piątek, 12 sierpnia 2016

Convel CD Harda

- Harda! - Krzyknąłem i rzuciłem się na waderę, przewracając ją. Otworzyła ślepia, a widziałem w nich tylko przerażenie i ból.
Byliśmy w lesie. W sercu lasu. Leżeliśmy na ziemi, a za nami potężny konar, który obłamał się ze starego drzewa, chyba klonu. Wokół panowała cisza, nie licząc pochukiwania sów, a jedynym źródłem światła był biały sierp, szczytujący teraz na niebie.
- Conveeel! - Harda wybuchnęła płaczem, wtulając się w moje futro. Po chwili moja pierś była cała mokra, ale nie przejmowałem się tym.
- Harda, skarbie. Uspokój się. Proszę... - szeptałem roztrzęsiony.
Po chwili cichy szloch wadery ustał, a ona spojrzała na mnie zaszklonymi ślepiami.
- Convel. Jesteś tu - szepnęła cicho. Głos jej drżał, ba, ona cała się trzęsła. - Gdzie my jesteśmy? Co się stało? Gdzie Mirabilis?!
- Powoli, powoli. Od czego mam zacząć? - Spytałem.
- Od Mirabilisa - chlipnęła wadera.
- Poprosiłem Calme - tłumaczyłem - żeby się nim zaopiekowała, gdy ja... - urwałem.
- Gdy ty co?
- Gdy rzuciłem się za tobą w pościg...
- W pościg? Czemu do stu nietoperzy mnie ścigałeś?
Zaczerpnąłem powietrza. Szykowała się dłuższa gadanina. Zsunąłem się z Hardej i położyłem obok, obejmując ją jedną łapą.
- W środku nocy usłyszałem kroki - zacząłem cicho. - Otrząsnąłem się z półsnu i spojrzałem w mrok. Dostrzegłem wilczą sylwetkę, którą rozpoznałbym z daleka. To byłaś ty, Harda. Gdy szepnąłem do ciebie po imieniu, obróciłaś łeb. Oczy miałaś nie tyle zamknięte, co zaciśnięte. Gdy wyczułaś, że to ja, wybiegłaś z jamy. Najwidoczniej lunatykowałaś, ale wszystkie przeszkody omijałaś sprawnie i bez problemów. Ja za to ciągle wpadałem w krzaki, potykałem się o kamienie i zderzałem się z drzewami. Goniłem cię przez cały las, chociaż wcześniej miałem nocną wartę i byłem na skraju wyczerpania. W pewnym momencie tuż przed tobą zatrzeszczał wysoko położony konar. Wrzasnąłem do ciebie, ale ty biegłaś dalej. Rzuciłem się na ciebie, powalając cię na ziemię. Przeturlaliśmy się kawałek, a potem otworzyłaś oczy i... i resztę to chyba pamiętasz. - Zacisnąłem ślepia, przypominając sobie konar, który spadał prosto ma Hardą i westchnąłem, otwierając je.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz