środa, 30 listopada 2016

Od Hemene do Caspiana

Burczało mi w brzuchu. Jak to możliwe, że znów zapomniałam o pożywieniu? Gdy tylko się czymś zajmę, zapominam o głodzie, a potem dziwię się , że nie jestem w stanie stwierdzić kiedy jadłam ostatni posiłek... Przyczajona obserwowałam zająca jedzącego spokojnie kilka metrów ode mnie. Zaraz zatopię w jego ciepłym ciele kły i zaspokoję wciąż narastający głód. Jeszcze tylko chwila... Szykowałam się do ataku, gdy nagle poczułam na sobie niesamowity ciężar czarnego zwierzęcia z którym poturlałam się dalej. Koniec końców, leżałam na śniegu, a na mnie leżał czarny wilk.
- Złaź. - próbowałam go odepchnąć, ale z marnym rezultatem.
- Uważaj gdzie stoisz. - warknął
- Ja?! Uważaj jak biegniesz! Matka Cię nie uczyła? - odpłaciłam pięknym za nadobne. - Przez Ciebie straciłam obiad.
- wskazałam miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą znajdowało się szare zwierzę.
- Sorry. - rzucił jakby od niechcenia i zrobił kilka kroków do przodu.
- I to wszystko? Wpadłeś na mnie, poturbowałeś, spłoszyłeś mi zwierzynę i jak gdyby nigdy nic odchodzisz? Ale masz tupet. - skwitowałam kładąc po sobie uszy i mrużąc oczy.
- Hej, hej! Tylko bez takich! - odwrócił się nie pozwalając się obrażać.
- Ach tak? Więc co mi powiesz? - uniosłam jedną brew podnosząc do góry łeb.


<Caspian?> krótnie, ale od czegoś trzeba zacząć..
Czytaj dalej »

wtorek, 29 listopada 2016

Grayback cd Convel

Och.
- Convel, ale wiesz, że to tak nie działa? - zapytałem, przechylając łeb. - Jeśli byś teraz umarł, mógłbym zobaczyć twojego ducha. Jeśli ktoś żyje, tylko aurę. A w powietrzu po prostu śmierdzi ludźmi, ha.
Basiora zatkało.
- Wybacz, ale nie znajduję żadnej innej odpowiedzi, niż ta. A co do Floeado i Mirabilisa... - ściszyłem swój ton głosu. - Convel, oni są zakochani. Kto wie, co mogło im strzelić do głowy...
Przerwałem. Taak, "strzelić" nie było zbyt dobrym określeniem patrząc na moją poprzednią wypowiedź. No cóż, zdarza się.
Zamknąłem oczy i wziąłem głęboki oddech. No już, Gray, przydaj się na coś.
- Convel... Mirabilis i Floeado... nie ma ich tu. - szepnąłem po chwili.
<Convel? Kangae?>

Czytaj dalej »

poniedziałek, 28 listopada 2016

Sojusze!

Zawieramy sojusz z Cry of Forest i American Story!

Czytaj dalej »

Nowa wadera!

Witaj, Hemene!



Hemene to indywidualistka. Wie czego chce.

Kontakt: Lisek (doggi)

Czytaj dalej »

Convel cd Grayback

- Musimy porozmawiać?! - fuknął basior. - Spłoszyłeś mi obiad!
- Wiem, wybacz. Ale to nagła sprawa. Długo cię szukałem, przybywam z pytaniem ode mnie i Snorriego - odparłem na jednym wydechu.
Grayback uniósł jedną brew. Otworzyłem pysk, zbierając się do wygłoszenia szybkiego wyjaśnienia sytuacji, ale przerwał mi:
- Może najpierw się przedstawisz?
Zamrugałem nerwowo. No tak! Przecież my się nie znamy! Znaczy się, ja go znam, ale on mnie nie.
- Jestem Convel, wilk Beta - powiedziałem. Słysząc moje stanowisko, Grayback prychnął niemal bezgłośnie. Popatrzyłam na niego niepewnie. Przebierał z nogi na nogę, jakby bardzo się czymś denerwował.
Dopiero teraz coś zauważyłem.
Gray nie miał większości przedniej, lewej łapy. Tylko niewielki kikut. Ale mimo swojego zszokowania, postanowiłem nie zbaczać z tematu.
- Chodzi o to, że Snorri i ja martwimy się o szczeniaki, Mirabilisa i Floe. Zniknęli razem dziś rano, zaczyna się zmierzchać a ich nadal nie ma - zacząłem. Grayback znacząco uniósł brwi, ale popatrzyłem na niego niepoważnie i brwi opadły. - Alfa powiedział, że masz możliwość spojrzenia tak jakby w "drugi świat"; że widzisz aury, duchy i tym podobne. Cały dzień zdaje mi się, że coś wisi w powietrzu. Czy... mógłbyś sprawdzić to dla mnie?
Ktoś chrząknął za mną. Obejrzałem się. Stała tam jasnoszara wadera z białym podbrzuszem. Musiała czuć się trochę pominięta.
- Witaj. Ciebie też nie znam, mogę wiedzieć, jak masz na imię? - spytałem.
- Kangae - odparła cicho. Kiwnąłem łbem, odwracając się do Graybacka i czekając na jego odpowiedź.

<Grayback? Kangae?>
Czytaj dalej »

niedziela, 27 listopada 2016

Grayback cd Kangae

Zniżyłem łeb i przytknąłem nos niemalże do gruntu, aby móc intensywniej poczuć woń naszych przyszłych ofiar. Hmm... Wydaje mi się, że to był jeden rosły kozioł i kilka samic wraz z młodymi. Kozioł podniósł łeb tak, jakby węszył. Niemalże mogłem dostrzec barwę czerwieni w jego rozchylonych nozdrzach.
- Kan... - szepnąłem, przykucając na ziemi. - Widzisz tę młodą sarenkę na cienkich nóżkach?
- Widzę. - odparła krótko.
Wilczyca przybrała podobną pozycję do mnie. Widziałem jednak, że jej nogi niepewnie drżały.
Spokojnie, tylko spokojnie... Mamy jedną szansę.
Nagle samiec ryknął i ruszył przed siebie, a do moich uszu dobiegło gardłowe warczenie. Nieco później zobaczyłem jakąś białą postać biegnącą w moim kierunku.
- Cholera! - krzyknąłem i ukończyłem, zanim mnie dopadła. - Co ty sobie wyobrażasz?!
Wilk był biały i dość rosły. Nie znałem go wcześniej.
- Grayback? - zapytał zdyszany. W jego oczach było widać przerażenie.
- Tak. - odparłem przyglądając się przybyszowi.
- Musimy porozmawiać... - wysapał ciężko.
<Convel? Kan?>

Czytaj dalej »

Kangae cd Grayback

Kątem oka przypatrywałam się basiorowi. Widziałam jego spojrzenie, jego nerwowe ruchy. Zmrużyłam nieufnie oczy.
- Niedaleko jest stado saren... - zaczął, ponawiając trucht. Ruszyłam za nim, nie odzywając się - Możemy zapolować. Pewnie przyda ci się trochę jedzenia...
Nasze łapy przeczesywały szorstką trawę i tworzyły zagłębienia w błotnistym śniegu. Słońce schowało się za chmurami, a ja poczułam, jak wiatr wichrzy mi sierść. Wiał mi w twarz, a ja rzeczywiście poczułam zapach zwierząt. Zaczęłam się lekko stresować, ale nawet jeśli zauważy, że nie potrafię polować... Nie mam nic do stracenia, skoro już się domyślił...
Kiedyś, kiedy jeszcze mieszkałam u ludzi, obejrzałam pewien program o wilkach. Widziałam, jak polują, ale niewiele mi to dało, bo nie rozumiałam ludzkich słów. Z moich obserwacji wyniknęło jedynie to, że lubią celować w szyje, tak, żeby rozerwać tchawicę. Ja sama zazwyczaj znajdywałam padlinę, ale kiedy już przychodziło co do czego, to zabijałam młode, lub chore osobniki. No i musiałam mieć niesamowitego farta.
Droga nieco mi się dłużyła, bo nadal panowała cisza, ale woń stawała się coraz silniejsza, więc nie traciłam zapału. Mimo tego, coraz bardziej się stresowałam, a umysł zaczął mi podsuwać różne, przykre myśli. Nagle ujrzałam, jak Grayback zatrzymuje się, a potem zniża głowę i lekko zgina łapy. Zrobiłam to samo, zbliżając się do niego. Kiedy byłam na jego wysokości, ujrzałam grupkę łagodnych sylwetek naszych celów.
<Gray?>
Czytaj dalej »

sobota, 26 listopada 2016

Harda cd Convel

Prychnęłam z pogardą na mojego partnera i szybko wytarłam łzy. Nikt nie mógł tego zauważyć.
- Ja... przepraszam. - szepnął cicho Winged i położył się na ziemi. - Wybacz mi...
- To nie twoja wina. - mruknęłam, nadal płaczliwym tonem.
Nie to nie. Jak będzie czegoś chciał - ja mu nie pomogę.
Wilk położył uszy po sobie i spojrzał w ziemię. Wiem, jak musi się teraz czuć. Bezużyteczny. Wyobcowany. Niechciany.
- A twoi rodzice? - spytałam go. Przecież nie mógł tak po prostu sobie chodzić po lesie bez niczyjej opieki...
- Nie pamiętam. - odpowiedział, zapewne zgodnie z prawdą. - Zgubiłem się...
- Jak to? - To wydało mi się dziwne. Rodzice go nie szukali?
- No... odszedłem od rodziców, przyszli jacyś ludzie i mnie zabrali... - odparł.
- Biedactwo. - Przyjrzałam się basiorkowi.
- A... jak mogę do Ciebie mówić? - Wilk podniósł łeb patrząc na mnie niemalże błagalnie.
- Mamo. - odparłam po namyśle. - Mów mi mamo.
<Winged?>
Czytaj dalej »

Convel cd Harda

Gdy usłyszałem wołanie swojej partnerki, natychmiast zwróciłem się w stronę głosu i w kilku susach znalazłem się przy niej. Asekurowała jakiegoś wilka, trochę mniejszego niż Mirabilis, ale także szczeniaka. Z jednej z jego tylnych łap sączyła się cienką strużką krew, znacząc drogę, którą przyszli na ostatkach śnieżnej brei.
- Kto to? - mlasnąłem niezadowolony. Szary wilczek był na wpół przytomny i osłabiony, ale nie ja byłem za niego odpowiedzialny, więc nie odczuwałem wobec niego jakiegoś specjalnego żalu.
- Powiedział, że na imię mu Winged. Z tego co wiem, jest niewiele starszy od Mirabilisa. Został postrzelony przez ludzi niedaleko stąd - odparła Harda, patrząc na mnie krytycznym wzrokiem.
Prychnąłem.
- I co zamierzasz? Taki młody wilk, na dodatek postrzelony, nie przetrwa nawet kilku dni.
- Wątpisz w niego? A powineneś dodawać mu nadziei! Jest praktycznie taki sam jak twój syn! - krzyknęła na mnie Harda, ale nie skuliłem się pod tymi słowami. Ten wilk, mimo że młody i ranny, był obcy i nie znałem jego zamiarów. Czemu miałbym ufać jemu i wierzyć w to, co powiedział mojej wilczycy?
- Mirabilis nie jest taki jak on! - warknąłem. - On nigdy nie byłby na tyle głupi, żeby dać się postrzelić! Trzyma się ze swoimi i jest bezpieczny wszędzie, gdzie się wybierze!
- Daj rannemu szansę i pomóż mi! - Harda była bliska płaczu.
- Jest dla mnie obcy. Po jego stanie sądzę, że i nieostrożny. Wracam do Mirabilisa - powiedziałem chłodno. Gdy się odwracałem, zdążyłem uchwycić moment, w którym wielka, lśniąca łza, skapnęła na ziemię, lądując między pożółkłymi źdźbłami zeszłorocznej trawy...
* * *
Nigdzie nie znalazłem mojego syna. Okolica ziałą nudą i bezbrzeżną rozpaczą. Nie wiem czemu, ale nie czułem się już tu bezpiecznie. Ruszyłem biegiem przed siebie, zwinnie wymijając drzewa i skacząc w dół z co wyższych wzniesień. Nagle uderzyłem w coś łbem.
- Auć! - usłyszałem. Potrząsnąłem łbem i podniosłem wzrok. To Snorri upadł na ziemię naprzeciw mnie.
- Ah, wybacz, Snorri - powiedziałem.
- Nic się nie stało - odparł. - Nie widziałeś może Floe?
- Nie. Mirabilis też zniknął.
- Pewnie są razem - zamyślił się Alfa.
- Uhm. Ale mimo wszystko nie czuję się tu dziś bezpiecznie. Powietrze jest jakieś takie gęste, jakby aura grozy wisiała nad lasem - zauważyłem. Snorri otrząsnął się.
- Spytajmy Graybacka - zaproponował.
- Kto to?
- Jeden z nowych wilków wśród nas. No chodź! - pospieszył mnie. Przyłożył nos do ziemi, zaciągnął się i ruszył pędem przed siebie, a ja pobiegłem za nim. Nie wiedziałem dlaczego akurat tego Graybacka mamy szukać, ale cóż, wolałem zdać się na przyjaciela niż dalej trwać w niepewności.

<Snorri? Harda? Grayback?>
Czytaj dalej »

Nowe szczenię!

Witaj, Winged!


Winged to nieśmiały, lękliwy wilk. Mimo tego, czasem potrafi być bardzo odważny.
Kontakt: The Our Forest - Howrse.

Czytaj dalej »

Od Hardej

- Halo? - Podeszłam bliżej do wilka, na oko młodego basiora. - Żyjesz?...
Zwierzę nieznacznie drgnęło i wiznęło przez nos. Jedno ze swoich żółtych, zwierzęcych oczu skierował na mnie.
- Uciekaj... - wydyszał ciężko, podejmując próbę poderwania się z ziemi. - Biegnij!
Zmarszczyłam brwi i rozejrzałam się. Przecież niczego tu nie było...
- Ludzie. - parsknął basior. Nadal się nie podniósł. - Po prostu biegnij.
- Nie. - odmówiłam, podchodząc bliżej. - Pomogę ci...
- Niby jak?! - krzyknął basior, zapewne z bólu. - Zostałem postrzelony w zad! Nie mogę wstać, a co dopiero chodzić!
Zamarłam. Został postrzelony...
Nie, to nie mogła być prawda. Przecież na naszych terenach nie ma ludzi...
- Po prostu się zamknij. - Zbliżyłam się do basiora i chwyciłam zębami za jego skórę na karku.
- Co robisz?! - jęknął głucho, próbując się wyrwać.
Cholera, ciężki był. Mocno zaparłam się tylnymi łapami o ziemię i pociągnęłam go z całej siły w swoją stronę. Kątem oka zauważyłam jak mój oddech zamienia się w biały obłok.
Basior ostrożnie postawił obie przednie łapy, zapierając się podobnie do mnie.
- Dasz radę! - zawołałam, podchodząc do jego zadu i wpychając pysk pod jego brzuch.
Tylnia część ciała wilka nadal leżała na ziemi, więc postanowiłam ją podnieść. Delikatnie, ale zdecydowanie podniosłam pysk do góry, a wraz ze mną podniósł się basior. Wilk jęknął, kiedy lewa noga dotknęła ziemi i szybko ją uniósł.
- Dzięki... - wysapał.
- Nie ma za co. - odparłam, patrząc na niego. - Masz jakieś imię?
Basior spojrzał w niebo, na przelatującego tam ptaka.
- Winged. Nazywam się Winged. - odpowiedział, patrząc mi w oczy.
***
W końcu doszliśmy do celu. Winged utykał i szedł bardzo powoli. Ale się udało.
- Convel! - krzyknęłam przy wejściu na tereny watahy. - Chodź tu!
<Convel? c:>
Czytaj dalej »

piątek, 25 listopada 2016

Od Hiver

Przechadzałam się po przyprószonej śniegiem ścieżce, napawając płuca chłodnym, czystym powietrzem. Mój oddech zamieniał się w parę, rozpływając się pośród porannej mgły.
Moje sprawne, choć nadal nie do końca, oko wychwyciło ruch gdzieś po prawej. Przystanęłam, starając się zauważyć to coś. Widziałam białą plamę, która po pewnym czasie zamieniła się w uśmiechniętego wilka.
- Cześć. - przywitał się, podchodząc jeszcze bliżej.
Cofnęłam się o krok, mierząc wzrokiem białego basiora stojącego naprzeciwko mnie. Uniosłam brew, nie za bardzo przypominając go sobie.
- Znamy się? - zapytałam chłodno, prostując się.
- Amistoso. - przedstawił się, wlepiając we mnie swoje jasne oczy.
Jego spojrzenie jednoznacznie nakazywało mi odpowiedzieć.
Skinęłam łbem, tak, jakby zadał mi jakieś pytanie i cofnęłam się jeszcze o krok. Boże, czemu co drugi mój spacer kończy się spotkaniem z jakimś wilkiem?
- Muszę iść. - mruknęłam cicho, pod nosem, ruszając do przodu. Ominęłam go, jednak ten nie zrezygnował.
- Jak masz na imię? - zapytał, truchtając obok mnie.
- Nieważne.
Uśmiechnął się, dalej sunąc obok mnie.
Przyśpieszyłam, a on zrobił to samo.
- Hiver. - warknęłam, oczekując, że basior zaraz odejdzie.
Ten jednak ciągle był obok.

<Amistoso? ^^>
Czytaj dalej »

Snorri cd Celestial

- Celly. - szepnąłem bardzo, bardzo cicho. - Chciałbym cię zabrać w miejsce, które niedawno odkryłem. Będziemy tam pierwsi.
- Pierwsi? - spytała, przechylając głowę. - Nikt tam jeszcze nie był?
- Żaden wilk nawet nie dał susa w tamtejsze krzaki, Celly. Żaden. A poza tym to będzie pewien rodzaj szkolenia... - oświadczyłem.
Od dawna wiedziałem, że Celly, moja starsza córka, chce być w przyszłości alfą. Miała do tego predyspozycje, nie zaprzeczam. Mimo wszystko, potrzebowałaby drugiej osoby rządzącej, przyjaciela, towarzysza, ewentualnego ojca szczeniąt... Tak. Zdecydowanie.
Jeszcze długa droga przed nią.
Dokładnie wiedziałem, gdzie chcę się udać. Na miejsce zwane Krwiściągiem, gdzie niegdyś żyli ludzie - teraz już ich nie ma, jednak zostały stare budynki czy przedmioty codziennego użytku.
- Tato? - Celly wymruczała nieśmiało, patrząc na mnie - Gdzie idziemy?
- Zobaczysz. - odparłem.
- A mogę mieć jeszcze jedno pytanie? - wydusiła z siebie nieśmiało i oblała się rumieńcem.
<Celly?>
Czytaj dalej »

niedziela, 20 listopada 2016

Od Hardej

Spacerowałam sobie tym razem samotnie, bez Convela i Mirabilisa.
Mirabilis... właśnie. Urósł w zastraszającym tempie. W zamyśleniu zboczyłam z głównej ścieżki prowadzącej do naszej watahy.
Właściwie to niemalże wieki nie zapuszczałam się na tereny niczyje, a w tej części nawet nie byłam. Dziwne. Jakiś instynkt mnie tam popychał. Postanowiłam iść dalej, ostrożniej stawiałam łapy na twardym, nieubitym podłożu. W miarę jak parłam do przodu, do moich nozdrzy docierał coraz intensywniejszy odór krwi.
- Co jest? - mruknęłam do siebie. Zazwyczaj ta woń była przyjemna; oznaczała, że coś zjem. Ale tym razem czułam tylko dziwne ukłucie w środku klatki piersiowej.
Dałam susa przez krzaki. To, co zobaczyłam sprawiło, że aż krzyknęłam z przerażenia.
W kałuży krwi leżał młody, szary wilk.
<kont. samodzielna>
Czytaj dalej »

sobota, 19 listopada 2016

Grayback cd Kangae

Ona kłamała, a ja czułem to całym ciałem. Każdy najmniejszy ruch mówił mi, że kłamała.
A ja nie chciałem wierzyć; chciałem zaprzeczyć. Chciałem wierzyć, że Kangae nigdy nie miała do czynienia z ludźmi w ten pozytywny sposób.
Jęknąłem w duszy; co się ze mną dzieje?! Czemu ona mnie aż tak obchodzi?! Czemu nie jest po prostu znajomym wilkiem...
Wieczorem Jeleni Las wyglądał naprawdę dobrze. Tak tajemniczo, niebanalnie...
- Podoba ci się? - zapytałem wilczycę.
Kangae rozejrzała się wokół siebie.
- Chyba tak. - odparła krótko, mrużąc oczy.
Przestąpiłem nerwowo z nogi na nogę. "No dalej, Gray. Co ci do cholery jest?!" - fuknąłem na siebie w myślach. Robię z siebie debila z powodu nowej wilczycy...
Cóż, wygląda na to, że raczej mi się nie polepszy. Odwróciłem wzrok na waderę.
<Kan? c: Tak, to to, co myślisz. xd>
Czytaj dalej »

piątek, 18 listopada 2016

Kangae cd Celestial

Nie chciałam przeszkadzać Calme w rozmowie z tymi wilkami. Nigdy ich jeszcze nie spotkałam, ale zakładałam, że skoro jestem tu od niedawna, to mogą być to jakieś ważne osoby. Albo nowi.
Mimo tego, wolałam do nich nie podchodzić, ale cóż, stało się. Kiedy tylko wyszłyśmy na polanę, Alfa zwróciła na nas swoje oczy. Zaczerwieniłam się i podeszłam do niej, tuląc uszy i potulnie schylając głowę. Wtedy Onyx obrócił się, pokazując swoje zadrapania.
- Onyx! Co ci się stało? - wadera podeszła do ogierka, uważnie oglądając jego bok. Widziałam, jak jej dwaj towarzysze wymieniają spojrzenia. - Kan, co się stało?
Jej ton nie był ostry, nie miała do mnie pretensji. Uniosłam nieco głowę i postawiłam uszy z powrotem.
- No... cóż, Calme... Znalazłam go na polanie, razem z Celestial... - zaczęłam nieśmiało. Wadera nie dała mi jednak dokończyć, kierując swój wzrok na córkę.
- Czy możesz mi to wyjaśnić?
Małe szczenię nerwowo przygryzło wargę.
- No bo... No bo ja...
<Cel? >
Czytaj dalej »

Kangae cd Grayback

Czułam, jak te słowa powoli do mnie dochodzą, a sens wynurza się, niczym podtapiana istota, która uwolniła się od swojego prześladowcy. Czyli się domyślił. Wszystko stracone. Nie ma szans, by zatrzymali pół-wilka.
- Nie wiem... - szepnęłam niepewnie. Po chwili jednak przełknęłam ślinę i podnosząc głowę zdobyłam się na ogromną odwagę... Oczywiście dla mnie był to wyczyn niesamowity, najpewniej dla nikogo innego nie stanowiło to problemu.
- Nie wiem, Gray. Nie znam ludzi, nigdy u nich nie byłam. - powtórzyłam mocnym, stanowczym tonem. Basior spojrzał na mnie ze zdziwieniem, otwierając usta, by coś powiedzieć. Zamknął je jednak, niemal natychmiast. Przez chwilę zajrzałam w jego podejrzliwe źrenice, ale odwróciłam od nich oczy. Przez ten ułamek sekundy zobaczyłam, że nie do końca wierzy w moje słowa.
- Cóż... w takim razie... - odparł powoli - Wybacz. Musiałem się pomylić. Zapomnijmy o tym, dobrze?
- Nie ma sprawy. - kiwnęłam głową, znów powracając do mojego normalnego tonu. Może jednak był on osobą godną zaufania? Może zachował by to dla siebie, gdybym go poprosiła?
Ale może postąpiłby zupełnie inaczej.
,,On wie", pomyślałam, przeskakując za nim niewielką kłodę. ,,A może jedynie podejrzewa, ale nie ma stuprocentowej pewności? Może chciał się jedyni upewnić?". Mimo tego, wolałam zakładać najgorsze.
Milczeliśmy przez całą drogę do Jeleniego Lasu. Byłam pogrążona w niewesołych rozmyślaniach i coraz bardziej ogarniał mnie niepokój. Czy nie powiedziałam tego zbyt sztucznie? Czy go nie obraziłam?
Szłam z głową tuż przy ziemi, tak nisko, że gdybym wysunęła język, to dotknęłabym ziarnistego piachu. Wsłuchiwałam się w nierówne odgłosy stąpania łap Gray'a, odgłosy lasu jak i w mój miarowy oddech. Po chwili usłyszałam, jak kroki mojego towarzysza cichną, więc uniosłam głowę.
- Już jesteśmy.
<Gray?>
Czytaj dalej »

czwartek, 17 listopada 2016

Snorri cd Celestial

- Na wyprawę...? - Spojrzałem na córkę.
Co prawda urosła już trochę i zrobiła się dojrzalsza, ale nadal była tylko szczeniakiem! Ale nic by jej się ze mną nie stało...
- Dokładnie, tato. - odparła twardo, patrząc mi w oczy. - Na wyprawę.
Myślę, że mógłbym z nią pójść do Puszczy, Tundry, Wybrzeża albo Oazy. Ehh, coś czuję, że nie będzie chciała żadnego z tych miejsc...
- A gdzie? - zapytałem, nerwowo przechodząc z nogi na nogę. Tylko nie na Czarny Grzbiet, tylko nie na Czarny Grzbiet...
Chociaż znając Celly było niemalże pewne, że będzie chciała pójść tam, gdzie jest największe ryzyko.
<Celly? Wybacz długość.>
Czytaj dalej »

środa, 16 listopada 2016

Grayback cd Kangae

Postanowiłem, że najpierw pokażę jej Jeleni Las, a potem Zajęczą Łąkę. Jak nietrudno było się domyślić, nazwy te się wzięły od zwierzyny, która tam występowała. Raźnym krokiem parłem przed siebie.
Cholera, naprawdę było zimno. Wzdrygnąłem się z zimna, jednak miałem nadzieję, że Kangae tego nie zauważyła.
- Wiesz. - rzuciłem. - Pod koniec zimy wilkom odwala. Miłości i nie miłości, zakochania, i tak dalej, wyprawy w nieznane... Nie zdziw się, jeśli ktoś będzie cię zaczepiał, czy coś. To normalne.
Doszliśmy do Lasu. Był dzisiaj cichy, jakby uśpiony. Za nim roztaczała się rozległa łąka.
- Kan... - szepnąłem cicho, patrząc jej w oczy. - Mogę cię o coś zapytać?
- Jasne. - odparła, nieśmiało spuszczając wzrok.
- Jak... jak było u ludzi? - wydusiłem z siebie jednym tchem.
<Kan?>
Czytaj dalej »

poniedziałek, 14 listopada 2016

Convel cd Calme

- Ile on tak właściwie ma? Znaczy się, jak dawno temu się urodził? - zapytałem nieco ciszej, widząc, że basiorek przysypia, albo nawet już zasnął.
Calme zamyśliła się na chwilę.
- Około dwóch miesięcy - odparła po chwili.
Kiwnąłem głową, a Alfa wyszła z gawry. Po chwili jednak wsunęła z powrotem łeb.
- Mogę cię z nim zostawić, prawda?
- Jasne - uśmiechnąłem się. Musiało to wyglądać niedorzecznie z moimi wielkimi kłami, bo Calme zachichotała, po czym zniknęła na dworze. Ale co ja poradzę, jestem potężnym wilkiem. Trudno mi jest się uśmiechać, nie wyglądając groźnie.
Shadow spał na mnie, a ja nawet nie drgnąłem, nie mając serca go budzić. Ostrożnie wyciągnąłem przed siebie łapy, kładąc na nich łeb i przysnąłem w identycznej pozycji co szczeniak.
* * *
Ktoś wepchnął mnie do wody.
- Jak mogłeś?! - usłyszałem pretensjonalny bas gdzieś za sobą. Zacząłem tonąć. Woda była zimna i mętna, kończyny odmówiły mi posłuszeństwa, a powietrze powoli się kończyło.
Zobaczyłem białą sierść i groźny, szyderczy uśmiech, zniekształcone przez fale na powierzchni potoku...
I nagle wystrzeliłem w górę. Mimo odmrożonych łap, poruszałem się szybko i zwinnie. Gdy tylko wynurzyłem się z wody, uniosłem łeb. W górę ciągnął mnie mały, czarny szczeniak o wielkich skrzydłach, zupełnie przeciwnych do jego umaszczenia: białych. Skrzydlaty wilczek spojrzał na mnie. Ślepia miał jak dwa małe węgielki, tańczyły w nich dzikie, aczkolwiek przyjazne iskierki. Postawił mnie na ziemi i stanął między mną a białym basiorem.
- Nie skrzywdzisz go - powiedział. Dziwnie rozbrzmiał jego głos. Trochę jakby szept poniósł się echem. Nieśmiały, łagodny i stanowczy zarazem.
Wilczek rozpostarł skrzydła. Oślepiło mnie jasne światło. Biały wilk rozpłynął się w blasku, jaki bił od skrzydeł szczeniaka.
* * *
Gwałtownie otworzyłem ślepia, ciężko dysząc. Gdzieś na zewnątrz toczyła się rozmowa. Prawie zapomniałem o szczeniaku na moim grzbiecie, ale w ostatniej chwili oprzytomniałem i postanowiłem nadal trwać w bezruchu. Zamglony wzrok sprawił, że widziałem tylko niewyraźne zarysy. Po chwili do gawry weszły dwie białe plamy, znaczy się, wilki.
- O, patrz Snorri, Convel się obudził! - powiedziała radośnie jedna plama, w której rozpoznałem Calme.
- Właśnie widzę - odparł Alfa. - Shadow również właśnie wstał! - z tonu jego głosu wywioskowałem, że się uśmiecha. Poczułem, że ktoś przeciąga się na mnie i usłyszałem ziewnięcie. Po chwili mała, czarna kulka popiskując podbiegła do wilków. Podniosłem się sennie i zamrugałem kilka razy. Obraz wreszcie stał się wyraźny. Shadow tulił się do rodziców. Nagle wzdrygnąłem się, przypominając sobie mój sen.
- Convel, czy miałeś może zły sen? - spytał niespodziewanie Snorrs.
- Owszem. Po prostu koszmarny! W ogóle się nie wyspałem - pożaliłem się.
- Hmm... bo wiesz, zdaje się, że Shadow też miał zły sen - powiedział Alfa.
- I podejrzewamy, że ma jakiś dziwny dar. Ostatnio często widzimy go we własnych snach, raz są one dobre, raz złe - dodała Calme. - Budzimy się w takim samym nastroju co on.
Zamyśliłem się. Rzeczywiście dziwne. I nagle zacząłem łączyć fakty. Ten szczeniak w moim śnie, to był Shadow!
- W moim śnie też pojawił się wasz syn... - szepnąłem, patrząc przez chwilę w ziemię. Gdy podniosłem wzrok, napotkałem zaciekawione i jednocześnie nalegające spojrzenia pary Alfa.

<Snorri? Calme? Pojechałam po całości z długością opowiadania xd>
Czytaj dalej »

Od Mirabilisa

Leżałem w płytkiej, trochę jeszcze chłodnej wodzie potoku. Floeado, córka Alf, wtulała się we mnie. Oboje mieliśmy przy sobie dziwne poczucie bezpieczeństwa. Nagle moje myśli odpłynęły wraz z nurtem potoku. Pogrążyłem się we własnych rozmyślaniach.
Byłem już prawie takiego wzrostu jak tata.
Byłem silniejszy niż na początku zimy.
Umiałem tropić i polować.
Byłem w stanie bronić siebie, swojej watahy i swojej rodziny.
Mogłem swobodnie poruszać się po terenach watahy.
Miałem przy sobie Floe, która kochała mnie tak mocno, jak ja ją.
Eh, życie. Wszystko tak szybko się zmienia. Nawet nie zauważyłem, a już jestem zupełnie innym wilkiem. Pamiętam nawet, że jako mały wilczek, już lubiłem bawić się z Flo. Poza tym, mama i tata też dużo mi o tym opowiadali.
- Mirabilis, powinniśmy chyba wracać na śniadanie - delikatny głos Floe wyrwał mnie z zamyślenia.
- Racja - odparłem. - Szukamy twojego taty? Pewnie teraz poluje, to nie powinno być trudne.
- Zgoda - uśmiechnęła się waderka. Oboje podnieśliśmy się z wody i wyszliśmy na brzeg, by się osuszyć. Gdy wesoło ochlapywaliśmy się nawzajem, usilnie próbując otrzepać się z wody, nagle miałem takie dziwne przeczucie, że ktoś nas obserwuje. Gdy w krzakach mignęło mi wilcze futro, zacząłem się niepewnie wycofywać.
- Floe, może jednak wracajmy - powiedziałem stanowczo. Wycofywałem się obserwując krzaki i spychając sobą Floe. Wilk poruszył się.
- Czemu... - zaczęła, ale przerwałem jej.
- Floe, uciekaj! - ryknąłem, tyłem zbierając się do sprintu. Rzuciłem ostatnie spojrzenie na krzaki.
Wilka nie było.
Coś mignęło mi z prawej. Obróciłem się, przechodząc natychmiast w sprint i doganiając waderę, ale biegnąc za nią.
- To tylko ja, biegnij dalej - powiedziałem, uderzając łapami o ziemię. Cień wilka powoli nas wyprzedzał. Wzdrygnąłem się, nie przerywając biegu. Gdy wypadliśmy na zalaną porannym blaskiem polanę, staliśmy pod słońce.
Naprzeciwko stał wielki wilk. Przez słońce, które mocno oświetlało go od tyłu, nie widzieliśmy ani koloru futra, ani pyska obcego.
- Kim jesteś? - warknąłem, zasłaniając sobą Floe.

<Wielki, obcy wilku...?>

Czytaj dalej »

Od Convela do Calme

Szedłem powoli w stronę gawry. Jasne słońce zalewało wszystko wokół jaskrawą, pomarańczowo-złotą poświatą. Wielka kula światła dopiero wynurzała się znad horyzontu, więc nie zdążyła jeszcze rozgrzać otoczenia. Chłód poranka wnikał w moje kości. Ptaki dzienne powoli budziły się ze snu, sowy właśnie zasypiały w głębokich dziuplach w pniach drzew.
Kilka jaskółek przeleciało tuż nad moim łbem.
- Będzie padać - mruknąłem do siebie, odrobinę przyspieszając kroku. Już po chwili wyszedłem na znajomą polanę, z której błyskawicznie trafiłem do celu.
W środku leżał czarny basiorek. Mały, skulony i drżący z zimna. Zupełnie mi nieznajomy, toteż nieszkodliwy. Nie wezwałem więc nikogo.
Uznałem, że Celestial, Floe i Mirabilis wrócą tu niedługo. Zapewne byli na jakimś spacerze. Ułożyłem się wygodnie pod wschodnią ścianą niedźwiedziej gawry. Gdy tak leżałem nieruchomo, z łbem położonym na wyciągniętych łapach, usłyszałem cichy pisk. Uchyliłem leniwie jedno oko.
Czarny basiorek, liczący sobie pewnie około tygodnia czy dwóch, z wielkim trudem stanął na swoich cienkich, młodych łapkach, ale po chwili upadł. Nie poddawał się jednak. Mimo zamkniętych oczek wyczuł mój zapach i zaczął się czołgać w moją stronę. Po chwili stał już stabilnie i wolno posuwał się w moją stronę. Patrzyłem na to jednym okiem, oniemiały z wrażenia. Nigdy, naprawdę nigdy wcześniej go nie widziałem!
Gdy malec był w połowie drogi, do jamy weszła Calme. Popatrzyła na niezwykłą scenę i wycofała się, zostawiając w środku tylko łeb.
Czarny jak węgiel, malutki, puchaty wilczek wtulił się przyjaźnie w moją pierś. Zalała mnie kolejna fala zdziwienia.
- Lubi cię, Convel - szepnęła Calme.
- Kim on jest? - spytałem cicho, rzucając znaczące spojrzenie na szczeniaka. Okazało się, że otworzył zaspane oczy i teraz patrzył na mnie dwoma malutkimi węgielkami. Ziewnął przeciągle.
- To Shadow, nasz syn - odparła.
- Nasz? Znaczy się, twój i Snorriego?! - Byłem w ciężkim szoku. Czarny?! Calme tylko kiwnęła łbem, podchodząc do mnie i ostrożnie zabierając młodego do siebie.
Basiorek podniósł się zaraz po tym, jak Alfa postawiła go na ziemi, kilkunastoma drobnymi kroczkami wracając do mnie, a ja postanowiłem wydobyć coś ze swojego gardła, zamiast trwać w tej uporczywej ciszy.
- Ale... czemu on jest czarny? - zapytałem, gdy basiorek wskoczył na mój grzbiet.

