ja...
<Flo...?>

Czytaj dalej »

Snorri cd Calme

Calme poderwała się z ziemi, ale zaraz potem jęknęła z bólu.
- Kruszynko? - zapytałem niepewnie, kładąc pysk przy niej.
Ściągnąłem brwi. Przecież jeszcze za wcześnie na poród!
- Boli... - wyjęczała, kuląc się na ziemi.
- Tak Cal, wiem, że boli. - Po moim czole spłynęła stróżka potu. - Wytrzymaj. Proszę!
- Właśnie próbuję. - wycedziła przez zęby wilczyca i zacisnęła powieki.
- Pójdę po kogoś. Zaraz wracam, obiecuję. - szepnąłem jej do ucha.
W mig poderwałem się z ziemi i jednym susem znalazłem się jakiś metr dalej. Ziemia była zmarźnięta i błotnista, więc co jakiś czas moje łapy utykały w kałuży błota.
Wiatr wyciskał łzy z moich oczu, lecz mimo to nieustrudzenie parłem na przód.
<ktoś?>

Czytaj dalej »

Grayback cd Hiver

- Woah. - parsknąłem. - A komu nie przeszkadzałoby to, że jest kaleką? Wiesz, jakie to uczucie, gdy wszystkie nowopoznane wilki odwracają od ciebie wzrok z obrzydzeniem, bo nie masz łapy? Traktują cię jak wyrzutka, którym w sumie jesteś. Tylko dlatego, że wybrałeś kalectwo zamiast śmierci z rąk tych brudnych istot. - Splunąłem w ziemię. - No nieważne. Chciałaś słuchać, więc mówię.
- Urodziłem się w pewnej cichej dolinie. Wszystko było w porządku, dopóki ludzie nie dobrali się do naszych terenów. Miałem sześć miesięcy, kiedy przeprowadzili obławę. Musiałem uciekać. Wiesz, jakie to uczucie widzieć truchło swojej matki i ojca? Strużki krwi ściekające z ich kącików ust? Pewnie cię to nie obchodzi. No nieważne. Dwa lata później wpadłem w sidła. Nienawidziłem tych istot, więc to oczywiste, że wolałem się wykrwawić niż łaskawie oddać w ich ręce.
Najgorszy był ten trzask. Nie ból, nie moment, w którym moja własna krew wypełniła moje szczęki. Właśnie ten trzask. Tak straciłem łapę. Ale ona już nie była moja.
Sam nie wiem, kiedy zacząłem widzieć duchy. Miałem wtedy chyba trzy lata, więc byłem młodziakiem.
Miałem partnerkę, nie pamiętam już jej imienia. Pewnego dnia na "naszych" terenach zjawił się obcy basior. Odebrał mi wtedy ukochanego wilka i wzrok w prawym oku. I od tamtej pory na to oko widzę tylko świat duchów. Postacie utkane z mgły. - powiedziałem i spojrzałem na leżącą obok Hiver.
<Hiver? Jakieś pytania?>
Czytaj dalej »

Hiver cd Grayback

Jeszcze przez moment leżałam, lekko osłupiała, nie ruszając się z miejsca.
Wwierciłam swoje błękitne ślepia w zarośla, zapewne oczekując, że ujrzę tam basiora.
- Jesteś tam? - szepnęłam, sama nie wiem czemu. Przecież jego zapach znacznie osłabł, a oddech przestał być dla mnie słyszalny.
Westchnęłam, wstałam i ruszyłam do przodu, ostrożnie stawiając łapy na nierównym podłożu.
- Grayback! - zawołałam, wychodząc na ścieżkę. Może i mnie ktoś usłyszy, jakoś szczególnie mnie to nie obchodziło. - Wracaj, idioto!
Przewróciłam oczami, słysząc jedynie głuchą pustkę.
Ruszyłam do przodu i, przechodząc w galop, rozglądałam się na boki w poszukiwaniu ciemnej, rozmazanej plamy, która docelowo miałaby być basiorem.
W końcu dostrzegłam go. Siedział na jednym z wielu głazów, wpatrzony horyzont.
- Naprawdę? - warknęłam, krzywiąc się - Musimy bawić się w chowanego?
- A jednak przyszłaś. - zauważył, patrząc się na mnie.
- Aleś Ty błyskotliwy. - mruknęłam, wdrapując się na głaz - Po pier...
- Hiver...
- Oj, cicho bądź. - syknęłam, wpatrując się w niego - I lepiej słuchaj, bo teraz się rozgadam. Po pierwsze, nie uciekaj, bo nie chce mi się za Tobą latać. Po drugie, Ty może czytasz z aur, ale ja czytam z oczu. I widzę, że trochę jednak przeszkadza Ci to, że nie masz łapy. A szkoda, bo to wyróżnia Cię wśród innych wilków. Po trzecie, może i nie wierzę w te Twoje czary-mary z okiem, ale i tak lubię słuchać, jak o tym opowiadasz, więc mów.
Wzięłam głęboki oddech, czekając na jego reakcję na ten istny potok słów.

Grayback? c:
Czytaj dalej »

Grayback cd Hiver

- Widzę aury innych. Swojej nie. - odparłem. - To niemożliwe.
- Dlaczego? - Jej spojrzenie wędrowało od mojego pyska, po mój brak łapy.
Jestem dziwadłem, nie musi mi o tym przypominać.
Poza tym i tak mi nie wierzyła. Słyszałem to w jej tonie, widziałem to w jej aurze.
- A czy Ty możesz zobaczyć swoje oczy bez przeglądania się w tafli wody? Nie. - wyjaśniłem.
Zasada była z grubsza taka sama. Nie wiesz, jak wyglądasz dopóki nie zobaczysz się w wodzie, czy gdziekolwiek indziej. Tyle, że widząc swoje odbicie nie widzisz aury. Inny wilk musi ci o niej powiedzieć.
- Poza tym widzenia można się nauczyć. -  dorzuciłem. - Więc jeśli kiedyś nauczę kogoś tego lub spotkam innego widzącego to się go spytam, Silentium.
Hiver drgnęła.
- Skąd...? - Była wyraźnie zdziwiona.
- Znam twoje imię. Można to wyczytać z aury. Właściwie to wszystko można z niej wyczytać. - szepnąłem. - Ale po co strzępię język... Przecież i tak mi nie wierzysz.
To mówiąc, odwróciłem się i dałem susa w las.
<Hiver? Grayback ogłasza focha>

Czytaj dalej »

Hiver cd Grayback

Położyłam łeb na łapach, przymykając chore oko, a drugie kierując na basiora. Przez chwilę rozmyślałam nad jego słowami, nie za bardzo chcąc wierzyć w jego wcześniejsze słowa.
- Fałsz? Obłuda? - zakpiłam - W takim razie Twoje oko kłamie. Niewiele mam wspólnego z uczciwością i szczerością.
- Może sama tego nie wiesz? - zapytał, lekko obniżając się na łapach, przez co miałam z nim łatwiejszy kontakt wzrokowy
- A któż może znać mnie lepiej niż ja sama?
Uniósł brew, pozostawiając to pytanie bez odpowiedzi. Lekko się rozluźniłam, pozwalając sobie na dalsze ciągnięcie rozmowy.
- Co jeszcze potrafi to Twoje oko?
- Wierzysz mi? - zapytał, jakby nie będąc do końca pewnym, czy jestem poważna
- A dlaczego miałabym nie wierzyć? Odgryzłeś swoją łapę, bo stwierdziłeś, że nie chcesz zginąć z rąk ludzi. Co mi szkodzi uwierzyć, że widzisz duchy i zepsute aury?
Na jego pysk wkradł się lekki uśmiech. Widziałam, że również się rozluźnił, tak jakby wcześniej wisiało w powietrzu coś, co nakazywało nam zachować ostrożność.
- Widzisz aury innych wilków? - zapytałam, zastanawiając się, czy przypadkiem nie lepiej byłoby się stąd ulotnić, zanim nie powiem czegoś nieodpowiedniego i razem z moją aurą zostaniemy martwe - Swoją także?

Grayback?
Czytaj dalej »

środa, 19 października 2016

Grayback cd Hiver

- O aurze... - zamyśliłem się. - Jedno moje oko jest takie jak jedno twoje, czyli po prostu jestem ślepy na to oko. Ale nie do końca. Nie uznaj mnie teraz za szaleńca, proszę. Tym "chorym" okiem widzę świat duchów, w tym aury. Twoja jest niebieska, właściwie to modra. Taka jak woda w potoku, czy czyste niebo.
Hiver jedno swoje ucho miała zwrócone w moją stronę, a drugie obracało się we wszystkie strony, nasłuchiwała. Gdzieś w oddali było słychać ożywiony świergot ptaków.
- Niebieska? Te aury cokolwiek oznaczają? - zapytała unosząc głowę do góry.
- Czasami. - odparłem. - Przykładowo, im intensywniejsza jest barwa twojej barwy, tym mniej jest w tobie fałszu i obłudy.
Wilczyca ułożyła się na ziemi, tak jakby uznała, że nie stwarzam żadnego zagrożenia.
- Twoja jest bardzo intensywna. - dodałem.
<Hiver? I co powiesz?>

Czytaj dalej »

Hiver cd Grayback

Zrobiłam krok w bok, odklejając się od pnia drzewa. Wyminęłam wilka, kątem oka wciąż go obserwując i podeszłam do padliny. Westchnęłam cicho, gapiąc się na lekko przypsute mięso. Przynajmniej nie będę chodzić głodna, prawda?
- Dziękuję - szepnęłam i zanurzyłam swoje kły w miękkim mięsie.
- Możesz zjeść już wszystko. - dodał, podchodząc. 
Przez chwilę patrzyłam na niego, na to, jak się porusza, jak prze naprzód na trzech łapach. 
Sama przed sobą musiałam przyznać, że mimowolnie mi zaimponował. Nie wiem, czy potrafiłabym tak mocno się okaleczyć w imię honoru i wolności. 
W odpowiedzi skinęłam łbem, posyłając mu wdzięczne spojrzenie. 
Wilk siedział obok, przyglądając mi się. Przez chwilę zastanawiałam się co siedzi mu w głowie, lecz zaraz skupiłam się wyłącznie na mięsie. Może nie miało cudownego smaku, ale mięso to mięso. 
- Powiedz - przerwałam, połykając ostatni kęs i oblizując pysk z krwi - co oznaczają Twoje słowa?
- Które? 
- Te, w których mówisz o mojej aurze. 

Grayback? :)
Czytaj dalej »

Grayback cd Hiver

- Zostań. - zamruczałem, podchodząc do wadery i przyglądając się jej.
Hiver zadrżała i przytuliła się bardziej do kory drzewa.
Pewnie już uznała mnie za szalonego, więc od niechcenia dodałem:
- Twoja aura jest modra.
Jak zauważyłem, wilczyca nie zmrużyła jednego oka, kiedy do niej podszedłem.
- Razem moglibyśmy mieć wszystko. - rzuciłem. - Bylibyśmy ślepym wilkiem bez przednich łap.
Na wargi Hiver wstąpił zaledwie cień uśmiechu, ale to i tak dużo.
- Taak. - odparła po dłuższej chwili milczenia. - To byłoby idealne połączenie.
- Oj tam, nie obrażaj się. - powiedziałem. - I zjedz coś. Proszę.
<Hiver? Wybacz długość.>
Czytaj dalej »

Hiver cd Grayback

Skinęłam łbem, ponownie niepewnie się do niego przybliżając. Omiotłam wzrokiem krwawą miazgę leżącą na ziemi. I pomyśleć, że to był kiedyś jeleń.
Mięso było trochę nieświeże, co łatwo można było wywnioskować po zapachu, lecz jeszcze nie na tyle, żeby zaszkodzić dorosłemu wilkowi.
Przez chwilę biłam się z myślami, lecz duma zwyciężyła nad głodem.
- Nie, dziękuję - mruknęłam, siląc się na uprzejmość
- Na pewno?
Potwierdziłam i usiadłam obok niego, wpatrując się w przestrzeń przed nami.
- Nie bałeś się, że wykrwawisz się na śmierć?
- Tak czy tak bym zginął. A śmierć w niewoli z rąk ludzi jest dość niegodna wilka, nie sądzisz?
- Może.
Basior wciąż jadł, a ja jedynie siedziałam obok, przyglądając się jesiennemu krajobrazowi. Mój wzrok wędrował po złocistoczerwonawych koronach drzew, błądził po turkusowym niebie i pochłaniał krople rosy na pożółkłej trawie.
I zdałam sobie sprawę, że nie znam imienia wilka obok mnie.
- Grayback. A Ty?
Wzdrygnęłam się, słysząc te słowa. Czyżby umiał czytać w myślach?
Przez chwilę nawet rozważałam taką możliwość, lecz szybko się opamiętałam.
- Hiver. - westchnęłam, leniwie opierając się o twardą korę drzewa - Chyba... Chyba już pójdę.
Wstałam i ruszyłam do przodu, lekko chwiejąc się przez uszkodzoną łapę.
Czułam, jak odprowadza mnie wzrokiem i przez łeb przeleciała mi myśl, że w sumie jest do mnie podobny. Też jest kaleką z uszkodzoną - w jego przypadku brakiem - łapą i niesprawnym okiem.

Grayback?
Czytaj dalej »

Grayback cd Hiver

- Oh. - parsknąłem, patrząc na waderę. - Odgryzłem.
Wilczyca spojrzała na mnie jak na szaleńca.
Wprawdzie nie pachniała niczym obcym, jednak nie chciałem, żeby się zbytnio zbliżała.
- Odgryzłeś? - zapytała zupełnie, jakby nie rozumiała.
Miała cichy głos, brzmiała jakby coś ściskało ją za krtań.
Na ułamek sekundy zmrużyłem zdrowe oko. Moje, że tak powiem, "chore" oko przeniosło mnie do świata duchów.
Aura wilczycy była intensywnie niebieska. Nie był to jednak ciemny granat, bardziej jak woda w potoku latem. Taka ładna, modra.
- Ano, odgryzłem. - oznajmiłem przerywając posiłek. - Masz, zjedz. Wyglądasz jak wypłoszony lis. - to mówiąc wskazałem na ochłapy. - Odgryzłem, bo wpadłem w sidła. Takie metalowe szczęki.
<Hiver?>
Czytaj dalej »

Hiver cd Grayback

Wwiercił we mnie swoje złote ślepia, uważnie śledząc każdy mój ruch. Mimo tego nie przestał jeść. Zmierzyłam go wzrokiem, wciąż zachowując bezpieczną odległość. Trudno nie było zauważyć braku przedniej lewej łapy, dodatkowo w oczy rzucało się jego prawe oko - lekko mętne, przytłumione. Tak jak moje. Ciemne, wystrzępione futro i pożółkłe od mięsa kły wskazywały na to, że jest kilka lat starszy ode mnie. Nie wyglądał na silnego. Był lekko przychudzony, lecz wciąż stanowił zagrożenie. Czułam od niego zapach watahy.
- Czego chcesz? - mruknął, chwilowo przerywając jedzenie.
Odwróciłam łeb, nie siląc się na odpowiedź.
Tak na prawdę chciałam zjeść tą padlinę, czując głód przeżerający mnie od środka. Mimo tego się nie przyznam. Znajdę coś w lesie, w końcu wiele zwierząt, na przykład lisy, mają mniejsze szanse w walce ode mnie. Jestem kaleką, ale nadal wilkiem.
Kątem oka zauważyłam, jak basior unosi brwi, wciąż patrząc na mnie.
Wzięłam głęboki oddech, czując jak mroźne powietrze wypełnia moje płuca.
- Jak straciłeś łapę? - zapytałam, starając się ukryć ciekawość przenikającą moje słowa.
Niepewnie zrobiłam krok w jego stronę, wyłaniając się z gęstej ściany krzewów.

Grayback?
Czytaj dalej »

wtorek, 18 października 2016

Od Graybacka

Przeciągnąłem się i wciągnąłem w płuca suche, mroźne powietrze. Ostatnio widywałem coraz mniej wilków, ale raczej mi to nie przeszkadzało.
Podniosłem się z ziemi i rozejrzałem wokół. Byłem głodny, a jako że samotny wilk w starciu z głodem raczej zbyt wielkich szans nie ma, trzeba było znaleźć coś martwego. Czasem rysie zostawiają jakieś ochłapy. Na niedźwiedzie nie było co liczyć.
Woń zgnilizny i śmierci zawiodła mnie nad mokradła, które w połowie należały do watahy. W sumie na mokradłach najczęściej też przebywałem.
Warknąłem gardłowo, gdy zobaczyłem czyje truchło leży na ziemi. Był to jeleń. Rosły, młody jeleń.
Rozdarłem skórę kłami i zabrałem się do jedzenia.
Czyjeś ślepia zajarzyły się w ciemnościach bagien.
<ktoś?>
Czytaj dalej »

Snorri cd Calme

- Nie wiem, jak go nazwę. - odparłem, wtulając pysk w jej futro. - Zależy.
- Od? - zamruczała i przytuliła mnie do siebie.
- Od wszystkiego. - oznajmiłem. - Od wyglądu, charakteru, usposobienia...
Calme uśmiechnęła się i oparła głowę na moim karku.
- A skąd wiesz, że to będzie on? A może to będzie ona? - zagadnęła, zamykając oczy.
- Bo wiem. Intuicja. - odpowiedziałem.
Wilczyca zachichotała i nie drążyła tematu dalej.
Ciekawe, o czym śniła. Na pewno o niczym przyjemnym, to wiem. Nie chciałem jej jednak o to pytać.
- A ty, jak myślisz? Basiorek czy waderka? - wyszczerzyłem się.
<Cal?>
Czytaj dalej »

Snorri cd Calme

Spojrzałem na śpiącą Calme. Przez sen "biegła", czyli poruszała łapami jak podczas biegu, a ponadto głośno parskała przez nos. Nagle błogą ciszę rozdarł jej krzyk:
- Nie!
- Calme?! - Poderwałem łeb z ziemi i rozejrzałem się w poszukiwaniu zagrożenia. - Calme, skarbie, to sen! Już dobrze...
Po minie wilczycy widziałem jednak, że nie, nie jest dobrze.
Uhh, teraz moją kruszynkę będą męczyć te sny? Faktycznie niezbyt dobrze.
- Calme, spok... - ugryzłem się w język. Calme nie lubiła być nazywana Calme kiedy się denerwuje. - Spokojnie, kochanie. Już jest dobrze.
Położyłem głowę na jej brzuchu, chcąc wyczuć chociaż minimalny zalążek życia.
<Cal?>

Czytaj dalej »

