piątek, 23 września 2016

Moon cd. Celestial

-Co? -zapytała z entuzjazmem Celly.
-A już nic...- odpowiedziałem dość ponuro
-No weź! Powiedz! Proszee, Moon!-nalegała.
-Może później-odparłem wymijająco. Celly stała się teraz bardzo zaciekawiona, bardziej niż zwykle. Po około godzinie zaczęła znów wracać do tematu
-No dobra już  jest później. Mów o co ci chodzi!-powiedziała trochę wściekła ale dalej nie wybita  z równowagi.
-Ech...-jęknąłem-no dobra a więc chciałem ci opowiedzieć historie jak się tutaj znalazłem i tak dalej...
-Ok-odpowiedziała zaciekawiona-no więc tak...

* * *
Moja opowieść naprawdę spodobała się Celly. 
-Ale ekstra! Też mam ekstra historię! Moja mama też! I mój tata! I Contro! I Harda i Yamoshi i Acca i wszyscy! Ale najpierw ci opowiem o sobie...
Leżeliśmy i Cely opowiadała i opowiadała... W końcu nastał wieczór postanowiliśmy wreszcie wracać do jaskini.
<Celestial?>
Czytaj dalej »

czwartek, 22 września 2016

Convel cd Harda

- Hardusia... - Uśmiechnąłem się sennie. Też dopiero wstałem. - Właśnie miałem iść na polowanie, tylko Snorri mi gdzieś zniknął. - Fuknąłem, rozglądając się dookoła. - Wiesz, nas, polarnych wilków nie widać zbytnio na śniegu. Albo raczej w śniegu... - poprawiłem się, bo właśnie dostrzegłem Snorriego, wygrzebującego się z wielkiej, śnieżnej zaspy.
- Cooonvel... - jęknął Snorrs. - Pomóż mi.
Wywróciłem oczami, liznąłem Hardą po pyszczku i w kilku susach znalazłem się przy Alfie, pomagając mu wygrzebać się ze śniegu.
- Dzięki, Contro. - Snorri przeciągnął się na śniegu. - A teraz chodź. Musimy zapolować.
Gdy oddaliliśmy się znacznie od gawry, podjąłem sprawnie temat polowania.
- Co na cel? - Spytałem.
- Co się trafi - odparł nieco smutno Snorri.
- Nadal myślisz, że nie mamy szans na zdobycz. - To zabrzmiało bardziej jak stwierdzenie, aniżeli pytanie.
Snorrs pokiwał łbem.
Nagle do moich nozdrzy wdarł się zapach stada jeleni.
- Czujesz? - Podekscytowałem się, przyspieszając do lekkiego truchtu.
- Czuję - potwierdził Snorri, nadal dotrzymując mi kroku. - Jelenie. Dużo ich. Przy potoku. Szybciej.
Przeszliśmy płynnie w bieg. Niedługo później czailiśmy się już w krzakach na największe sztuki. Oblizałem się ze smakiem, ziewnąłem i spiąłem mięśnie, gotując się do skoku.
- Zaczekaj! - Zatrzymał mnie Alfa. Po drugiej stronie potoku, między drzewami, mignęło coś rudego. Od razu wywęszyłem znajomy, niebezpieczny zapach. - To Aleksiej?
- Nie. Przygotuj się. Weźmiemy łowcę z zaskoczenia - warknąłem. Snorri nabrał powietrza do płuc, dławiąc w sobie okrzyk niedowierzania.
Blood Hunter wyłonił się z pomiędzy drzew po drugiej stronie, zwinnie przeskoczył nad wodą w węższym punkcie i za jednym zamachem zabił cztery największe parzystokopytne samce.
- Idiota - mruknąłem pod nosem. - Snorri, atakuj dopiero wtedy, gdyby wziął nade mną górę - poleciłem Alfie. Coś tu się nie zgadzało. Mimo to, wyrwałem do przodu i powaliłem Huntera, przy okazji płosząc jelenie.
- Baranie, spłoszyłeś mi śniadanie! - Wkurzył się rudy wilk pode mną.
- Co tu robisz? - Warknąłem wściekle.
- Poluję - odparł chłodno.
- To nie twoje tereny.
- Odczep się, biały szczurze.
- Zamknij się, Hunter! - Ryknąłem, mocniej przygważdżając go do ziemi. - A tak na logikę, twoja wataha nie zaatakuje bez przywódcy, prawda?
Wszystko potoczyło się błyskawicznie. Ktoś skoczył na mnie od tyłu i trzepnął łapą po łbie. Chwilę później byłem już daleko od potoku, osłabiony, pod eskortą czterech obcych wilków. Nawet nie próbowałem się im wyrwać. Hunter szedł z przodu, kierował.
* * *
Wrzucili mnie do ciemnej jaskinii, jedyne co pamiętam. Uderzyłem łbem o ziemię i zemdlałem. Teraz leżę na zimnym podłożu, moje futro jest wilgotne. Okropnie tu. I strasznie cuchnie.
- Jestem w niewoli - szepnąłem z niedowierzaniem. - Nie. Nie! Nieee!!!
<Snorri? Uratujecie mnie, prawda? *u*>

Czytaj dalej »

Sojusz!