<Calme? To nasze pierwsze opowiadanie xd>

Czytaj dalej »

niedziela, 13 listopada 2016

Convel cd Amistoso

Nocne polowania odkąd wróciliśmy z Hardą do naszej rodzinnej puszczy stały się moim ulubionym zajęciem. Czego chcieć więcej, jeśli nie niczego nieświadomych, najedzonych zwierząt, w sam raz na jutrzejsze śniadanie?
Teraz skradałem się po cichu do młodej sarny. Byłem już bardzo blisko, aż usłyszałem trzask gałązki. Sarna uniosła łeb i pogalopowała w las, a ja fuknąłem wściekle, przeklinając w myślach sprawcę hałasu. Nagle w moje nozdrza uderzył obcy, wilczy zapach. Nie dbałem już o to, czy hałasuję, czy nie. Niedaleko znajdowała się niewielka polana, na którą zaprowadził mnie obcy zapach. Skąpana w srebrnym blasku księżyca trawa sprawiała wrażenie pokrytej szronem. Prawie na jej środku stał zupełnie mi obcy basior o białej sierści. Przyspieszyłem, długimi susami zbliżając się do wilka. Tuż przy nim zwolniłem kroku, szczerząc kły.
Wilk odwrócił się.
- Kim jesteś? - spytał, patrząc na mnie uważnie.
- Kim jestem? - prychnąłem - Może najpierw ty mi powiedz, kim ty jesteś? - uniosłem brew, warcząc gardłowo i szczerząc kły.
- Wolałbym chyba porozmawiać na spokojnie - odparł cicho.
Zdziwiłem się tak bardzo, że z wrażenia schowałem kły i popatrzyłem na basiora łagodniej. Po raz pierwszy ktoś obcy tak mnie potraktował.
- Amistoso - dodał basior.
- Convel, wilk Beta tutejszej watahy - przedstawiłem się. - Co tutaj robisz?
- Szukam schronienia. Ale skoro mówisz, że tutaj stacjonuje jakaś wataha, pewnie szybko muszę się stąd wynieść...
- Zaczekaj - poprosiłem, patrząc jak wilk odwraca się z wolna. - Czy... chciałbyś może dołączyć do nas?
Jestem pewien, że dziwnie to zabrzmiało. Nigdy nie miałem doczynienia z nowymi wilkami, nie licząc Hardej. Tak szczerze, Snorri, Harda i Mirabilis to jedyne wilki w naszej watasze, które bardzo dobrze znam. I które darzę bezwzględnym szacunkiem. Nigdy nawet nie rozmawiałem z resztą wilków.
- Dołączyć... do was? - wilk zmarszczył brwi. Po wyrazie konsternacji na jego pysku poznałem, że musiał się nad tym głęboko zastanowić.

<Amistoso? Słucham, co zdecydujesz?>
Czytaj dalej »

sobota, 12 listopada 2016

Od Amistoso

Była już prawie noc, a ja zmęczony długą wędrówką szukałem miejsca na nocleg. Pierwszy raz od dość dawna wyruszyłem ze znanych mi terenów w nieznane mi dotąd miejsca. Miałem już dość samotności. Tęskniłem za rozmową z drugim wilkiem, za jego towarzystwem. Miałem nadzieję, że wreszcie znajdę watahę w której poczuję, że jest to miejsce w którym mogę zostać na zawszę. Odkąd moi rodzice zginęli byłem w kilku watahach, jednak w żadnej nie poczułem tego czegoś. Rozejrzałem się wokoło. Było tutaj zwyczajnie, ale jednak pięknie. Do moich uszu docierał śpiew ptaków i szum potoków. Mógłbym tutaj zamieszkać... Ale muszę najpierw znaleźć miejsce w którym przenocuję. Słońce dość dawno schowało się, a zamiast niego pojawiła się srebrna twarz księżyca. Nagle usłyszałem czyjeś kroki. Odwróciłem się. Ujrzałem postać wilka.
- Kim jesteś? - zapytałem.
<ktoś?>
Czytaj dalej »

Convel cd Harda (wyprawa cz. 4/4)

Obiecałem Hardej, że wrócimy do Mirabilisa. Nie sposób było nie dotrzymać danego słowa. Po pierwsze: obiecałem do mojej Hardej. Po drugie: łamanie danego słowa nie leży w mojej naturze. Po trzecie: mam swój honor, a honor jest dla mnie najważniejszy.
Zaraz po Hardej.
I Mirabilisie.
I Snorrim.
I reszcie watahy.
Tak. Właśnie tak.
Po cichu poleciłem mojemu rysiowi, żeby znalazł coś na zapakowanie i bezpieczne przetransportowanie srebrników do domu. Sam za to - nadal zbierając roślinki tak drogie w naszej watasze - kątem oka obserwowałem waderę. Była trochę niespokojna, ale szybko się zrelaksowała i pomogła mi zbierać srebrniki. Dopiero w chwili, gdy ryś wrócił z dużym liściem i mocną lianą zacząłem się niepokoić.
- Harda, czy w tych górach coś rośnie? - spytałem cicho.
Wadera drgnęła lekko na dźwięk swojego imienia. Spojrzała na mnie niepewnie, przekrzywiając łeb.
- Nic tu nie rośnie. To miejsce pokryte jest czarnymi skałami. Nawet paprotki nie znajdą tu oparcia - powiedziała.
- A więc jak wytłumaczysz to, co przyniósł Aurum? - kiwnąłem głową na wielki, zielony liść i mocną lianę, o równie świeżym odcieniu.
Wadera zamarła.
- Nie wiem... nie potrafię ci tego wyjaśnić. Stawiam jednak na to, że jesteśmy dość blisko jakichś terenów, a po dokładniejszyn obejrzeniu liany, mogę powiedzieć, że to Tereny Niczyje. - wyjaśniła naukowo moja partnerka.
Zamyśliłem się. Dziwne to trochę, że Aurum w tak krótkim czasie znalazł rośliny zielone, ale postanowiłem nie narzekać. Byłem już głodny, spragniony i zmęczony, więc z pomocą Hardej zrobiliśmy coś co dwunogi nazywają "sakwą", schowaliśmy do niej srebrniki i przywiązaliśmy do mojej szyi.
Postanowiliśmy wracać, zdając się tylko na mojego towarzysza, który - jak się przed chwilą okazało - umiał trafić dosłownie wszędzie. Po kilku godzinach spokojnego truchtu dostrzegliśmy wreszcie ziemię. Szarą, suchą ziemię, na której nic nie rosło. Słońce już zachodziło, dając nam wyraźny znak, w którą stronę musimy się udać. Aurum puścił się pędem przez odsłoniętą, szarą równinę, a my za nim. Mimo wszystkich starań nie mogliśmy dotrzymać mu kroku. A myślałem, że to ja jestem tu najszybszy!
Gdy na horyzoncie pojawiły się znajome, zielone drzewa, w moje nozdrza uderzył znajomy rodzinny zapach. Wyraźnie podniecony ryś pobiegł jeszcze szybciej, by po chwili wpaść na wielkiego, biało-szarego basiora. Uderzył o jego pierś z niebywałym impetem.
Wilk się nie przewrócił, ale Aurum owszem.
Zza wilka, który torował nam drogę, wyłoniła się mniejsza, śnieżnobiała waderka. Zbliżyliśmy się do obojga z nich. W oczach basiora paliły się dzikie iskierki przeplatane radością i nadzieją. Te głębokie, czarne oczy były wyjątkowo znajome, ale wilk niemal dorównywał mi wielkością i umięśnieniem.
- Kim jesteś? - warknąłem, a Harda schowała się lekko za mną, spięta i gotowa do ataku lub uniku.
- Nie poznajesz mnie, tato? - odezwał się nagle wilk. Zatkało mnie. Czyżby... nie... ale przecież...
- Mirabilis - szepnęła Harda, podchodząc do basiorka. Byli prawie równego wzrostu, Mirabilisowi brakowało tylko kilku centymetrów. Wtulił się w pierś matki. A ja nadal stałem jak wryty.
- Floe, nie bój się. To oni - mruknął cicho nasz syn, a córka Snorri'ego podeszła do nas bliżej.
- A jednak wróciliście - powiedziała nieśmiało. - Wszyscy już powoli traciliśmy nadzieję na wasz powrót.
- Jak tak można? Wiadomo przecież, że my zawsze wrócimy do rodziny - prychnąłem i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Gdy po kilku minutach uspokoiliśmy się, zaciągnąłem się znajomym, rodzinnym zapachem.
- Chodźcie. Musicie zobaczyć się z moim tatą. On martwił się chyba najbardziej - oświadczyła nagle Floe i ruszyła przodem równo z Mirabilisem. My troje, znaczy się: ja, Harda i Aurum, zostaliśmy trochę w tyle.
- A jednak udało się, kochanie - szepnąłem i liznąłem Hardą po pysku.
- Udało się - odparła ze łzami w oczach. - Udało...

<I tak oto kończy się nasza wyprawa! Wesoło i szczęśliwie :)>
Czytaj dalej »

czwartek, 10 listopada 2016

Kangae cd Celestial

Obudziłam się na niewielkiej łące, porośniętej już krótką, acz zieloną trawą. Usłyszałam śpiew ptaków, a ciepły wiatr powoli mnie rozbudzał. Czasem zdarzało się, że słońce wychyliło się zza chmur, lekko grzejąc mój bok. Otworzyłam oczy i spojrzałam na nie, mrużąc zaspane powieki. Nigdy nie spałam długo, więc nie zdziwiłam się, gdy ujrzałam gwiazdę wysoko na nieboskłonie. Przeciągnęłam się, a kręgi po kolei chrupnęły nieprzyjemnie. Nie do końca wiedziałam co ze sobą zrobić, więc postanowiłam się nieco powłóczyć i zająć się swoim myślami. Problem w tym, że prawie zawsze na takich wycieczkach wpadałam na kogoś obcego. Kilka razy udało mi się uniknąć konwersacji, ale czasem była ona nieunikniona. Nadal czułam się obca w tym stadzie i miałam wrażenie, że stoję na krawędzi, z której ktokolwiek i z jakiegokolwiek powodu może mnie zepchnąć. Jeszcze nie żyłam w watasze i bałam się, że popełnię jakąś banalną gafę i narażę się wszystkim członkom. Może przesadzam? Może wcale nie jest tutaj tak surowo i strasznie jak opowiadają ludzie? Nie wiem, ale coś mówi mi, że powinnam być ostrożna. Calme była bardzo miła, kiedy przyjmowała mnie do watahy... Ale co z innymi?
Właśnie z tymi myślami wkroczyłam na rozświetloną, wiosenną polanę. Od razu spostrzegłam czarne źrebiątko, nim jednak zdążyłam zareagować, zza jego tylnych nóg wychyliło się małe, białe szczenię. Starałam się wyczuć jego zapach i przypomnieć go sobie, a po chwili doszło do mnie, skąd go znam. Kiedyś musiałam jeszcze raz wstąpić do jaskini Alf. Tym razem była tam cała rodzina; Snorri, Calme i trójka ich dzieci. Zdziwiłam się, co takie małe wilczę robi w towarzystwie takiego zwierzęcia, które było przecież potencjalnym posiłkiem.
Konik obrócił się niespokojnie i wtedy ujrzałam dwie rany, z którymi płynęły wąskie strużki krwi, najpewniej od pazurów. Zaskoczyło mnie to. Czyżby mała próbowała go upolować? Nie, to nie miało by sensu.
-Celestial?! Co się stało z tym koniem?
Mała wadera obróciła się z przestrachem, a jej sprytne oczka skupiły się na moich źrenicach. Widziałam, jak nagle zwężają się ze strachu.
- No bo... ja... - zaczęła, nerwowo przystępując z nogi na nogę, już wiedząc, że wpadła w kłopoty.
- Próbowałaś nie nim jeździć, prawda? - odpowiedziałam za nią, oglądając poraniony bok konika. Mały ogierek jednak nie chciał stać posłusznie, bo kiedy dotknęłam jego ciała uskoczył gwałtownie, wyrzucając wąskie nóżki w górę. Westchnęłam.
- To koń twojej mamy, prawda?
- No tak... - burknęła Celestial, patrząc na mnie ze złością.
- Masz świadomość, że muszę jej to pokazać, prawda? - zniżyłam głowę, tak żeby znaleźć się na wysokości jej oczu.
- Tak. - szczeknęła.
- Cieszę się. Wiesz, gdzie jest Calme?
<Celestial?>
Czytaj dalej »