niedziela, 16 października 2016

Od Hiver

Spacerowałam po lesie, błądząc wzrokiem po rozłożystych koronach starych dębów. Złote liście wirowały w powietrzu, tańcząc, po czym bezgłośnie opadały na ziemię, ginąc wśród tysiąca im podobnych. Chłodny, orzeźwiający wiatr muskał subtelnie moje futro, a cienkie promienie słońca przedzierały się przez korony drzew, otulając nieśmiało wychylające się spod ściółki kwiaty. Wciągnęłam powietrze, a tysiące wymieszanych zapachów podrażniło mój nos, wprowadzając mnie jednocześnie w lepszy humor. Powietrze bowiem pachniało zimą. Pierwszym śniegiem, porannym szronem i zamarzniętą powłoką jeziora. Lodem, w którym można zobaczyć swoje zniekształcone odbicie i mrozem spowijającym wszystko dookoła. Zamknęłam oczy, wyobrażając sobie bezwładnie opadające płatki śniegu, tak maleńkie i piękne zarazem. Niby wszystkie razem, a jednak tak bardzo osamotnione.
Kątem oka wychwyciłam ruch, więc odwróciłam się, wwiercając swoje spojrzenie w złote oczy basiora alfa.
- O, Hiver, mam do ciebie sprawę. - posłał mi pospieszny uśmiech, podchodząc bliżej - Mogłabyś wybadać zamiary pewnego wilka? Kręci się po lesie, całkiem niedaleko. Chciałbym, żebyś go śledziła. Z twoimi umiejętnościami zwiadowcy powinno pójść gładko. To jak?
Basior mówił szybko, jakby gdzieś mu się spieszyło. Już miałam zapytać, czemu sam się tym nie zajmie, lecz powstrzymałam się. Jego wzrok był rozbiegany, a on sam wydawał się roztargniony i zdenerwowany.
Zamrugałam kilkakrotnie, stojąc wyprostowana i spięta. Przez krótką chwilę trawiłam jego słowa, układając je sobie w głowie. Posłał mi dość naglące spojrzenie, dlatego też po prostu skinęłam niepewnie łbem, w momencie się oddalając.
Na początku udałam się pod jedno z większych drzew. Miało ono koronę tak gęstą, że natrętne promienie światła praktycznie się przez nią nie przebijały. Ułożyłam się pod nim wygodnie, kładąc łeb na łapach i przymykając powieki. Starałam się odprężyć, zrelaksować, lecz po mojej głowie wciąż błąkały się słowa Snorriego. Westchnęłam, przewracając się na bok, lecz i ta pozycja mnie nie usatysfakcjonowała. Mrucząc pod nosem niczym stara, schorowana wilczyca, wstałam, podpierając się na przednich łapach. Zrezygnowana rozglądnęłam się w poszukiwaniu białej plamy zwiastującej obecność basiora, lecz nigdzie nie mogłam go dostrzec. Postanowiłam więc działać i odnaleźć tego, przez którego moja popołudniowa drzemka została brutalnie zakłócona.
Jako, że alfa nie podał mi dokładnej lokalizacji mego obiektu zainteresowania, a na wzroku nie mogę polegać w stu procentach, wciągnęłam powietrze, starając się wychwycić chociaż lekką nutę zapachu wskazującą jego obecność.
Już po chwili wiedziałam gdzie się udać. Zapach wydawał mi się dość znajomy, lecz nadal zbyt niewyraźny, bym mogła dokładnie określić jego właściciela. Przeszłam w trucht, a już zaraz w galop, brnąc do celu. Zapach był coraz bliżej, a ja nabrałam pewnych obaw co do tożsamości wilka. Nasilenie mojego zaniepokojenia było wprost proporcjonalne do zmniejszania się odległości.
Nie siliłam się nawet na szpiegowanie. Zdrowym okiem wychwyciłam ruch naprzeciwko mnie. Biegł, patrząc przed siebie, a z jego pyska nie mogłam wyczytać żadnych głębszych emocji.
- Stój. - wychrypiałam cicho, lecz byłam pewna, że mnie usłyszy. Zawsze miał dobry słuch.
Zatrzymał się, a jego uszy drgnęły niespokojnie.
- Nie masz nic lepszego do roboty? - zapytał, przekrzywiając łeb i spoglądając mi głęboko w oczy.
Jeszcze chwila, a utonęłabym w jego chłodnych, szarobłękitnych oczach. Chciałam odwrócić wzrok, lecz nie zrobiłam tego. Sama nie wiem, czy był to akt odwagi, czy głupoty, lecz ruszyłam do przodu, nie spuszczając z niego wzroku. On również uważnie mi się przyglądał, a jego mięśnie pozostały napięte i w każdej chwili gotowe do ataku. Zatrzymałam się i omiotłam wzrokiem jego ciało, patrząc na delikatne zarysy mięśni i liczne blizny.
- Co tu robisz? - zapytałam, wciąż mówiąc cicho.
Tak bardzo chciałabym do niego podbiec i wtulić się w jego szorstkie, szarorude futro. Kiedyś był dla mnie ważny, teraz, patrząc w jego oczy, nie poznaję go.
Głupia, pomyślałam, masz go nienawidzić, a chcesz jego bliskości.
- Czy to ważne? - oprzytomniałam, słysząc jego niski, zachrypnięty głos.
- To teren tutejszej watahy.
- Twojej watahy. - wysyczał, jakby czując odrazę do tego, że tu jestem.
- Tak. Mojej watahy. - odparłam dumnie, wiedząc, że go ranię - Z poprzedniej mnie wygnano.
- Dobrze wiesz, że nie mieliśmy wyjścia.
- Zawsze jest jakieś wyjście, braciszku. Wy po prostu nie mieliście chęci, by opiekować się kimś tak niezdarnym.
- Mniejsza o to. - odwrócił wzrok, tępo patrząc w przestrzeń przed sobą - Wiesz, że on chce, żebyś wróciła.
- Nie wrócę.
Przy tych słowach moje gardło ścisnęło się, a brwi zmarszczyły. Byłam tego pewna, lecz mimo to jakaś cząstka mnie chciała być przy nich. Czyżbym tęskniła? Po tym wszystkim?
- Jak chcesz. - westchnął, a ja dostrzegłam w jego oczach smutek, który teraz oplótł moje serce. Nie lubiłam, gdy się smucił.
- Po prostu stąd odejdź, proszę. To zaoszczędzi kłopotu nam obu.
- Obu? - warknął, a w jego oczach tym razem zatańczyły wściekłe ogniki - Nawet nie wiesz, jak on chce cię znaleźć. Nie może znieść myśli, że żyjesz. Obarczył mnie tym obowiązkiem, a jeśli go nie wypełnię, obiecał mnie zabić. Tyle dla niego znaczę. Nic.
- To nie moja sprawa. - byłam pewna, że strach ukryty głęboko w moich oczach mnie zdradzi.
- Wiem. Po prostu chciałbym, żebyś ze mną poszła. Obiecał, że nic ci nie zrobi.
- Jego obietnice nic dla mnie nie znaczą. Zresztą jak mam ci zaufać? Już raz mnie zdradziłeś.
- Po co więc miałbym robić to kolejny raz?
- Kłamcy już tak mają. - odparłam i odwróciłam się, powoli odchodząc.
- Jeszcze wrócisz, wiem to. - szepnął i odszedł, przechodząc w bieg.
Przez chwilę stałam z zamkniętymi oczyma, starając się wszystko sobie poukładać. Moje serce biło jednak zbyt szybko, a łapy drżały zbyt mocno, bym mogła się uspokoić.
Ruszyłam, oddychając ciężko. Skierowałam się w stronę jaskiń, gdzie spotkałam Snorriego.
- Alfo, śledziłam tego wilka. - oznajmiłam, siląc się nawet na blady uśmiech, lecz wyszedł on bardziej jak niemrawy grymas.
- I? - odłożył coś na bok, przenosząc na mnie swoje ciekawskie spojrzenie
- To nikt ważny, zwykły wilk. Zbłądził, ale teraz opuścił już nasze terytorium.
- Dobrze, dziękuję, Hiver.
Skinęłam łbem i wyszłam, udając się na mokradła. Miałam pewność, że nie będzie tam wielu wilków, więc będę w stanie na spokojnie pomyśleć.
Nie myliłam się. Usiadłam w cieniu, opierając grzbiet o chłodną powierzchnię skały. Zamknęłam oczy i zawyłam cicho, rozpaczliwie, wyrzucając z siebie wszystko, co ciążyło mi na sercu.
Czytaj dalej »

sobota, 15 października 2016

Nowa wadera!

Witaj, Okami!


Okami to cicha i inteligentna wilczyca.
Sterujący: MagicWolf - doggi
Czytaj dalej »

Moon cd. Snowy

Popatrzyłem z zaciekawieniem na Snowy'ego
-No co?-zapytałem.
-Czemu jak mówisz o Celly to jesteś przygnębiony i smutny?
Odwróciłem wzrok od basiora.
-Długa historia... Nie. Nie chce o tym rozmawiać-po policzku spłyneła mi łza...
-Przepraszam-powiedział snow-Nie to nie, twoja sprawa-Snow popatrzył na mnie ze współczuciem
–Ja... ja wolę być teraz sam...
Odszedłem. Trochę się błąkałem. Po paru minutach poszedłem na łąkę i pomyślałem, że prześpię tam całą noc. Nad rankiem  od razu poszedłem do lasu, gdzie zobaczyłem śpiącego Snowy'ego.
-Wstawaj leniu!-powiedziałem-Trzeba iść coś zjeść! zawołałem radośnie i szybko.
-Humor ci się widze poprawił!
-A, trochę...-powiedziałem radośnie-Łąka zawsze poprawia mi humor! No to chodź, zjemy coś!Ukryliśmy się w krzakach i czyhaliśmy na dwa zające.
-Skaczemy na trzy-szepnąłem-Raz... dwa... trzy...
I złapaliśmy upragnione zające. Potem poszliśmy do potoku.
-Snow, mam pytanie.
<Snowy>
Czytaj dalej »

Od Snowy'ego

Po tym jak Moon mnie znalazł, poprosiłem go żeby pokazał mi watahę.
-Ten tu biały wilk to ojciec Celly i Floe, jest też alfą-słuchałem z zaciekawieniem co Moon mi mówi. Gdy przedstawił mi całą watahę poszliśmy na łąkę.
-Ale tu jest fajnie!- zawołałem
-No!-zgodził się-To jest najlepsze miejsce w lesie, wszystkie szczeniaki tutaj chodzą! Ale pójdziemy jeszcze w jedno miejsce...
 Moon zaprowadził mnie do potoku. Siedzieliśmy w wodzie i rozmawialiśmy. Potem poszliśmy do ulubionego miejsca Moona, czyli pod wielki dąb, ten sam, w którym się ukryłem. Moon opowiadał mi jak się tutaj znalazł i ile tutaj był...
-Moon mam pytanie...
<Moon>
Czytaj dalej »

Od Snowy'ego

Była piękną gwieździsta noc. Nie, wspaniała noc. Ja i mama jak co nocy spacerowaliśmy po lesie. Nagle usłyszałem strzały.
-Mamo co to!?-zapytałem przerażony, nigdy w życiu  nie słyszałem czegoś takiego.
-Uciekaj Snow! Uciekaj do naszej watahy!- mama krzyknęła przerażona. Bez zastanowienia i zbędnych pytań pobiegłem przed siebie. Biegnąc na oślep zgubiłem się, wszystko wydawało się być takie samo. Było mi zimno i byłem głodny.Wszedłem do wydrążonego konara starego dębu, gdzie zmorzył mnie sen.Gdy się obudziłem zauważyłem, że ktoś nade mną stoi
-Hej, zgubiłeś się młody?- zapytał mnie znajomy głos.To był Conall!
-Conall czy to ty?!-zapytałem basiora
-Conall? Nie! Ja jestem Moon!
-Coś ty! Jesteś Conall, z mojej watahy! Byliśmy przyjaciółmi! Jestem Snowy! Nie pamiętasz mnie?
Basior przyglądał mi się uważnie
-Snow to ty! Pamiętam cię! Ale ja na serio nie nazywam się Conall. Jestem Moon!
-Gadaj co chcesz, ja wiem,że jesteś Conall
Basior znów przyglądał mi się z zaciekawieniem.
- No dobra, BYŁEM Conall, ale mów mi Moon. Proszę...
-No dobra...
<Moon?>
Czytaj dalej »

Nowy basior!

Witaj Snowy!
Snowy jest miłym, lecz nieśmiałym basiorkiem. Powitajmy go ciepło!

Kontakt: Skubi09 (howrse)

Czytaj dalej »

Nowa wadera!




 Witaj Luna!
Luna jest śmiałą, odważną i wierną waderą. Powitajmy ją ciepło!

Kontakt: Lady_cokie-Howrse 
Czytaj dalej »

Od Moona-wyprawa

 Szliśmy przez las a Celly całą drogę ględziła np. daleko jeszcze, ale super pierwsza wyprawa!, ile jeszcze będziemy szli. Wreszcie doszliśmy do tundry -łał-powiedzieliśmy jednocześnie a później się zaśmialiśmy-ale tu pięknie! I tyle kwiatów i tyle zajęcy i tyle trawy i tyle wszystkiego!-Krzyknęła Celly.-No na serio pięknie i spokojnie ale fajnie-odpowiedziałem-no to co robimy zapytała zaciekawiona celly-nooo jeszcze nie wiem ale na pewno coś wymyślimy-narazie chodź zwiedzimy- no i tak rozmawialiśmy i spacerowaliśmy-ale ona jest piękna-pomyślałem-i tak słodko wygląda cała w kwiatach. O Boże chyba się zakochałem!-Nagle stanąłem nie mogłem tego poukładać przecież to moja przyjaciółka przyjaciół się lubi a nie kocha! -Co się stało czemu nie idziesz?- Zapytała-a nic-otrząsnąłem się z myśli-no to co morze się pobawimy? -Jasne-odparłem trochę zakłopotany tą sprawą i tak zeszło nam do nocy. Gdy celly smacznie spała ja wybrałem się na nocny spacer.-Niekapóję tego! mam jej powiedzieć jutro lub dziś a czy wogóle jej powiedzieć!-Myśli kłębiły mi się w łepetynie -ach powiem jej to i to już jutro na pewno odwzajemni moje uczucia. Byłem bardzo pewny siebie-ale co jak odmówi- moja pewność zmalała-a co jak mnie znienawidzi i nic z tego nie będzie-posmutniałem-no dobra czas wracać jestem bardzo śpiący. I wróciłem udało mi się nie obudzić Celestial chwile leżałem aż w końcu zasnąłem.
Następnego dnia Celly obudziła się pierwsza chyba gdzieś poszła ale gdy ja się obudziłem  widziałem ją jeszcze piękniejszą niż kiedykolwiek stała przy wschodzie słońca była taka piękna i urocza nie mogłem wytrzymać. –O wreszcie wstałeś-powiedziała łagodnym głosem -patrz jaki piękny wschód słońca- -no na serio ładny- odpowiedziałem.
-Chodźmy zapolujemy na jedzenie a przy okazji widziałam nie daleko wodopój morze ze mną pójdziesz?-Zapytała-ja-jasne-zająknąłem się-co ty taki ponury jesteś, cos ci się przyśniło?- nie wierz chodźmy coś zjeść-unikałem tematu-no dobra- bąknęła zamyślona-patrz tam jaki wielki zając wystarczy dla nas dwojga-powiedziała Celly-no na serio wielki-powiedziałem obojętnie-Celestial przyczaiła się na zająca i słychać było tylko szelest krzaków-no to mamy śniadanie-odpowiedziała trochę ponuro-co jest? zapytałem --a nic-po śniadaniu poszliśmy do wodopoju trochę się pokąpaliśmy i wróciliśmy do tundry. Tak zeszedł nam cały dzień Celly trochę się rozchmurzyła i bawiliśmy się. Po zabawie byliśmy okropnie zmęczeni i patrzyliśmy z klifu na zachód słońca-Celly?-zacząłem-co?-zapytała jak zawsze zaciekawiona-no bo ach--no co?-pytała dalej-wykrztuś to-trochę zwlekałem ale powiedziałem-C-Celly ja-ja ciebie KOCHAM! Kochałem się w tobie od dłuższego czasu ale nie miałem kiedy ci to powiedzieć. Jesteś piękna i urocza zabawna i taka otwarta musiałem ci to powiedzieć bo bym nie wytrzymał. Mam nadzieję, że też mnie kochasz czy chcesz być moją...?

Czytaj dalej »

Od Celestial-wyprawa

Wszystko wydawało się niesamowite! Moon był niesamowity... Coraz częściej przyłapywałam się na gapieniu na niego i podobnych stwierdzeniach. Truchtałam po jego prawej stronie, czasem ocieraliśmy się łopatkami. Miał krótsze, bardziej szorstkie od mojego futro. Ale tata uważa, że to moje jest wyjątkowo długie i miękkie. W końcu stanęliśmy u kresu naszej wyrawy. Przed nami rozciągała się cudowna przestrzeń, niekorzesana żadnymi drzewami. Czułam wolność, która rozpierała moje serce, napełniała je błogim ciepłem. Łatwo było dostrzec tu zwierzynę, więc gdy nacieszyłam się skakaniem po łące wyruszyłam na małe polowanie...

* * *
Patrzyłam na zachód słońca, które malało na choryzoncie, zostawiając mnie samotną, na wielkim świecie, wraz z wielkimi marzeniami. Wtedy podszedł do mnie Moon. Był wspaniałym przyjacielem. Lepszego mieć nie mogłam...
Celly?-zaczął cichutko...
-Tak?-zaciekawiona spojrzałam mu w oczy.
-No bo... Ach...
-No co?-uśmiechnęłam się delikatnie-Wykrztuś to z siebie!-lekko trąciłam go nosem. Zwlekał, najpewniej dobierając właściwe słowa. Wiedziałam, że to co mi powie będzie ważne. Bardzo ważne.
-C-Celly... J-ja... Ja ciebie KOCHAM! Kochałem się w tobie od dłuższego czasu, ale nie miałem kiedy ci o tym powiedzieć. Jesteś piękna i urocza zabawna i taka otwarta musiałem ci to powiedzieć bo bym nie wytrzymał-Moon mówił szybko, wpadając w moje tępo, gwarę i ton...
-Mam nadzieję że też mnie kochasz... Czy chcesz być moją...?
Słowa Moona zadziałały na mnie od razu, gdy zdałam sobie z nich sprawę. Basior spojrzał mi w oczy. Nie... To nie miało tak być! Odwróciłam się i wciskając ogon między nogi odeszłam kilka kroków. Usłyszałam, szelest suchych liści, na których przysiadł mój przyjaciel. Zatrzymałam się. Nie chciałam patrzeć mu w oczy. Nie chciałam go wogule widzieć. Nie chciałam go znać!
-Moon...-powiedziałam poważnie i powoli-Ja... Ja nie mogę!-łza spłynęła po moim policzku, po czym opadła na ziemię. Moon zatrzymał się, nie słyszałam jego kroków, tylko przyspieszony oddech. Nie mogę!
-Ty... Ty jesteś przyjacielem! Ty byłeś nim zawsze, Moon! My jesteśmy młodzi i tak dalej, a ja... To nie to co mama z tatą, czy Flora i Mirabilis. Moi rodzice byli po prostu dla siebie stworzeni, a moja siostra... Ona i Mira nigdy nie byli przyjaciółmi... To za szybko przerodziło się w miłość! A ty... Kocham Floe, Mirabilisa i resztę, ale... Ty byłeś zawsze taki bliski...-moje wyznania przerwał szloch. Nie zastanawając się długo ruszyłam w stronę lasu. W stronę domu. Przez całą drogę, ja i Moon nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Po dwóch dniach beztroskiej zabawy, ta perspektywa wydawała się mi... dziwna.
Czytaj dalej »

piątek, 14 października 2016

Floe cd Mirabilis

Byłam w tej chwili zła.
Zła po prostu na wszystkich.
Convel i Harda sobie poszli, reszta miała nas gdzieś, a mama i tata stwierdzili, że chcą mieć nowego szczeniaka! Jakbyśmy my im nie wystarczyli!
Wtuliłam pysk w futro Mirabilisa, który był już co najmniej dwa razy większy ode mnie i próbowałam nie udawać złej.
Nie wyszło.
Siedzieliśmy tak więc z Mirabilisem, oboje zrozpaczeni i zdenerwowani.
- Flo. - odezwał się nagle basiorek, przesuwając swoim mokrym językiem po mojej głowie. - Flo. Myślisz, że nic im się nie stanie?
- Nie powinno... - odparłam w zamyśleniu. - Nie powinno.
- Taak... - mruknął. - Trzeba być dobrej myśli.
<Mirabilis?>

Czytaj dalej »

Konkurs!

Rozpoczął się konkurs plastyczny!

Więcej można przeczytać tutaj.


Czytaj dalej »

Mirabilis cd Floe

- Może nic mu się nie stanie - westchnąłem. - Mam taką nadzieję.
- Zawsze będę przy tobie, Mirabilis. Nie martw się o ojca - szepnęła w moją pierś.
Wstałem powoli, rozglądając się wokół.
- To... co teraz? - spytałem.
- Nie wiem. Może chodźmy poszukać twojej mamy? Ona cię zrozumie - zaproponowała Flo.
- Masz rację. Ona mnie zrozumie i wesprze. Chodźmy.
Floe również wstała i ruszyła przed siebie, obserwując mnie kątem oka. Wlokłem się kawałek za nią. Zupełnie straciłem chęci do życia. Mamy prawie nie widuję, teraz ojciec również gdzieś poszedł... co za ironia losu.
Głupi los.
Głupia ironia.
Chcę tylko znaleźć mamę i wypłakać się w jej futro.