Kangae cd Grayback

Uniosłam głowę, chcąc poznać każde tchnienie wiatru, każdy promień słońca i zapach. Napawałam się nimi i czułam nowe, zupełnie nieznane sobie dotąd uczucie... Jak je nazwać? Tak, jakby moje płuca powiększyły się, chcąc zmieścić w sobie woń każdej rośliny, zwierzęcia czy przedmiotu, a serce biło rytmem lasu.
Jak je nazwać?
Zimny podmuch nieprzyjemnie popieścił moją skórę. Otworzyłam oczy, kierując je na Grayback'a. Miałam nadzieję, że nie zauważy mojego chwilowego uniesienia. Nie patrzył na mnie, wpatrywał się w dal, wyraźnie zamyślony.
- Gdyby nie to, że jest tak potwornie zimno, można by na nie zapolować. - mruknął po chwili. Zrozumiałam, że chodziło mi o kaczki. Pamiętam, jak raz dano mi kawałek tego ptaka. Upieczonego w ziołach z chrupiącą skórką.
Westchnęłam, podchodząc do towarzysza.
- Ślicznie tu, Gray. - szepnęłam, wpatrując się w czarne lustro wody.
- Wiem. Dlatego chciałem ci pokazać to miejsce. Poczekaj tylko na wiosnę, zobaczysz, jak tu może być pięknie.
Uśmiechnęłam się nieśmiało. Cieszyłam się, że go spotkałam. Nie sądziłam, że kiedykolwiek znajdę watahę.
- Kan?
- Tak?
- Nadal boli cię ten kark?
- Nie... Już nie... - odparłam cicho.
- Chyba powinniśmy już iść. Jest jeszcze wiele miejsc do zobaczenia. Wiem, że byliśmy krótko, ale muszę pokazać ci jeszcze tereny łowieckie i jaskinie.
- Nie ma sprawy. - odparłam, posłusznie ruszając za basiorem i zagłębiając się w gęsty las.
<Gray?>
Czytaj dalej »

Caspian cd Calme

Ocknąłem się.. szybko podniosłem łeb i rozejrzałem się. Wokół mnie było tylko pełno sępów. Warknąłem ledwo, ale donośnie. Dźwięk rozniósł się po kanionie, a ptactwo odleciało.
- Cholerstwo.. - mruknąłem pod nosem.
Powoli się podniosłem i podszedłem do tafli wody. Była aż dziwnie spokojna jak na rzekę w kanionie. W końcu wyjąłem strzałkę z boku:
- Mało brakowało - spojrzałem na nią i wyrzuciłem w krzaki.
Złapałem równy oddech i uspokoiłem się tak na zapas. Nie miałem nic innego do roboty jak iść dalej przed siebie i ewentualnie szukać jakiejś watahy.
Ruszyłem wzdłuż brzegu rzeki mając nadzieje że znajdę tu jakieś normalne wejście na górę. No ale ja zawsze miałem tego pecha i musiałem wdrapać się po półkach na ścianach. Łatwe to nie było, ale skuteczne.. Chociaż nie do końca. Na samej górze czekało na mnie stado dzików.. dosłownie ogromne stado.
- No chyba sobie jaja robicie... - warknąłem i szybko zszedłem im z drogi.
Nie uśmiechało mi się walczyć z taką ogromną gromadą.
Po dłuższym truchcie po lesie zauważyłem kilka wilków, taki w miarę normalnych. Myślę że będą mile nastawieni.. z resztą.. że co ja robię ? Myślę ? Ha.. jasne.
Ruszyłem powoli w ich stronę obserwując ich. Zniżyłem lekko łeb i postawiłem uszy. Nagle mnie otoczyli.. Super.
Po krótkiej "rozmowie" wzięli mnie w swoje szeregi (jeśli tak to można nazwać). Wilk, którego ewidentnie nie znali szedł obok nich, ja wolałem trzymać się bardziej na tyłach. Tak w razie ataku obcych zwierzyn bądź ich samych.
Całą drogę szliśmy w milczeniu.
<ktoś?>
Czytaj dalej »

Hiver cd. Calme

Westchnęłam cicho, lekko przyśpieszając. W takim tempie nie zajdziemy tam przed zmierzchem.
Bezimienna wadera wydłużyła swój krok, bez problemu nadążając za moim truchtem.
Warknęłam w duchu, prowadząc już dwa obce wilki. Starałam się zachować czujność, patrzyłam przed siebie, jednocześnie nasłuchując ich płytkich oddechów i rytmicznych kroków. Wiedziałam, że mogą zaatakować. Szczególnie, że obok nas szła alfa watahy, teraz przemęczona przez ciążę i poród. A ja w razie ataku musiałabym ją bronić, choć sama niezbyt dobrze walczę.
Zacisnęłam zęby, kiedy moja wybrakowana łapa zahaczyła o wystający konar i zbyt mocno nią szarpnęłam. Momentalnie poczułam na sobie trzy pary oczu, lecz jedynie przeklęłam w myślach i jeszcze bardziej przyśpieszyłam, chcąc móc oddalić się od tej gromadki zanim przyłączą się do nas kolejne zbłąkane wilki.
- Już niedaleko - zaznaczyła alfa, najwyraźniej chcąc jedynie przerwać ciążącą nad nami ciszę. Jak łatwo można się było domyślić, nikt nie odpowiedział.
Basior, który przedstawił się jako Caspian, wyrównał ze mną krok, znajdując się po mojej prawej. Tak więc truchtałam do przodu, otoczona przez wrogie wilki.
Nie przejęłam się tym zbytnio, będąc przygotowana na wszystko. Wbiłam jednak wzrok w rosłego wilka, który zaraz odwzajemnił spojrzenie. Przez chwilę sunęliśmy tak, patrząc na siebie groźnie, jednak nie trwało to długo.
- Chodźcie za mną. - zarządziła alfa, ruszając do przodu.
Obce wilki posłusznie ruszyły do przodu, a ja zostałam w tyle, nie za bardzo wiedząc co zrobić.
- Alfo? - zapytałam mechanicznie - Mam w czymś pomóc?
Cała trójka skierowała na mnie spojrzenia. Omiotłam ich wszystkich wzrokiem, skupiając się jedynie na ciemnych oczach Calme.

<Calme? Caspian? Bezimienna wadero?>
Czytaj dalej »

Hiver cd. Calme

Omiotłam wzrokiem rudoczerwoną waderę, kątem oka rejestrując poczynania alfy. Ta pierwsza, napinając mięśnie, niepewnie sunęła w naszym kierunku, nieustannie wbijając w nas swoje bursztynowe spojrzenie.
Westchnęłam, nie za bardzo wiedząc co zrobić. Najchętniej czmychnęłabym w las i zaszyła się w ciemnej norze, albo chociaż pospacerowała i napawała się chłodnym, świeżym powietrzem.
Alfa miała najwyraźniej inne zdanie. Posłała mi krótkie, nieodgadnione spojrzenie i sama zrobiła kilka drobnych kroków w stronę wadery. Przez chwilę stały nieruchomo, a ja, pomimo ciągłej chęci ucieczki wyprostowałam się i jedyne, co zrobiłam, to nasłuchiwałam, próbując wyłapać dźwięki wskazujące na obecność kompanów wadery.
Szmery liści i puste odgłosy łamanych gałęzi zaszumiały w mojej głowie, nieskutecznie zakłócając moje wysiłki.
- Przyszła sama. - zauważyłam cicho, przerywając błogą, lecz pełną napięcia, ciszę.
Alfa skinęła łbem, nie odwracając wzroku od pomarańczowookiej.
- Jak ci na imię? - zapytała biała wilczyca, brzmiąc jak zwykle miło i spokojnie.
Odpowiedział jej jedynie wiatr muskający jej jasne futro. Mimo tego nie zniechęciła się, posyłając obcej lekki uśmiech.
- Nie jestem szpiegiem... - wymamrotała tamta, cofając się o krok.
- Nie próbuj uciekać. - warknęłam, przybliżając się do nich, po chwili zwracając się do białej wilczycy - Alfo, co z nią robimy?

<Calme?>
Czytaj dalej »

środa, 9 listopada 2016

Od Caspiana

Odkąd uciekłem od ludzi, podróżowałem po różnych terenach. Nie raz byłem w jakiejś watasze, ale z każdej mnie wyganiali bo stanowiłem zagrożenie dla Alfy. Ale że za silny ? Czy może za agresywny ? Nie wiem. Cóż.. wędrowałem dalej. W sumie póki co nie mam nic innego do roboty.
Przemierzając lasy usłyszałem donośny warkot, pewnie wilka. Szedłem dalej, ale byłem czujny. Czułem się nieco obserwowany. Czyżbym wszedł na czyjś teren? Mówi się trudno.. Ale nagle poczułem jak ktoś biegnie. Było to coś dużego. Szybko odwróciłem się do tyłu, a przede mną był basior, który szykował się do ataku na mnie.
~ Nie tym razem - pomyślałem i wykonałem unik w bok.
Szybka obczajka i atak.. Basior leżał na ziemi.
- Kim jesteś ?! - syknął z pianą w pysku.
- Kimś kogo spotkać raczej nie chciałeś - uśmiechnąłem się wystawiając długie kły.
Po krótkiej wojnie na spojrzenie obcy mi wilk wymiękł i stał się spokojny.
- Dobra, puść mnie.. - powiedział nieco przestraszonym głosem - jestem tylko zwiadowcą.. - dodał.
- Ciekawe - warknąłem i pozbawiłem go przytomności ciosem w psyk. - Dobranoc - dodałem puszczając wilka.
Jak widać są to czyjeś tereny. Nie za bardzo mi się to podoba, bo zazwyczaj jest pełno wilczych wojowników. Zmieniłem nieco kierunek by przejść na spokojniejszy tor. Jednak i to mi się nie udało..
Obiło mi się o uszy szczekanie, ale nie wilcze szczekanie.. tylko.. psów. A jak psy tak i ludzie !
Nie chciałbym natrafić na któregoś z nich.. Źle ich wspominam.. i źle karmili, mięso było gotowane ! Jak oni tak mogą ! ehh.. Nagle poczułem coś czego czuć nie chciałem - pies ! Był tuż przede mną i warczał jak opętany. Te małe przydupasy nie stanowiły dla mnie żadnego problemu. Szybki atak, kły w kark i po sprawie.. ale coś innego mnie zmartwiło.. Poczułem się senny. Gdy odwróciłem łeb w lewą stronę, zauważyłem to czego nie chciałem - strzałka usypiająca.
Długo nie czekając zacząłem uciekać w głębi lasu. Przez sterydy to coś usypiające nie mogło szybko mnie uśpić, więc miałem czas.
Po pewnym czasie moja droga zakończyłam się kanionem, a na dole woda.. Psie szczekanie dalej było słychać. Teraz musiałem wybrać czy umrzeć jako pies domowy czy w wodzie.. Długo się nie zastanawiałem i czas było się wykąpać.. W wodzie szybko wypłynąłem na ląd, jednakże tam nastała ciemność.. usypiające coś zaczęło działać.. Co się teraz ze mną stanie ? Czy umrę ? A może ktoś mnie znajdzie ..?
< Ktoś ? :D >
Czytaj dalej »

Nowy basior!