<Wybacz długość, Floe, ale mam brak wełny :c>
Czytaj dalej »

Convel cd Harda (wyprawa cz.1/4)

 <Serio, słońce? Musiałaś mnie gonić? xd>
Biegłem przed siebie przez tą pustą, cichą połać ziemi. Aurum wytrwale dotrzymywał mi kroku, kątem oka lustrując otoczenie. Usłyszałem jazgotliwy krzyk gdzieś nad sobą.
- Sępy - stwierdziłem, zaciskając zęby. Zerknąłem na towarzysza, nie zwalniając biegu. - Pomożesz mi, prawda?
Ryś skinął swoim biało-złotym łbem. Biegliśmy dalej, ale krzyki sępów były coraz bliżej. I ewidentnie było ich coraz więcej. Nic dziwnego. Na tym bezkresnym pustkowiu musiały naprawdę zgłodnieć. Ciepłokrwisty ryś i pokanych rozmiarów wilk polarny na płaskiej ziemi to jak niebiański przysmak na pustyni.
Usłyszałem łopot skrzydeł tuż nad nami. Ptaki były szybsze. Zahamowałem gwałtownie, wbijając pazury w ziemię i o mało nie przywalając o nią łbem. Sępy zbliżyły się, skrzecząc dziko. Razem z Aurum rzuciliśmy się na nie, unikając ostrych szponów tych mięsożernych ptaków.
- Convel! - usłyszałem krzyk. To mnie rozproszyło. Spojrzałem za siebie. Harda biegła w naszą stronę. Ta chwila nieuwagi wystarczyła jednak, by jeden z sępów zadał mi pazurami bolesną ranę na boku.
- Aaargh! - ryknąłem. Poczułem na boku ciepłą ciecz. Zagryzłem sępa i upadłem na ziemię.
Nie mdlej, bracie, nie umieraj. Wytrzymaj.
Po chwili dzikie skrzeki ustały. Ciepły język rysia oczyścił moją ranę. Harda stanęła nade mną, więc sam też się podniosłem. Ryś wtulił się w mój bok, w ranę, nieco tamując krew.
- Harda, co ci strzeliło do głowy, żeby tu za mną przyleźć?! - zdenerwowałem się. - Nie możesz zostawić Mirabilisa. Wracaj do domu.
- Nie, Convel. To ty wracaj - odparła.
- Nie wybieram się na Czarny Grzbiet bez powodu. Wrócę cały, obiecuję - szepnąłem i liznąłem ją po pyszczku. Odwróciłem się.
- Byłeś przy Mirabilisie, gdy ze mną było źle. Potem... zniknęłam - urwała na chwilę. - Teraz i ty chcesz go opuścić? - dokończyła szeptem. Zatrzymałem się wpół kroku.
- Nie - powiedziałem. - Wrócę. Ja wrócę, Harda. Niedługo. A ty wróć teraz.
Zaległa cisza. Ruszyłem dalej przed siebie, nie mogąc dłużej wytrzymać jej towarzystwa. Moja Harda... zniknęła na tak długi czas. Prawie jej nie widywałem. A teraz, gdy wyruszam na Czarny Grzbiet po ważne rzeczy i przygodę, próbuje mnie zatrzymać.
- Convel, idę z tobą! - krzyknęła za mną. Odwróciłem się, by stanąć w cztery oczy z moim słońcem z nad potoku.
- Nie możesz zostawić naszego syna - warknąłem. Aurum drgnął, wyczuwając moją wściekłość.
- Ty też nie powineneś. Jeżeli ty idziesz, idę z tobą.
- Nie narażaj się, Harda! Nie możesz!
- A ty to niby możesz?!
- To moja sprawa. Mówię ci, wrócę cały i zdrowy. A Mirabilis...
- Poradzi sobie. Jest już duży - odparła. - Proszę cię. Nie idź. Zrób to dla mnie - szepnęła po dłuższej chwili milczenia.
Westchnąłem, zamyślając się.
- Skoro tak uważasz, dołącz do nas. Ja nie wracam. Nie teraz - powiedziałem. Tak naprawdę nie chciałem, by była ze mną i narażała życie na Czarnym Grzbiecie. Ale Harda była uparta.

<Harda, to jak? Wracasz, czy kontynuujemy wyprawę razem?>
Czytaj dalej »

Od Hardej

Błądziłam po terenach watahy niczym duch. Nigdzie, ale to nigdzie nie mogłam znaleźć Convela! Byłam coraz bardziej zdenerwowana, aż w końcu pobiegłam do alfy, Snorriego.
- Snorri! - wydyszałam. - Gdzie jest Convel?! Nie mogę go znaleźć!
Snorri nie wydawał się szczególnie poruszony tą informacją. Zdenerwowało mnie to. A co, jak nie wróci na noc?! A co, jak coś mu się stanie?...
- Harda. - zaczął Snorri, tym swoim spokojnym, niskim głosem. - Convel... on poszedł na wyprawę.
Zatkało mnie.
Na wyprawę? Bogowie, oby w jakieś bezpieczne miejsce....
- A gdzie? - dociekałam, nerwowo przestępując z nogi na nogę.
Potężny basior przełknął hałaśliwie ślinę.
- Na Czarny Grzbiet... - odparł. - Harda...!
Ale ja już go nie usłyszałam. Ruszyłam przed siebie. Musiałam go dogonić.
Musiałam.
<Convel? Mam focha :c >
Czytaj dalej »

Wyprawa

Convel wyrusza na wyprawę na Czarny Grzbiet!
Czytaj dalej »

Convel cd Snorri

Skinąłem łbem. Snorri był dobrym Alfą, a jeszcze lepszym przyjacielem. Szkoda, że mogę go już więcej nie zobaczyć. Wstałem z ziemi i pożegnałem się z nim. Ruszyłem biegiem przed siebie. Gawrę ominąłem szerokim łukiem. Nie chciałem, żeby Mirabilis widział mnie w takim stanie. Byłem zdruzgotany i rozbity. Nie potrafiłbym biec dalej po pożegnaniu z synem. To tak jakbym powiedział: Mirabilis, wyruszam w góry żeby się zabić.
Biegłem uparcie na północ. W końcu wyczułem granicę naszych terenów. Zaciągnąłem się tym znajomym zapachem; nawet gdybym miał zginąć na tej wyprawie, będę umierał z rodzinną wonią.
Niedługo potem stanąłem na otwartej przestrzeni. Mnóstwo dzikich, groźnych zapachów. Wszędzie odsłonięty teren, na którym nijak możnaby się schować. Wiatr gwizdał złowieszczo, nie znajdując żadnej skały, od której mógłby się odbić. Byłem narażony na wielkie niebezpieczeństwo. Ta dziwna, jakby obumarła przestrzeń ziała grozą. Daleko na północy majaczyło przysłonięte gęstą mgłą pasmo górskie, zwane Czarnym Grzbietem. Właśnie tam chciałem się udać.
Wiatr ucichł. Nie obejrzałem się za siebie. Zostawiłem wszelkie wspomnienia z tyłu, na rodzinnych terenach. Czy powrócę z tej wyprawy? To jedna, wielka niewiadoma. Sprintem ruszyłem przed siebie, wsłuchując się w tą głuchą, upiorną ciszę, która napierała na mnie ze wszystkich stron, dając poczucie nieziemskiego zagrożenia.
Czytaj dalej »

Calme jest w ciąży

Calme jest w ciąży ze Snorrim!

Czytaj dalej »

Floe cd Mirabilis

Przytuliłam ostrożnie wilka do siebie. 
Też się obawiałam tej wyprawy... Przecież tylko szaleńcy i samobójcy idą na Czarny Grzbiet. 
- A... a co jak mu się coś stanie? - parsknął Mirabilis w moje futro. - Przecież to niebezpieczne miejsce, nawet bardzo...
Chciałam zapewnić Mirabilisa, że nic się nie stanie, ale... nie umiałam. Po prostu nie umiałam tego zrobić. 
Tata mówił, że tam mieszkają jakieś groźne zwierzęta. Podobne do nas, ale mniejsze i bardziej wredne. Żyją w grupach, a tata Convela jest jeden...
Zadrżałam.
- Nic się nie stanie. - zapewniłam go. - Nic się nie stanie...
Jejku, Mirabilis był już ode mnie przynajmniej dwa razy większy! Tak samo jak Celly, Moon i inni...
<Mirabilis?>
Czytaj dalej »

Snorri cd Convel

- Jesteś szalony, Convelu. - powiedziałem, patrząc w oczy basiora.
- Wiem. - odparł mi basior. - Wiem, że jestem szalony.
Skinąłem łbem.
Udzieliłem mu pozwolenia na prawdopodobnie samobójczą wyprawę. Ale przecież odważniejszego wilka nigdy nie znałem...
- Potrzebujesz czegoś? - zagadnąłem, próbując zyskać na czasie. Miałem tak złe przeczucia...
- Hmmm... - Convel zamyślił się i przysiadł na ziemi. - Nie. Chyba nie.
- Mhm. W porządku. - mruknąłem bardziej do siebie niż do niego.
Śnieżny wilk chyba jednak zauważył mój niepokój, gdyż szepnął:
- Nie bój się, alfo. Wrócę cały i zdrowy.
- Obiecujesz? - Popatrzyłem w jego oczy.
- Obiecuję. - Beta nie odwrócił wzroku, wpatrywał się w moje oczy równie intensywnie co ja w jego.
- Idź więc. - zarządziłem.
W głębi mojego serca czaił się strach.
Czytaj dalej »

Od Mirabilisa

Stanąłem po kolana w topniejącym śniegu. Byłem totalnie zmęczony, na szczęście gawra już niedaleko. W pysku trzymałem dwa, wielkie, świeżo upolowane króliki. Jeden dla mnie, drugi dla Floe.
To, co stało się kilka tygodni temu, było wyjątkowo wspaniałym wydarzeniem. Oboje powiedzieliśmy sobie prawdę, okazało się, że ja kocham Floe, a ona mnie. Teraz robię dla niej wszystko, żeby była szczęśliwa. Dziś wyruszyłem na polowanie. Trochę to trwało, zanim udało mi się upolować dwa, pokanych rozmiarów zające, ale w końcu się przecież  - jak widać - udało.
Westchnąłem głęboko i ruszyłem dalej. Wędrówka przez zaspy nie sprawiała mi już tyle trudności, co na początku zimy. Według takiego jednego lisa, Aleksieja, jestem trzy razy większy niż na początku zimy.
Dotarłem wreszcie do gawry, która jest teraz stałym miejscem naszego pobytu. Położyłem króliki przed śpiącą Floe i trąciłem ją nosem.
- Flo, wstawaj. Mam śniadanie - szepnąłem. Floe podniosła się z ziemi z wesołym uśmiechem i liznęła mnie po pyszczku. Zarumieniłem się lekko.
- Króliki? Wow, duże - powiedziała z podziwem i zajęła się jedzeniem. Dołączyłem do niej. Resztki zakopaliśmy na krawędzi polany. Usiedliśmy w miejscu, w którym śniegu było stosunkowo niewiele i zapatrzyliśmy się w las.
- Słyszałeś już nowiny? - spytała Floe.
- Jakie?
- Czyli nie. Mój tata przyszedł tu rano i powiedział, że Convel wyrusza na wyprawę.
- Co?! - zdenerwowałem się lekko.
Jak ojciec może robić mi coś takiego? Mamy prawie nie widuję, ostatnio to już w ogóle. On znika na całe dni, czasem na dłużej. Muszę być odpowiedzialny, ale wiem, że na tatę zawsze mogę liczyć. A teraz i on zamierza mnie zostawić?!
- No... to, co usłyszałeś - szepnęła smutno Floe.
- Gdzie się wybiera?
- Na Czarny Grzbiet.
Zatkało mnie, a do oczu napłynęły mi łzy. Czarny Grzbiet jest najgroźniejszym miejscem jakie znane jest naszej watasze. Co on zamierza? Dlaczego właśnie tam? Czemu tak ryzykownie?
Floe wtuliła się w moją pierś. Wiedziała, że jest mi ciężko z tą wiadomością. I tak polowałem za nas oboje, towarzyszyłem jej, pomagałem i wspierałem. Nigdy nie oczekiwałem niczego w zamian.
- Ale ty, zostajesz przy mnie, prawda? - chlipnąłem.
- Będę przy tobie zawsze, Mirabilis - odparła smutno, ale przekonująco. Wtuliłem nos w futro na jej karku, zaciskając ślepia.