Witaj, Caspian!



Caspian to agresywny wilk z dużym poczuciem humoru... czarnego humoru, oczywiście.
Kontakt: kijanka (doggi)
Czytaj dalej »

Od Shadowa

Usiadłem przy tacie i rozejrzałem się. Oprócz mnie, na polanie były jeszcze sześcioro innych małych wilków. Nie widziałem jeszcze wyraźnie, ale słyszałem ich głosy i czułem ich zapach. Stałem tak przy prawej łapie taty, aż znowu straciłem równowagę i upadłem na nos.
Pisnąłem cicho, a biały basior pochylił się nade mną i coś powiedział, po czym polizał mnie po pysku.
Wszyscy traktowali mnie jak małą kruszynkę, a wcale nią nie byłem! Czasem nawet pokazywałem moje zęby na znak protestu. Przecież jestem groźny!
Ojciec zaśmiał się i ostrożnie chwycił mnie zębami za skórę na karku. Starałem się wyrwać, ale nawet to mi się nie udało. W końcu postawił mnie na ziemi, a ja odskoczyłem od niego i położyłem się na mokrej trawie.
Czytaj dalej »

wtorek, 8 listopada 2016

Od Belle

Przestraszyłam się i nie wiedziałam co mam zrobić, ale w końcu postanowiłam pójść za źródłem dźwięku. Szłam ścieżką między drzewami, a moje łapy dawały o sobie znać ostry bólem. W końcu znalazłam się na łące, a gdy tam doszłam zamarłam ze zdziwienia - były tam wilki. Może i to głupie ale moja siostra zawsze powtarzała że w naszym lesie nie ma żadnych wilków. No, może czasami zauważyłam jednego lub co najwyżej dwa wilki jednak nigdy całego stada. Podeszłam bliżej, lecz tak by mnie nie widzieli i obserwowałam ich. Po chwili usłyszałam jakąś rozmowę, może i nie była wyraźna ale mogłam wywnioskować że były te wilki szczęśliwe.
<ktoś?>
Czytaj dalej »

niedziela, 6 listopada 2016

Grayback cd Kangae

Naprawdę miałem nadzieję,  że jej się spodoba. I chciałem ją ostrzec przed ludźmi.
Obok nas właśnie przepływało stadko kaczek, gdy Kangae zdecydowała się odwrócić wzrok.
- Zbliża się wiosna. - mruknąłem bardziej sam do siebie niż do Kangae. - Wszystko się budzi do życia.
- Mhm. - Głos wadery był cichutki, a ona sama sprawiała wrażenie zamyślonej.
- I pewnie rozpoczną się gody u większości gatunków. Ptaki tak ładnie wtedy śpiewają. - stwierdziłem, zamykając oczy. - Wsłuchaj się, a usłyszysz pieśń drzew. Jest piękna.
- Wierzę ci, Gray.- odparła.
Otworzyłem oczy i spojrzałem na pochmurny profil wadery. Jej oczy były zamknięte, nos wystawiony w wiatr, a uszy obracały się co każdy nowy dźwięk. Węszyła i chłonęła każdą chwilę.
Tak samo jak ja.
<Kan?>

Czytaj dalej »

Kangae cd Grayback

Zdziwiło mnie to, co mówił basior, ale nie miałam odwagi powiedzieć mu, jakie jest moje zdanie. Tak, kiedy mieszkałam u ludzi dowiedziałam się, że nie wszyscy są dobrzy i zdarzają się potwory, ale nie sądziłam, że... Te monstra są tak blisko... Zresztą, nigdy nie podejrzewałabym, że ta sprawa będzie dotyczyć mojej osoby i kiedykolwiek będę musiała się bać rasy dwunogów... Jego słowa ugodziły mnie boleśnie, nie wiem sama dlaczego... W końcu moja dawna rodzina też nie była od początku do końca święta. Zostawili mnie kiedy zaczęło się gorzej dziać, porzucili na pastwę losu. Na pastwę prawdziwej mnie. Ciekawe, czy zaczynali sobie zdawać sprawę z tego, że tak naprawdę nie jestem wilkiem.
Spojrzałam na basiora i od razu zrobiło mi się go żal. Samotny, okaleczony... Bez rodziny, pozostawiony tylko z bliznami na ciele i ranami w pamięci...
Nagle te myśli opuściły mnie, bo przed oczami zamajaczyła mi czarna plama. Zamrugałam z dezorientacją, podnosząc głowę.
- Już jesteśmy. - poinformował mnie Gray, zatrzymując się. Zauważyłam, że tutaj las się kończy, a spod gałęzi wyłania się olbrzymia polana i jezioro. Wiatr zawiał, niosąc delikatną woń wody i ptaków. Wciągnęłam ją nosem, rozkoszując się tym bodźcem. Grayback uśmiechnął się delikatnie.
- Miałem nadzieję, że ci się spodoba. - odparł, kierując swój wzrok na toń. Ja również tam spojrzałam, dostrzegając małe stadko kaczek.
<Gray?>
Czytaj dalej »

Sojusz!

Zawieramy sojusz z Watahą Smoczego Ostrza!

Czytaj dalej »

Grayback cd Kangae

Aby przerwać ciszę między nami, dodałem:
- Ludzie są po prostu źli, Kan. Po prostu źli. Myślisz,  że dlaczego my, wilki, mamy tak głęboko zakorzeniony lęk przed człowiekiem? To nie bierze się z niczego.
Wilczyca nie odpowiedziała mi, więc dalej ją prowadziłem nad jezioro.
Szliśmy w milczeniu, ani ona, ani ja nie powiedzieliśmy nawet słówka. Ta cisza była trochę przytłaczająca. Nie chciałem jednak jej przerywać.
- Gray. - Kangae niespodziewanie odezwała się. - Tak właściwie... To czemu są tacy źli?
Widziałem już czarną toń na horyzoncie.
Zaśmiałem się w odpowiedzi na jej pytanie. Nie gorzko, lecz ze szczerym rozbawieniem.
- Bo na nas polują, Kangae. Zastawiają sidła, organizują obławy... Dużo by wymieniać. Masz przed sobą kalekę z ich winy. Pozbawili mnie partnerki. Łapy. Wzroku...
Kan mruknęła coś cicho pod nosem.
<Kan?>

Czytaj dalej »

Kangae cd Grayback

- Skoro masz ochotę. - odparłam, ostrożnie przeskakując niezbyt rwący strumyk. Kamienie, które stanowiły swojego rodzaju most były porośnięte mchem, który chłonął wilgoć. Moje kroki musiałby by zatem rozważne i ostrożne, bo jeden nieprzemyślany ruch i znalazłabym się w wodzie.
Gray radził sobie o wiele sprawniej ode mnie, mimo braku jednej z łap. Skakał po głazach niczym zając, najwyraźniej doskonale znając to miejsce.
Obserwowałam go uważnie, gdy na moment straciłam czujność i nie wycelowałam dobrze.
Łapa ześlizgnęła mi się po gładkim kamieniu, pociągając w dół całe moje ciało. Serce zabiło mi szybciej, kiedy zdałam sobie sprawę, że straciłam równowagę, ale było już za późno, żeby zamortyzować upadek. Uderzyłam w taflę wody, przebijając ją i zanurzając się w chłodnej toni. Przez chwilę nie wiedziałam, co się właśnie stało, ale po kilku sekundach odbiłam się od dana, a moja głowa wynurzyła się na powierzchnię. 
- Kan? Nic ci się nie stało? - usłyszałam głos basiora, który dochodził z drugiego brzegu. Strumień był płytki, więc po chwili znalazłam się koło niego.
- Nic ci nie jest? - zapytał ponownie, nerwowo przystępując z nogi na nogę. Spłonęłam rumieńcem, zaczynając sobie wytykać moją niezdarność i głupotę. Czemu zawsze ja muszę się wydurniać przed obcymi?
- Nie... - wymamrotałam, spuszczając wzrok. Błagam, niech nie ciągnie tematu. Niech po prostu ruszy dalej, jakby nic się nie stało.
- Skoro tak twierdzisz... - odrzekł, ale nadal spoglądał na mnie uważnie. Przecież to tylko głupia, wrodzona niezdarność i woda, nic takiego się nie stało...
Otrzepałam się z wody, czując jak narasta we mnie wstyd. Co on sobie teraz o mnie pomyśli? Może za bardzo dramatyzuję?
Ruszyliśmy dalej, powolnym, łagodnym truchtem, a moja sierść powoli schła w jasnym słońcu. Czułam się jednak upokorzona, a cisza, która między nami zapadła była krępująca. Starałam się skupić na lesie, jak i gdzie idziemy, ale w głowie nadal kołatały mi się nieprzyjemne myśli.
- Hej, Kan, lubisz wodę?
Podniosłam głowę, zaskoczona jego nagłym pytaniem.
- Tak.
- Nie przeszkadza ci pływanie?
- Niespecjalnie. 
- To dobrze. - uśmiechnął się, mrużąc oczy - Bo idziemy nad jezioro.
Nie odpowiedziałam, kiwając jedynie głową.
- Wiesz, chyba wypadało by ci to powiedzieć. - na powrót spojrzał przed siebie.
- Co? - zmarszczyłam brwi.
- Ostrzec cię... Przed nimi.
Milczałam, czekając aż dokończy. 
- Czyli?
- Czasami po lesie kręcą się różne istoty, które nie zawsze sprzyjają nam, wilkom. Rozumiesz, możesz spotkać kogoś takiego, jak wilk, który chce dołączyć do watahy, ale równie dobrze możesz waść na człowieka.
- Człowieka? - zapytałam, zaskoczona. Czemu ostrzega mnie przed ludźmi?
- Yhym. Szczególnie wystrzegaj się Charona i jego psa. Ogólnie wystrzegaj się psów. Czasami się tu zapuszczają... Jak cię dorwą to nie zostanie z ciebie wiele... Co najwyżej dywanik lub trofeum na ścianę.
Zapadła cisza. 
<Gray?>

Czytaj dalej »

sobota, 5 listopada 2016

Grayback cd Kangae

Stąpałem lekko po ziemi, co jakiś czas zerkając na wilczycę idącą obok mnie.  Po jej pysku błąkał się lekki uśmiech. Niezbyt wiedziałem, co chcę jej najpierw pokazać, więc postanowiłem oblecieć wszystko jak leci, zaczynając od gawry,  do której mieliśmy zaledwie kilka metrów.
- To jest gawra.  -  oznajmiłem. - Tutaj ciężarne wilczyce mogą odpocząć albo nakarmić szczeniaki,  jeśli są już po porodzie. Przez nasze tereny,  jak już pewnie widziałaś,  przepływa potok. Chcesz wejść do środka?
- Obędzie się. - mruknęła, tylko zaglądając do środka.
Poprowadziłem ją dalej, brnąc przez łąkę aż do mokradeł.
- Tutaj lepiej się nie zapuszczać. To dość niebezpieczne miejsce. -  wyjaśniłem,  po czym dodałem - Jeśli chcesz, zaprowadzę Cię w moje ulubione miejsce.
<Kan?>

Czytaj dalej »