<Flo? Co dalej?>
Czytaj dalej »

Od Convela

Wiosna zbliżała się powoli. Wszędzie leżał jeszcze śnieg, ptaki były ledwo słyszalne, jelenie przemykały między bezlistnymi drzewami i krzewami, a wilki...
Wilki żyły jakby nie było jutra. Teraz w niewielu miejscach można było spotkać kogoś z naszej watahy. Wszyscy byli w rozsypce, niektórzy dawno już nie dawali o sobie znać. Mirabilis dużo czasu spędzał na zabawach z Floe, Celestial i Moon, którego dane mi było poznać tylko ze słuchu, wyruszyli na wyprawę do tundry...
Eh, życie. Jakbyś miało mordę, to byśmy inaczej pogadali. Nawet moja Harda ostatnio gdzieś zniknęła. Nie mam pojęcia, co się z nią dzieje. Wróciła do siebie, Znachor rzeczywiście jej pomógł, ale teraz... nie ma jej przy mnie. Nie ma. A powinna być.
Gdzieś między zaspami topniejącego śniegu dostrzegłem rozkwitający przebiśnieg. Podszedłem bliżej. Nagle obok mnie znalazł się wierny Aurum, mój towarzysz, ryś. Oboje wpatrywaliśmy się tępo w biały kwiat na wiotkiej, zielonej łodyżce.
W kwiat symbolizujący nadejście wiosny.
Wiosny, pory roku pełnej radości i odnowienia.
A Hardej nie było przy mnie.
Snorri więcej czasu spędzał z Calme.
Szczeniaki dbały o siebie, polowały i bawiły się.
Z innymi wilkami nie utrzymywałem kontaktów.
Całe dnie spędzałem na włóczęgach po lesie, urządzając z Aurum małe polowania na jelenie i sarny. Życie dało mi w kość, potrzebowałem wytchnienia.
- Gdzie jesteś, Harda? Co się stało, że nie ma cię przy mnie? - szepnąłem zrozpaczony, a po moim futrzanym policzku spłynęła łza. Opadłem na ziemię, potrząsając łbem. Aurum wtulił się w mój ciepły bok, mrucząc uspokajająco. Ale to nic nie dało.
Po kilkunastu minutach chwiejnie podniosłem się z ziemi.
Wyruszę na wyprawę - pomyślałem. Do najbardziej niebezpiecznego miejsca jakie znam.
Szybko odszukałem Snorriego. Szczeknąłem cicho, zwracając na siebie jego uwagę.
- Snorri, wyruszam na wyprawę. Na Czarny Grzbiet - oświadczyłem, gdy spojrzał na mnie. Alfa zlustrował mnie od stóp do głów, po czym przeniósł wzrok na rysia. Otworzył pysk, żeby coś powiedzieć, ale uprzedziłem go:
- Aurum idzie ze mną.
Snorrs zamknął pysk i spojrzał na mnie uważnie. W jego oczach dostrzegłem iskry smutku.
- Wiesz, jak wielkie jest ryzyko na Czarnym Grzbiecie? - spytał cicho, jakby błagał, żebym tam nie szedł.
- Wiem - odparłem, wbijając w Alfę pewny siebie wzrok. Aurum otarł się o mój bark. - I dlatego właśnie tam się wybieram.

<Snorri? Jestem szalony, co ty na to?>
Czytaj dalej »

czwartek, 13 października 2016

Snorri cd Calme

Uśmiechnąłem się szeroko do wilczycy, którą tak kochałem. Spojrzałem w te śliczne ciemne wesołe oczy i przestąpiłem z łapy na łapę.
- To co? - zapytałem, nadal patrząc jej w oczy.
Odpowiedziała mi promiennym uśmiechem, który wyrażał więcej niż tysiąc słów. Podszedłem do niej.
W tej chwili nawet drzewa i trawa zamilkły, pozwalając na niemą pieśń dwóch serc.
- Calme. - wymruczałem w jej futro przesiąknięte zapachem watahy.
Calme zamruczała rozkosznie, przytulając się do mnie.
- Może... znajdźmy jakieś ustronne miejsce? - zapytałem z uwagą, rozglądając się wokół.
- Chętnie. - szepnęła, ocierając się o mój bark.
Zadrżałem.
***
- Snoori... - Wilczyca obok mnie podniosła głowę z mojego brzucha. - Jak myślisz, basiorek czy waderka?
- Basiorek. - odpowiedziałem zdecydowanie. - Jestem tego pewien.
<Calme?>
Czytaj dalej »

środa, 12 października 2016

Wyprawa!

Znalezione obrazy dla zapytania white and black wolf pup

Celestial i Moon wyruszają na wyprawę do tundry



Czytaj dalej »

Od Moona - wyruszenie na wyprawę

-JeeeeeeeJ! Jupi! Jej! Ale ekstra, ale super ale... Jej!-krzyknęła Celly na cały las -Wyprawaaa! Nareszcie coś ciekawego! Nareszcie coś się dzieje! Nareszcie jakaś przygoda! Nareszcie opuszczam las!-wariowała i skakała obok mnie.
-No dalej Moon!-poganiała-No szybciej! Czemu się tak guzdrzesz?! Przygoda czeka! I wyprawa i nasza TUNDRA!
Była taka podekscytowana...
-No, zamiast krzyczeć tu obok mnie morze byś się pożegnała z rodzicami-powiedziałem trochę podirytowany tym wrzaskiem
-No dobra- bąknęła i poleciała do swoich rodziców. Kiedy wróciła ja zdążyłem pożegnać się z wszystkimi.
-No to idziemy. Wyprawa jej!-udzielił mi się jej entuzjazm.
<WYPRAWA!>
Czytaj dalej »

wtorek, 11 października 2016

Snorri cd Calme

- Calme... No bo ja... Ehh. - mruknąłem, patrząc na waderę.
Szliśmy sobie wydeptaną ścieżką, tak znajomą wszystkim wilkom. Tym razem była mi obca.
- Taak? - zapytała, przytulając się do mojego futra.
Cóż... Było mi trudno to powiedzieć. Nie wiem czemu, ale nie chciało mi to przejść przez gardło.
- Poczekaj chwilkę. - parsknąłem i zatrzymałem się.
Było dosyć zimno, a niebo przybrało barwę ciemną jak głębia wody w Rusałczy Tydzień. To na pewno dobry czas...? Jesteśmy już po wojnie, zima się kończy, przybędzie pożywienia...
Tak. Dobry.
Lepszego już nie będzie, chyba, że za rok.
- Chciałbym szczeniaka. - Mówiąc to, spojrzałem prosto w jej śliczne oczy.
<Cal?>
Czytaj dalej »

poniedziałek, 10 października 2016

Ayame cd Grayback

Całkowicie zapominając o bożym świecie, zasnęłam, przytulając się do futra basiora.

XxX

Zasnęłam szybko, ale miałam koszmar. Cały czas widziałam obraz martwej siostry i rodziców. Przez co nieco się rzucałam przez sen.
Obudziłam się, gdy słońce zaczęło wchodzić. Promienie słońca przenikały przez krzaki i korony drzew. Mimo to, było zimno.
- Grayback. - szturchnęłam delikatnie wilka. Ten coś mruknął pod nosem, ale się nie obudził. Powtarzałam więc tę czynność, aż w końcu ujrzałam jego otwarte oczy.
- Co się stało? - spytał ziewając
- Mieliśmy szukać innych. Ale trzeba coś zjeść, a teraz jest najlepsza pora. - nie czekając na odpowiedź, wygrzebałam się z pod pnia i otrzepałam futro ze śniegu.
- Widzę, że humor ci się ustatkował. - spojrzeliśmy po sobie.
- Tak... Dzięki za wczoraj. - mruknęłam i ruszyłam przed siebie.
On tylko kiwnął głową i bez zbędnego gadania ruszył za mną.
Niedaleko było miejsce, gdzie jest dużo jedzenia, nawet jak na zimę. Otóż jest tam wodopój, A ze względu na początek zimy, jeszcze nie zdążył zamarznąć.
W oddali, zamiast jedzenia, zobaczyliśmy jakieś inne zwierzę...
- Kto to? - zmrużyłam oczy i spojrzałam na nieznajomego wilka. Tak. To na pewno wilk.
- Chodźmy to sprawdzić. - odparł wilk.
- No EJ. A jeśli nie specjalne lubi obcych ?
- Możemy więc się zakradnąć, ale w tedy uzna nas za zagrożenie. - wzruszył ramionami i ukrył się za pobliskim drzewem, patrząc ma mnie.
- Ah... Twój plan jest lepszy. - przewróciłam oczami.


Grayback?
Czytaj dalej »

niedziela, 9 października 2016

Grayback cd Ayame

Uhh... Nie miałem pojęcia co zrobić w zaistniałej sytuacji.
Ostrożnie i delikatnie przytuliłem wilczycę do siebie.
- No już, nie płacz... - wymruczałem w jej futro.
Nie przeszkadzało mi to, że się wtula. Przeciwnie, bardzo cieszyłem się, że wreszcie mogłem poczuć jakieś kojące ciepło.
Ayame nadal cicho szlochała, lecz powoli, bardzo powoli zaczęła się uspokajać.
- No, już dobrze... - Przytuliłem ją do siebie mocniej.
Jej futro pachniało sosnami.
Odgarnąłem śnieg z ziemi wokół nas. Chociaż i tak do snu wolałem znaleźć inne miejsce, bardziej wygodne.
Moją uwagę przykuł zwalony konar. Zapewne świetnie osłaniałby od deszczu, śniegu i wiatru. 
- Ayame. - odezwałem się nagle. - Zaczekaj chwilkę.
Dałem susa do mojego upatrzonego schronienia i oczyściłem je ze śniegu, liści oraz gałęzi.
- Chodź. - poprosiłem, przywołując waderę do siebie.
Wilczyca sennym krokiem podeszła do mnie i ułożyła się przy konarze.
- Śpij. - wymruczałem, kładąc się tuż przy niej. - Jutro poszukamy innych...
<Ayame?>
Czytaj dalej »

sobota, 8 października 2016

Ayame cd Grayback

- Ja... Nie mogę. - bezsilnie usiadłam, wpatrując się w swoje łapy,jednak starając się nie ukazywać żadnych emocji.
- Czemu? - wilk zbliżył się i zajął miejsce obok mnie.
- Cały czas próbuje o tym zapomnieć o moim wcześniejszym życiu.czasem mi się to udaje... Ale potem znowu wraca. Wspomnienia... tylko te złe,Jakby te dobre nie istniały. Ciągle mam koszmary, przez co nie sypiam w nocy. Nic nie daje mi ukojenia. Nie ma niczego, co pozwoliłoby mi o tym nie myśleć,nie przeżywać na nowo straty mojej rodziny, mojego domu... Wraz z tym, straciłam cząstkę siebie. - nie chciałam nikoum ufać. Nikomu nie mówić. To i tak by nic nie dało. Tylko jeszcze bardziej pogorszyło sprawę. - Komuś to kiedyś powiedziałam. I wiesz co? - zaśmiałam się słabo - Ten ktoś najpierw zdobył moje zaufanie, a potem zniszczył moje życie. Wyśmiał mnie... Oskarżał że to moja wina, że jestem tak słaba, że nie umiałam im pomóc. I miał rację! - Teraz to nawet nie powstrzymywałam łez. Leciały, robiąc małą kałużę wokół mnie. - Moja siostra zginęła przede mnie! Rodzice też... Nawet wataha. Zrobiłam coś strasznego. Nigdy sobie tego nie wybaczę! Nigdy nie zapomnę... - Nie czekając na jakąkolwiek reakcje basiora, wstałam i pobiegłam przed siebie, bez żadnego celu.
Jednak w pewnym momencie, po prostu się zatrzymałam. Spojrzałam za siebie. W końcu mogłam się porządnie wypłakać.
- Ayame!
- Nie podchodź. - Nawet się nie odwróciłam. - Chcę być teraz sama.
- Ale... Mogę ci pomóc. - Nie posłuchał.
W końcu uniosłam wzrok na niego.
- Mi już nikt nie pomoże. Kiedyś nie byłam taka jak teraz. Kiedyś... Moje życie było niczym sielanka. W tedy byłam jak każdy szczeniak. Wesoła, otwarta, rozbrykana... Ale pewne wydarzenia zmieniły moje życie. Przeze mnie zginęli moi rodzice, przez jakąś chorobę... Ale ja wiem, że to przeze mnie. Po tym, co zrobiłam, oni po prostu... Wykrwawili się na moich oczach. To był okropny widok, jak na szczeniaka. Potem moja wataha została zaatakowana, nikt nie przeżył. I w końcu... Moja siostra... Spadła z klifu. Zmarła na miejcu. Nie dało się jej pomóc. Wystarczyło spojrzeć na kałużę krwi i kamienne kolce przebite przez jej ciało-znów wybuchłam płaczem. Nie myśląc, przytuliłam się do futra wilka. Potrzebowałam tego tak bardzo. Skarciłam się w myślach że w ogóle tak szybko mu o tym powiedziałam, a nawet płakałam.
Czemu akurat teraz straciłam nad sobą panowanie? Czemu nie w tedy, gdy nikt nie patrzył? Miałam nikomu nie ufać, i co?

Grayback?
Czytaj dalej »

Hiver cd Scave

Odwróciłam wzrok, patrząc w pustą przestrzeń. Po chwili jednak spojrzałam w jego ciemne oczy, przez kilka sekund trwając w bezruchu.
- Wiem. - szepnęłam, garbiąc się lekko - Po prostu... Nie wiem co tu robię. Najwyraźniej byłam za słaba i zbyt przerażona światem, by wciąż trwać samotnie.
Potrzebował chwili na przetrawienie moich słów, zupełnie, jakby nie spodziewał się odpowiedzi.
- Mimo tego nadal stronisz od innych wilków. - zauważył, wciąż mówiąc cicho i niepewnie, jakby bał się mnie przestraszyć, przepłoszyć.
Przez jeden, niezauważalny moment na moim pysku pojawił się zabłąkany, blady uśmiech, lecz nie wiedziałam nawet, czy basior to zauważył. Ruszyłam do przodu, chwiejąc się lekko na boki. Czułam zimno przenikające mnie na wskroś, przez co moje ciało zaczęło lekko drżeć. Choć słońce zawisło nad ziemią, oświetlając ponury świat, szron wciąż pokrywał matową trawę, a z naszych pysków uwalniała się gęsta para.
Basior dreptał obok, najwyraźniej poprzestając na jednym pytaniu. Rozglądał się, podziwiając malownicze otoczenie, co jakiś czas lustrując mnie kątem oka.
- Scavenger - mruknęłam pod nosem, wsłuchując się w brzmienie tego imienia.
Wilk przystanął, jakby dopiero co wydarty z rozmyślań, i posłał mi pytające spojrzenie. Ja również przystanęłam, zastanawiając się, dlaczego to powiedziałam. Omiotłam go wzrokiem i bez słowa ruszyłam dalej, unikając jego wzroku.
- Powiedz coś o sobie. Lubię słuchać innych.

Scavenger?
Przepraszam, że aż tyle zwlekałam ;-;
Czytaj dalej »

Snorri cd Calme

Przycupnąłem w krzakach i jak każdego wieczoru wbiłem swój wzrok w Calme.
Wilczyca drgnęła i rozejrzała się nerwowo, a po chwili z jej pyska wydobył się niepewny szept:
- Snorri?
W tejże chwili wyskoczyłem z ukrycia, uśmiechając się szeroko i wymachując ogonem.
- Taak, ja. - odparłem zadowolony i podszedłem bliżej.
Moja kruszynka wyglądała na smutną... Praktycznie jak zawsze od czasów wojny. Martwiło mnie to. Nawet bardzo.
Usiadłem tuż przy niej, kładąc pysk na jej barku.
- Cal... Kochanie. Powiedz mi, co się dzieje.  - poprosiłem, przytulając do siebie moją partnerkę.
- Doskonale wiesz, co się dzieje! - wybuchnęła, czego zupełnie się nie spodziewałem. - Nie zauważasz mnie! Wcale! Czuję się samotna i niepotrzebna...
Tutaj wywód wadery przerwał szloch.
- Kruszynko... - zacząłem ostrożnie. - Ja... Przepraszam cię. Obiecuję, będę ci poświęcał więcej czasu.
Uhh... Czy miałem powiedzieć, że szukałem szczeniaka?
Otóż sprawa jest taka - chcę mieć jeszcze jedno szczenię, ale nie chcę prosić o to Calme. Widziałem, jak się czuła podczas poprzedniej ciąży...
Z zamyślenia wyrwał mnie jej cichy głos.
<Calme?>
Czytaj dalej »

Grayback cd Ayame

- Nie. - odpowiedziałem spokojnie, patrząc wprost w oczy wilczycy. - Nie mam żadnej rodziny.
Wadera była zmieszana. Słowa wypłynęły z jej pyska zanim zdążyła pomyśleć.
- Śliczna pogoda, nie sądzisz? - zmieniłem temat, obserwując pierwsze płatki śniegu.
- Nie, nie sądzę. - odparła, patrząc na drzewa. - Nie lubię zimy, nie lubię zimna.
- Mhm. - rzekłem tępo, przenosząc wzrok na jej ciało. - Ja lubię.
Jej mięśnie drżały.
Była samotniczką i było to widać na pierwszy rzut oka. Aura Ayame była koloru dojrzałej wilczej jagody; jej poświata była bardzo intensywna. To znaczy, że jest dobrym wilkiem.
- Ayame. - zacząłem powoli. - Opowiedz mi coś o sobie. Proszę.

<Ayame?>
Czytaj dalej »

piątek, 7 października 2016

Ayame cd Grayback

Postanowiłam ostatecznie zignorować basiora i iść samotnie na polowanie. W tedy, mogę się bardziej skupić.
Ale ślady w śniegu, które zostawiałam, mogły doprowadzić innych do mnie. Co pięć kroków oglądałam się za siebie, jednak nie ujrzałam żadnego zagrożenia. Przekonana o tym, ruszyłam szybciej, aż w końcu zaczęłam biec. Ale na odległość nie poczułam żadnego zapachu. Być może jelenie ukryły się gdzie indziej...Szczerze, nie zdziwiła bym się.
Tak zeszło mi jakieś pół godziny. Zmęczona i dalej głodna, postanowiłam odpocząć. W oddali, był wysoki kamień.
~Czemu by nie?- Pomyślałam i bez chwili wahania, rozpędziłam się. Następnie skoczyłam, a łapami uczepiłam się skalnych wypustek, wspinając się ku górze. Szło mi niezbyt dobrze...Przecież nie jestem kozą...Czy innym stworzeniem, umiejącym wspinać się po skałkach. Ale jakoś się udało. Rozsiadłam się na samym szczycie, napawając się widokiem lekko pochmurnego nieba. Ptaki, co chwila przelatujące nade mną, wesoło śpiewały mimo psującej się pogody.
Nagle, poczułam ten cudowny zapach. Zapach świeżego mięsa, który wręcz mnie przyciągał jak magnes. Zwinnym ruchem zeskoczyłam z podwyższenia i skierowałam się w stronę woni.
- Grayback?- Zdziwiłam się, widząc wilka, zajadającego się dopiero co upolowanym zwierzęciem. Było duże...Aż mi ślinka poleciała, na sam widok.
- Ayame. Nie myślałem, że znowu cię spotkam.- Zwrócił się w moją stronę.
- Ta. Ja też nie. Czy ja..- zawahałam się. Głupio mi było spytać, czy się ze mną podzieli, bo przecież niedawno co powiedziałam, że nie chcę jeść.
- Tak.- wyprzedził moje pytanie, cicho parskając śmiechem. Zmierzyłam go wzrokiem, zbliżając się do jego zdobyczy.
- Coś cię przepraszam śmieszy?
- Przyznaj. Głupio ci się zrobiło- Um...Czy on czyta mi w myślach?
- Nie! - Szybko zaprzeczyłam. ten tylko pokręcił głową i zaczął jeść. Dołączyłam do niego, obserwując jego zachowanie. - Masz jakąś rodzinę?- Spytałam, ale widząc przeszywający wzrok basiora, zorientowałam się, iż nie powinnam o to pytać. - Wybacz- szepnęłam niemal niesłyszalnie.
Grayback?
Czytaj dalej »

czwartek, 6 października 2016

Grayback cd Ayame

Przystanąłem w pewnej odległości od wadery. Nie chciałem się narzucać. Westchnąłem i ułożyłem się w cieniu, wyrzucając przed siebie przednie... no dobra, przednią łapę.
Powietrze dzisiaj było... cóż, rześkie.
W milczeniu odprowadziłem Ayame wzrokiem do granicy ciemnych koron drzew.
Ile on mogła mieć? Coś około trzech lat?
Może. Na razie się nad tym nie zastanawiałem, tak samo jak nad jej historią.
Z czasem mi pewnie powie; wilki mają to do siebie, że im "twardszy" wilk, tym bardziej jego historia była przesiana bólem i cierpieniem.
Taak... Mogę coś powiedzieć na ten temat.
Przeciągnąłem się i powolnym krokiem podążyłem za śladami w śniegu zostawionymi przez Ayame.
<Ayame?>
Czytaj dalej »