Kangae cd Grayback

Spojrzałam na niego niepewnie, odsuwając się nieco.
- Nie... nie wiem. - odparłam, nadal czując jak serce miota mi się pod żebrami. To było... szybkie. Nie spodziewałam się, że pójdzie tak łatwo i sprawnie. No i że nie sprawdzi w jakim stopniu jestem wilkiem. Musiała przecież czuć to, co Gray. Spojrzałam ostrożnie na basiora. Powiedzieć mu o tym, że całe życie spędziłam tam, gdzie wilk nie powinien go spędzać? Czy po prostu zapytać o prawa rządzące watahą?
- Może chciałabyś znaleźć sobie jakieś przytulne miejsce do zamieszkania, co? Jaskinia, nora dużo masz opcji, bo mamy tutaj sporo takich miejsc. - zapytał. - Potem mógłbym pokazać ci okoliczne tereny i łowiska... Może udało by się coś złapać...
Kiwnęłam głową, mając nadzieję, że nie nadarzy się okazja do polowania.
- Świetnie! - uśmiechnął się, wstając z ziemi. - Nie będzie ci przeszkadzało jak będę przynudzać, prawiąc długie monologi?
- Nie, wcale. - odpowiedziałam, ruszając za nim.
- Wiesz, muszę cię ostrzec. Jeśli chodzi o to łowiectwo, to... No cóż, nie zawsze mi się udaje, rozumiesz... - uniósł kikut przedniej łapy.
- Ja też nie umiem dobrze polować. - odparłam, ciesząc się, że nadarzyła mi się okazja do swobodnego przyznania się do braku umiejętności. Nie musiałam nadmieniać, że pochodzę z domu ludzkiego, że nie wiem jak, gdzie i po co gryźć, naganiać i tak dalej. Nie musiałam się tłumaczyć i za to jestem wdzięczna.
- Mogę cię podszkolić i sprzedać parę trików. - opadł pogodnie.
- Byłabym wdzięczna. - uśmiechnęłam się nieśmiało, czerwieniąc się.
Truchtaliśmy sprawnie, lawirując między drzewami. Humor znacznie mi się poprawił, słońce wyjrzało zza chmur, miałam pełny brzuch i nową watahę. Jak na razie, wszystko zapowiadało się pięknie.
<Gray?>
Czytaj dalej »

Grayback cd Kangae

Wepchnąłem nos w krzaki, jednocześnie obserwując obie wadery.
- Oh, Gray... - mruknęła pod nosem Cal. - Dziwnie pachniesz. Ale to nie szkodzi.
Wiedziałem, co zaraz nastąpi. Cal zacznie pogadankę o tym, że jesteśmy jedną wielką rodziną, o odwadze Celly, o tym, jaki Snorri jest cudowny... A potem ją naznaczy zapachem stada, czyli uzna ją za swoją.
Z niecierpliwieniem wyczekiwałem tego momentu, aż alfa skończy gadać i przyjmie do stada Kangae. Nie wiem czemu, ale strasznie mi na tym zależało. Nigdy wcześniej nie czułem czegoś takiego...
-... wszyscy jesteśmy jedną, wielką rodziną! - oznajmiła zadowolona alfa. - Przyjmuję cię do watahy!
Kątem oka zauważyłem, jak Kangae wyszczerza słabo zęby w uśmiechu, a biała wilczyca zostawia na niej swój zapach, po czym jak gdyby nigdy nic wraca do zabawiania malucha.
Uśmiechnąłem się, a Kangae szybko uciekła z legowiska alf do mnie.
- I jak? Jak się czujesz? - spytałem.
- Ch...chyba dobrze... - wymamrotała. - W końcu mam watahę...
"Tak" - pomyślałem. - "W dodatku moją watahę". Z jakiegoś powodu napawało mnie to dumą.
- Co chcesz robić? - Po przyjacielsku ukąsiłem ją delikatnie w ucho.
<Kan? :3>
Czytaj dalej »

Kangae cd Grayback

- Jaaa.. asne. - jęknęłam, kiedy popchnął mnie w stronę Alfy. Stanęłam jak wryta w wejściu do jaskini, kiedy ujrzałam białą waderę, tulącą czarne maleństwo. Poczułam, jak serce podskakuje mi do gardła, niemalże jak przed wizytą u tego chole.rnego weterynarza... Chociaż może to i złe porównanie? Teraz czułam się gorzej, znacznie gorzej. Krew pulsowała mi w skroni, a brzuch ścisnęła niewidzialna, żelazna pięść.
- Kim jesteś? - ujrzałam, jak wilczyca unosi srebrną głowę. Przełknęłam liną, modląc się, żeby język nie odmówił mi posłuszeństwa.
- Ka... Kan... Kangae... - szepnęłam, opuszczając głowę. Jak powinnam się zwracać do Alfy watahy? Po prostu po imieniu? 
- Nigdy o tobie nie słyszałam. - usłyszałam ostry, stanowczy głos. - Co robisz na terenach mojej watahy?
- Ja... ja... - jęknęłam, zamykając oczy. - Spotkałam Graya, który powiedział, że tu jest wataha i zaproponował mnie, że tu mnie zaprowadzi i może pozwolicie mi dołączyć do stada - wyrzuciłam jednym tchem, obawiając się najgorszego.
Alfa wstała, wpierw odkładając delikatnie szczenię na bok. Podeszła do mnie powoli, a ja błagałam, żeby nie ziścił się jeden z moich czarnych scenariuszy.
<Gray? Cal?>

Czytaj dalej »

Grayback cd Kangae

- Chodź, Kan. - poprosiłem łagodnie. - Zaraz będziemy.
Byliśmy tuż przy miejscu posiłków, gdzie zazwyczaj siedziały alfy, jeśli nie miały nic ciekawego do roboty.
Dzieliło nas od tego miejsca zaledwie kilka metrów, a ja wyczuwałem poddenerwowanie wilczycy idącej trochę za mną. Czuła się nieswojo, idąc obok.
Gestem poprosiłem, aby usiadła i sam sprawdziłem, kto siedzi w legowisku. Była tam tylko Calme ze swoim najmłodszym szczeniakiem, Shadowem. Po szybkim zerknięciu wróciłem do Kangae.
- Jest tam tylko Calme, samica alfa. Jest miła i uprzejma, nie masz się czego bać. A, i jest tam też jej syn, Shadow. Wpadnij do mnie jeszcze kiedyś. - Po tych słowach popchnąłem ją delikatnie w stronę Cal.
<Cal? Kangae?>

Czytaj dalej »

Kangae cd Grayback

Od dłuższego czasu nie jadłam niczego, więc smak surowego mięsa i krwi wydał mi się nieziemski. Powoli zapominałam, jak smakuje ludzkie jedzenie czy psie chrupki, którymi kiedyś się żywiłam, ale nadal w mojej głowie kołatało się wspomnienie mojego pierwszego kęsa prawdziwej dziczyzny. Miałam wielkie wyrzuty sumienia, że zabiłam tę chorą, dogorywającą sarnę, ale byłam wtedy bardzo słaba i potrzebowałam dawki energii. Było to dla mnie niezwykłe przeżycie, ale dużo czasu upłynęło, nim polowanie i zabijanie innych stworzeń zaczęłam traktować jako coś właściwego i normalnego.
Teraz byłam wdzięczna Grayback'owi za podarowanie mi tego zająca.
- Przepraszam, że musiałeś mi oddać swój posiłek... - powiedziałam nagle, kończąc posiłek. Starałam się oskrobać stworzonko z każdego włókna mięsa, tak, żeby nic się nie zmarnowało.
- Daj spokój, to nic. - odparł Gray, spoglądałaś na mnie - Jeśli skończyłaś, to możemy ruszać dalej.
- Tak... Jasne... - podniosłam się z ziemi, po czym otrzepałam futro. Miałam nadzieję, że Alfy nie będą miały nic przeciwko mnie.
Im bliżej byliśmy ich jaskini, ym wyraźniej czułam, jak ogarnia mnie strach i stres. W mojej głowie pojawił się natłok obrazów tego, co może się stać po mojej rozmowie z nimi. Owszem, moje marzenie o posiadaniu watahy mogło się ziścić i to, co mnie czekało mogło być nowym, szczęśliwym i długim rozdziałem mojego życia, ale część mojego mózgu twierdziła, że nie zasługuję na taki los... Ta większa część.
Biłam się z myślami, ale nie dopuszczałam do siebie możliwości ucieczki.
Wiatr zawiał, targając moje futro i kłując mnie w oczy. Czy przyjmą wilka, wychowywanego jak psa, który nie posiada nawyków swojego gatunku, nie potrafi polować i nie wie, jak się zachowywać między nimi?
<Gray?>
Czytaj dalej »

Grayback cd Kangae

Wilczyca niepewnie weszła do dość dużej nory. Była to dość duża wyrwa w skale, aby zmieścić w niej cztery duże basiory.
- Rozgość się. - zaproponowałem. - W tej dziurze powinien być jakiś królik.
Mówiąc to, wskazałem pyskiem niemalże niewidoczną dziurę w skale, zresztą nie jedyną. Podszedłem do niej i ostrożnie wyciągnąłem martwego zająca upolowanego przed kilkoma godzinami. Kiedy żył, był okazem zdrowia. Zabiły go dopiero moje kły.
- Proszę. - Królik bezwładnie opadł na ziemię, gdy lekko rozchyliłem szczęki. - Smacznego.
- Uhm... dzięki. - wymamrotała nie patrząc na mnie.
Powoli Kangae zabrała się do jedzenia, a ja położyłem się obok wyjścia.
<Kan?>
Czytaj dalej »

Kangae cd Grayback

- Nie dziękuję. - odparłam cicho, bojąc się przyznać do tego, że nie do końca umiem zadbać o siebie. Chociaż z drugiej strony, uporczywe ssanie w żołądku coraz bardziej mi przeszkadzało.
- Jesteś pewna? Nie chcę być niemiły, ale nie wyglądasz dobrze. - powiedział basior, uważnie mi się przyglądając. Poczułam, jak moje policzki coraz bardziej płoną rumieńcem. Miałam nadzieję, że Grayback tego nie zauważy.
- No cóż... - zaczęłam się wahać.
- Daj spokój, nie masz się czego bać. - odpowiedział, nieco zwalniając, żeby się ze mną zrównać.
- Skoro tak mówisz...
Uśmiechnął się przyjaźnie.
- Świetnie. Mój dom jest po drodze, już niedaleko.
Nie odpowiedziałam, jedynie kiwając głową. Poczułam się nieswojo ze świadomością, że idzie niemal równo ze mną. Najwyraźniej to wyczuł, bo lekko się skrzywił i znów przyspieszył, do swobodnego truchtu... O ile truchtem można to było nazwać. Ciekawe, czy ciężkie jest takie życie bez jednej łapy. I czy łatwo ją sobie odgryźć... Podjąć taką decyzję.
Pomachałam głową, chcąc odrzucić te myśli. Zdałam sobie sprawę, że mój towarzysz nie kłamał, bo po kilku minutach zatrzymał się, wskazując głową na dobrze zakrytą dziurę w skale.
- To tu. - oznajmił, gestem zapraszając mnie do środka. Niepewnie przystąpiłam z łapy na łapę, ale po chwili wahania schyliłam się i weszłam do nory.
<Gray?>

Czytaj dalej »

środa, 2 listopada 2016

Grayback cd Kangae

Szliśmy po tym bez słowa. Czułem się winny, że tak ją wystraszyłem. Nie wiem czemu, ale w pewnym sensie czułem się za nią... Odpowiedzialny.
- Już niedaleko. - oznajmiłem, patrząc na wilczycę.
- Mogę mieć do ciebie małe pytanie? - Nieśmiało podniosła na mnie wzrok.
- Jasne. - mruknąłem. - Pytaj, o co tylko chcesz.
- Co się stało z twoją łapą? - zagadnęła, najwyraźniej żywo zainteresowana.
- Oh. - parsknąłem cicho. - Nic takiego. Wpadłem w sidła i... No i sama rozumiesz. Nie mogłem się pogodzić z tym, że zginę w niewoli, bez możliwości obrony.
Po tych słowach umilkłem. Chyba nie chciała o tym słuchać.
- Jesteś głodna? - zmieniłem temat. - Mam u siebie jakiegoś martwego zająca...
<Kan? Pójdziesz z nim do jego nory czy mu nie ufasz? xd>
Czytaj dalej »