Ayame cd Grayback


Chwilę się zastanowiłam. Wilk nie wyglądał na takiego, który z chęcią rzuciłby ci się do gardła...Ale nie. Nie mogę nikomu ufać...Nie teraz.
- A co ja mam opowiadać? Urodziłam się w lesie, w watasze, ale...odeszłam. - Skłamałam. Chociaż jest w tym trochę prawdy.- To tyle. - Wzruszyłam ramionami , nie spuszczając wilka z oka.
- Tyle? Tylko?- Zdziwił się. Nie wierzył mi...
-Tak.- odparłam pewnym głosem. Ale on nie dawał za wygraną. Speszona odwróciłam wzrok.
- Okej...A co ja tu robię?- Rozglądnął się.
- Znalazłam cię w lesie odpędziłam tych...no. I cię tu przywlokłam.
- Jak?- Spytał, uważnie mi się przyglądając.
- A co? To, że jestem waderą, nie oznacza, że jestem taka słaba jak myślisz!- Na moim pysku pojawił się grymas.
- Nie, ale...Widać ci kości. Nie jadłaś od dawna, prawda?
- Od kilku dni. Ale to nie ważne.
Ten uniósł jedną brew.
- Nie ważne? To mi nie wygląda na kilka dni.- Zaczęłam się coraz bardziej denerwować.
- Okej! Kilka tygodni, nie licząc kilku małych trucheł znalezionych po drodze. Ale proszę! Nie dopytuj o nic więcej, bo i tak ci nic nie powiem. A teraz, jeśli pozwolisz, pójdę na coś zapolować.- Odwróciłam się w napięcie i ruszyłam przed siebie, ze spuszczoną głową. Jednak Grayback podążał tuż za mną.
- Po prostu..- odwróciłam się w jego stronę - o nic nie pytaj. Nie lubię opowiadać ani o sobie, ani o mojej przyszłości. I niech tak zostanie.
- Skoro tak mówisz. Dobrze- Na prawdę, spodziewałam się, że zacznie wypytywać "Ale czemu?", :a co się takiego stało?". Ale nie...na prawdę, byłam zaskoczona...Ale i ulżyło mi. Rozumiał mnie. to dobrze świadczy.
- D...dzięki- zawahałam się.
- Nie ma za co. Wiem co czujesz. Nie każdy lubi rozmawiać o swojej przeszłości.
Kiwnęłam głową. Nagle, tak znikąd, zerwał się mocniejszy wiatr. Zrobiło się chłodno.- Chcesz coś zjeść?- Wilk spojrzał w chmury.- Muszę ci wynagrodzić uratowanie mnie.
- Nie musisz.

Grayback?
Czytaj dalej »

środa, 5 października 2016

Grayback cd Ayame

- Ayame... - mruknąłem w zamyśleniu, przyglądając się waderze. - Ładnie.
Ogółem mówiąc, wadera była niebrzydka. Pachniała dzikością. Dzikością dla każdego pachnie inaczej. Dla mnie jest to zapach sosen i deszczu.
- Dziękuję. - odpowiedziała wilczyca. Była nieco zmieszana i wpatrywała się w moją lewą, przednią łapę.
- Ah. - parsknąłem, wodząc wzrokiem od linii jej oczu do linii warg. - Chodzi ci o moją łapę prawda? Nic takiego. Odgryzłem sobie, gdy wpadłem w sidła. To takie coś w stylu metalowej szczęki, która zaciska się na twojej nodze i już nie puszcza. Najpierw słyszysz straszny, głośny trzask, a potem ból.
- Ohh... - Ayame wyraźnie się speszyła. Nadal stała w pozycji do walki.
Usiadłem na ziemi, nadal przyglądając się obcemu mi wilkowi.
- Nie musisz się mnie bać. Nic ci nie zrobię. - zapewniłem, układając się wygodnie.
Wilczyca zmierzyła mnie wzrokiem, jakby szukała jakiejkolwiek nuty fałszu w moim głosie.
Nie znajdzie jej.
Wyglądała podobnie moim zdaniem do jakiegoś małego ptaszka. Głęboko w jej oczach czaił się strach i ból.
Po chwili poczułem, że jej oczy znajdują się na wysokości moich oczu i ewidentnie wpatruje się w moje oczy.
- Powiedz mi coś o sobie. - poprosiłem, używając jak najbardziej przekonywującego tonu.
<Ayame?>

Czytaj dalej »

Ayame cd Grayback

Szłam lasem, jak zawsze. Bez celu, głodna, a do tego spragniona. Ale kto by się tym przejmował? Najlepiej by było skrócić swój żywot, nić cierpieć wiedząc, że nie zdołało się ochronić rodziny. Ale największą stratą, o dziwo, nie byli moi rodzice...Kochałam ich, to jasne. Ale moja kochana siostra, Aisha, była dla mnie wszystkim. Opiekowałam się nią...obiecałam to rodzicom. Ale nie udało się. Gdyby nie moja nieuwaga, ona by żyła.
Moje przemyślenia przerwał głośny skowyt, gdzieś blisko mnie. Potem ujadające psy...Czułam, że coś się dzieje.
Zważając na moją szybkość, dość szybko pojawiłam się u celu. Szczekanie psów było słychać na dużą odległość, więc z łatwością je znalazłam.
Ukryta w krzakach, obserwowałam sytuację, która rozgrywała się naprzeciw mnie. Wilk bez jednej łapy siedział pod drzewem, skulony. A nad nim stał człowiek z owymi psami i strzelbą. O nie. Nikt nie zginie gdy jestem w pobliżu. No, nie licząc łowcy i jego dwóch, włochatych "pomocników".
Gdy ujrzałam, że wilk zamknął oczy, wiedziałam że nie mam czasu. Niepostrzeżenie wyskoczyłam z zakrycia, warcząc najgłośniej jak mogłam.
Gdy tylko ONI zwrócili się do mnie, facet puścił psy. Zaczęły mnie gonić. Jednak nie dogoniły mnie, a ja zrobiłam szybko zwrot i wróciłam na miejsce zdarzenia. Kłusownika nie było. A basior...chyba zemdlał.
Postanowiłam go przenieść w bezpieczne miejsce. Tylko to. A gdy już to zrobię...Po prostu pójdę.
Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Jednak było wiele przeszkód...

XxX

Wycieńczona, dotarłam na jakąś łąkę, z basiorem na grzbiecie. Położyłam go pod drzewem.
Zaciekawiona, przyglądałam się jego łapie...której nie miał. Ale on, nagle otwarł oczy. Lekko zbita z tropu, warknęłam i przyjęłam postawę gotową do walki.
- Kim jesteś?- Padło pytanie z jego strony.
- To raczej ciebie powinnam o to spytać? - Odparłam już trochę spokojniej.
- Ale to ja pierwszy zadałem pytanie.
- Panie przodem, no nie?- zmierzyłam go wzrokiem, przybliżając się o jeden krok.
- Grayback.- Westchnął. Upartość się przydaje.
- Ayame.

Grayback?
Czytaj dalej »

Od Graybacka

Zagonili mnie pod drzewa, skulonego, otoczonego że wszystkich stron.
Słyszałem wściekłe ujadanie gończych psów, woń nienawiści unoszącą się w powietrzu, kłującą w płuca i nozdrza. Człowiek w płaszczu trzymał w ręce smycze i strzelbę. Niemalże wyczuwałem ten obrzydliwy, kpiący uśmiech.
Uniosłem górną wargę, odsłaniając swój ukruszony w walce kieł.
Człowiek zaśmiał się, szczując psy i patrząc na mnie.
Ostatkiem sił zawyłem; łąki i lasy po raz ostatni usłyszą mój śpiew...
I właśnie wtedy obudził mnie świergot ptaków.
Z trudem podniosłem się i ziewnąłem, szeroko rozchylając szczęki.
Byłem głodny.
Jak przez ostatnie sześć lat, dzień dnia. Ale nie mogłem tak po prostu usnąć, pozwolić zamilknąć mojej pieśni życia, nieprzerwanej od tak długiego czasu.
Zamknąłem zdrowe oko.
Wokół mnie roztaczała się dość ciekawa scena; dwa duchy jeleni walczyły ze sobą, szarżując na siebie porożami. Wtem rozległ się straszny trzask, a racica większego jelenia była wygięta pod dość... nieciekawym kątem. Ten mniejszy, zapewne młodziak wykorzystując okazję wbił swoje poroże w pierś przeciwnika.
Oba duchy rozsypały się w proch.
Otworzyłem zdrowe oko.
Znów cisza.
Ta sama, martwa cisza.
Dzisiaj nawet drzewa milczały, a wiatr nie śpiewał swej piosenki.
Nagle rozległo się jedno, głuche warknięcie.
<Ayame?>
Czytaj dalej »

Nowy basior

Witaj, Grayback!


Grayback jest samotnikiem po przejściach, szukającym ukojenia.

Kontakt: Grayback (howrse, doggi)

Czytaj dalej »

Nowa wadera!

Witaj, Ayame!


Ayame to na pozór wredna samotniczka. Ale czy tak naprawdę...?

Kontakt do sterującego: LovePinto (howrse)

Czytaj dalej »