Kangae cd Grayback

Poczułam jak na moją twarz wlewa się rumieniec, a język przykleja do podniebienia. Nie mogłam znaleźć słów, a pytanie basiora mnie zaskoczyło. Najpierw rozrywa mi szyję, a potem pyta o marzenia. Co ja mam mu powiedzieć? 
- Ja... ja nie.. nie wiem. - wyszeptałam, spuszczając oczy. Czemu zawsze tak jest? Zawsze muszę się peszyć bez sensu. Stuliłam uszy i zorientowałam się, że nadal wciskam ogon między nogi. Czuł we mnie psa? Przez długi czas ja siebie też za niego uważałam. Może nadal nim jestem? 
Próbowałam ogarnąć umysłem wszystko co powiedział i poskładać w logiczną całość. 
- Ja... chciałabym mieć watahę. - wymamrotałam w końcu, nie znajdując lepszego rozwiązania.
- No wiesz, akurat w pobliżu jest taka jedna... Może zaprowadzę cię do Alfy, co? 
Kiwnęłam głową w milczeniu. 
- Aha... jeszcze jedno. - zaczął Grayback, ruszając wolnym krokiem w przeciwnym kierunku do tego, w którym ja zmierzałam przed tym zajściem - Przepraszam za tą ranę. Nie chciałem.
- Nic się nie stało. - szepnęłam, spuszczając wzrok na ziemię. Kątem oka ujrzałam, że basior nie ma jednej łapy i kuśtyka na trzech. ,,Ciekawe co mu się stało?", przemknęło mi przez myśl, ale nawet nie pomyślałam, żeby zadać mu to pytanie. Czułam się... dziwnie przez to całe zdarzenie, ale powoli uświadamiałam sobie, że nareszcie jestem tak blisko znalezienia nowego domu. W normalnych okolicznościach skakałabym z zachwytu, płosząc krzykiem wszystkie ptaki na drzewach, ale teraz...
- Mogę do ciebie mówić Kan? - zapytał nagle, jakby chciał przerwać nieprzyjemną ciszę. Skierowałam swój wzrok wyżej, żeby zobaczyć jak wilk obraca głowę, żeby na mnie spojrzeć. Kiwnęłam głową z aprobatą.
- Wiesz, myślę, że Snorri się ucieszy, kiedy dowie się, że mam nową kandydatkę na członkinię.
Wbrew wszystkiemu, kiedy słuchałam jego głosu, mój strach powoli znikał i mimo, że pozostawił po sobie rany na szyi postanowiłam za nim iść. Miałam nadzieję, że nie kłamał mówiąc o watasze i tak naprawdę nie ma złych zamiarów co do mnie. Byłam zatem ostrożna i podchodziłam do niego z dużym dystansem.
<Grayback?>

Czytaj dalej »

wtorek, 1 listopada 2016

Grayback cd Kangae

- A tak na marginesie, to jestem Grayback, ale mów mi jak chcesz. - rzuciłem już luźnym tonem. - A ty?
- Kangae. - odparła nadal lekko wystraszona. - Jestem Kangae.
- Ładne imię. - stwierdziłem, patrząc w niebo. - Ciekawe.
Cóż, zachciało mi się śmiać w duchu. Ona wystraszyła mnie bardziej niż ja ją!
- Wybacz za to. - mruknąłem. - To przez zapach...
- Zapach? - zapytała speszona. W jej głosie było słychać nutkę zdenerwowania.
- Mhm. - przytaknąłem. Cały czas walczyłem z chęcią, żeby zostawić na niej zapach watahy. - Pachniesz trochę jak psy. Te same, które śmiały się z nas. "Wy nie wilki, wy mięso na strzał" - tu nadałem swoim słowom piskliwego i nieprzyjemnego dla ucha tonu. - Ale nie jesteś psem, tylko wilkiem.
Przyjrzałem się jej jeszcze raz, tym razem dokładniej. Przez futro widziałem zarys jej mięśni. Była również nieco wymizerniała.
Mimo to, wolałem mieć w niej przyjaciela niż wroga.
- Chciałabym mieć rodzinę. - powiedziałem kompletnie bez sensu, żeby rozładować napięcie między nami. - A ty? Jakie jest twoje marzenie? Opowiedz mi coś o sobie. Proszę.
<Kan?>

Czytaj dalej »

Kangae cd Grayback

Czułam, jak kark płonie mi z bólu. Pisnęłam cicho, kiedy zęby wilka przebiły mi skórę. Z przerażenia wcisnęłam ogon między nogi.
- Kim jesteś? - powtórzył, lekko mną potrząsając. ,,Spokojnie, Kan", pomyślałam, chcąc pozbierać myśli, ciągle rozstrzeliwane przez gehennę. ,,Nie mogę się szarpać... on jest za silny". Najlepiej będzie po prostu pójść mu na rękę.
- Kangae... Jestem Kangae! - wymamrotałam, przez zęby zaciśnięte ze strachu.
- Co tu robisz? To są tereny watahy, nie masz prawa tu przebywać.
- Puść mnie, to porozmawiamy.
Poczułam, jak uścisk na mojej skórze zelżał. Odetchnęłam, opadając na cztery łapy. Mimo tego, basior nie odsuwał się i nadal kładł uszy po sobie. 
- A więc? - warknął.
- Szukam watahy... - wyszeptałam, unikając jego wzroku. Czułam, jak ciepła krew wnika w moją sierść, ale umysł zaczynał powoli się rozjaśniać. Tereny watahy? Może... Może alfa pozwoli mi dołączyć?
Nieznajomy patrzył na mnie podejrzliwie, ale najwidoczniej postanowił, że może mi uwierzyć.
- No cóż. - burknął - I tak musiałbym cię zaprowadzić do alfy.
<Panie Grayback?>

Czytaj dalej »

Sojusz!

Zawieramy sojusz z Pack of Blue Lighting!


Czytaj dalej »

Grayback cd Kangae

Zwlokłem się z przewalonego konara i ziewnąłem przeciągle.
Wszystko co prawda było tak, jak zawsze, ale jeden szczegół mi się uporczywie nie zgadzał. Jakiś obcy zapach, niby wilk, lecz miał także woń czegoś złego...
Niemalże poczułem, jak moje źrenice zwężyły się na wspomnienie o tamtym wydarzeniu. Nadal w uszach tętnił mi ten trzask, wciąż czułem gorzki smak własnej krwi w swoich szczękach. Z mojego gardła wyrwał się głęboki pomruk, aby z czasem przemienił się w głośne warczenie.
Krzaki okazały się dobrą kryjówką; kiedy w nich przykucnąłem, byłem niemalże niedostrzegalny.
Źródłem tej woni była wilczyca średnich rozmiarów. Wydawała się lekko przytłoczona, lecz nie dane mi było poznać czym.
Mimowolnie skrzywiłem się, gdy mdława woń niewoli uderzyła w me nozdrza. Ten... wilk musiał być w niewoli u ludzi, ale musiał się również dość dawno z niej wyrwać. Była lekko zagubiona, zupełnie jak te ich śmieszne wilkopodobne psy przy zderzeniu ze swoim wolnym bratem.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Pochyliła łeb, to będzie idealna okazja do, hm, zrobienia niespodzianki.
Odbiłem się z zadnich łap, a chłodne podmuchy wiatru muskały moje ciało jak delikatne pieszczoty. Nie był czas na przyjemności, a na wyjaśnienia.
Z całej siły wleciałem w bok nieznajomej jednocześnie pozbawiając ją równowagi. Pisnęła cicho i starała się wyrwać, jednak to ja stałem nad nią i to ja trzymałem jej kark w żelaznym uścisku.
- Kim jesteś? - wycedziłem przez zęby.
<nieznajoma?>
Czytaj dalej »

Od Kangae

Nim biały błysk wdarł się pod moje powieki, poczułam kwilenie ptaków. Śpiew, mimo, że piękny i melodyjny, drażnił moje uszy. Dopiero po chwili moje oczy zostały porażone przez słońce. Podniosłam głowę, w porę uświadamiając sobie, że nie śpię w wysokiej jaskini, tylko pospiesznie wygrzebanej norze pod korzeniem, więc zamarłam z niewygodnie zgiętym karkiem. Powoli zaczęłam wygrzebywać się z tymczasowego posłania, przy okazji rozgrzewając zesztywniałe mięśnie. Poranek, jak na tę porę roku, był wyjątkowo zimny. Zadrżałam, wciskając nos w futro na piersi, po czym z wahaniem ruszyłam w przypadkowo obranym kierunku. Od kiedy opuściłam miasto, minął już niemalże rok, a ja nadal nie nauczyłam się prawie niczego. Polowanie szło mi opornie, znajdowanie noclegu również.
Jeśli już jednak mowa o polowaniu, to przydałoby się je powtórzyć, bo od paru dni żywiłam się energią kosmiczną... Cóż, nie jest to pożywny posiłek, o wiele bardziej lubię sarny czy króliki... Problem tylko w tym, że nie bardzo wiem jak ich szukać. Spostrzegłam jednak, że nawet jeśli nie szukam zdobyczy, to gdy chodzę chicho i ostrożnie to prędzej czy później natrafiam na jakieś stworzenie, które nadaje się do spożycia.
Westchnęłam, rozpoczynając wypatrywanie zdobyczy i uważne, nawet do przesady, stawianie łap. Wsłuchiwałam się w las, starając się wychwycić szelesty, czy inne odgłosy, które mogłyby świadczyć o tym, że ktoś lub coś siedzi niedaleko. Niestety, jedynie śpiew ptaków i wiatr docierały do moich uszu.
Powoli przestawałam zwracać uwagę na to, co się wokół mnie dzieje i po prostu szłam, czując mdlące ssanie w żołądku. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, czy kiedykolwiek uda mi się znaleźć jakieś stado, czy coś w tym stylu. Moje myśli skupiały się na najbliższej przyszłości, ale powoli wybiegałam w przeszłość.
Nagle uniosłam głowę, niepewna co spowodowało u mnie tak niespodziewaną czujność.
Szelest
A potem głuche warczenie.
Odskoczyłam w bok, niestety nie w porę. Poczułam, jak wielka siła pcha mnie na plecy i zderzam się z twardą ziemią. Ze strachem i zdezorientowaniem spojrzałam na tą kulę futra, która mnie zaatakowała.
Wilk.
<Ktoś?>
Czytaj dalej »

Od Moona

Dreptałem zdenerwowany dookoła Celly. Zatrzymałem się nagle i skrzywiłem. Alfa jęknęła nieopodal. Nie było dobrze. Było źle, bardzo źle, wręcz fatalnie! Celestial położyła się obok mnie. Zdała sobie sprawę z powagi sytuacji. Jej matka mogła umrzeć, jej nawet nienarodzony brat mógł umrzeć. Nie wiedziałem jak mam ją pocieszyć. Czekaliśmy w milczeniu. Celly powoli wstała. 
-Moon... Idziemy tam?
Nie zastanawiałem się, po prostu pokiwałem głową. Na łące leżała Calme, zwijając się z bólu, a u jej tylnych nóg kulił się mały kłębek... Czarny kłębek. Snorri podszedł do niego i umył dokładnie, ciągle niespokojnie patrząc na Cal. Wyszeptał coś do małego szczeniaczka...
-To mój brat...-wydukała Celestial. Po jej policzku stoczyła się łza. Łza szczęścia. Też zaniemówiłem. Staliśmy tak, patrząc na to, co będzie dalej.
<ktokolwiek?>
Czytaj dalej »

Nowa wadera!

Witaj, Kangae!


Kangae to nieśmiała introwertyczka, jednak lepiej jej nie denerwuj.
Kontakt: Mordusia (howrse)
Czytaj dalej »