Zawieramy sojusz ze Stadem Tygrysiego Pazura!

Czytaj dalej »

środa, 21 września 2016

Snorri cd Calme

Cóż...
Szybko wygrzebałem się ze śniegu, żeby nie wyjść na kompletnego głupka i stanąłem na łapach.
- Calme? - spytałem zaskoczony, otrzepując się ze śniegu.
Na pysk wilczycy wstąpił cień uśmiechu.
- Tak, ja. - odparła. - Muszę z tobą porozmawiać.
- W porządku. - Podszedłem do niej i liznąłem ją po skroni. - Mamy gdzieś iść?
- Mhm. - potwierdziła i skręciła w las.
Pod naszymi nogami trzeszczał śnieg i pękały gałęzie.
- Więc? - zagaiłem. - O co chodzi?
- O znalezisko twojej córki. - odpowiedziała, ciągle prąc do przodu.
Jakie znalezisko? Uhh?
- Calme. Powiedz mi, o co chodzi. - zażądałem, siadając pod drzewem.
<Cal?>
Czytaj dalej »

Moon cd. Celestial

-Celly... Ehm... Aaaaaa... Kim jest twoja mama?-zapytałem.
-Jak ci już mówiłam moja mama ma na imię Calme, co znaczy spokojna-Celestial zaczynała się rozkręcać i powoli ruszyła w stronę jaskini- Mój tata nazywał ją Cal, więc wszyscy nazywamy ją Cal. Jest super! Łagodna i miła! Mój tata też jest super, ale pytałeś o mamę. Moja mama podobna strasznie źle znosi choroby, jak była w ciąży to też to źle znosiła i wszyscy myśleli, że zginie, ale na szczęście nie zginęła. Jest bardzo łagodna i miła i po prostu super!-Celly opowiadała rozemocjonowana, nie zdając sobie sprawy, że się powtarza, mówiąc coraz szybciej i głośniej-Ale zaraz sam ją poznasz i zobaczysz!
Stanęliśmy przed wielką jaskinią. Zdziwiłem się:nigdy nie widziałem jaskini o podobnych rozmiarach. Powoli wszedłem za Celly do jej wnętrza. Czułem się dziwnie. A co, jak mama Celly mnie nie polubi? Nagle stanęliśmy. Z wnętrza groty wyłoniła się biała wilczyca.
-Cześć mamo!-powiedziała Celly rzucając się na mamę. Faktycznie, mimo iż wydawała się łagodna czułem się niezręcznie.
-Dzień dobry...-przedstawiłem się. Wadera spojrzała na mnie zaskoczona.
<Celly? Mamo Celly?>
Czytaj dalej »

Od Moon'a

Była zimna i ciemna noc. Nie, nie zwykła noc. Jedna z wielu nocy podczas wojny jednak... Prowadziliśmy wojnę z wrogą watahą. Mieliśmy znaczną przewagę, ale oni...  Ta noc była inna niż te wszystkie noce strachu i zimna. Tej nocy musieliśmy uciekać. Moja matka chwyciła mnie mocno za skórę na karku budząc mnie z błogiego snu. Wszyscy coś pokrzykiwali... Z rozmowy moich rodziców nie usłyszałem wiele, wyłowiłem jedynie kilka słów. Mały, słaby, nie da rady... Wszyscy wiedzieli, że nie dam rady, że małe szczenię nie przeżyje. Moja matka szlochając rzuciła się ze mną w krzaki. Nie były to nasze tereny. Byliśmy na innych terenach, innej watahy. Mama ułożyła mnie wygodnie i polizała po pysku uśmiechając się smutno przez łzy.
-Dasz radę...-wyszeptała, po czym rzuciła się do ucieczki. Przez godzinę, może dwie siedziałem bez ruchu. Najpierw przebiegały jeszcze tędy inne wilki, ale nie dostrzegły mnie. Siedziałem skulony okropnie się bojąc. W końcu, wbrew mojej woli zmożył mnie sen
* * *
-Ej!-poczułem na sobie dotyk czegoś zimnego. Otworzyłem oczy i pisnąłem cicho. Nade mną stała młoda waderka. Miała... No nie wiem? Miesiąc?
-Czeeeść! Jestem Celestial, a ty? Mam nadzieję, że nie od tego rudego?-spojrzała na mnie ostro.
-Nnie...-wyjąkałem przerażony.
-Ok, póki co starczy twoje słowo. Jestem Celestial, ale mów mi Celly, moimi rodzicami Są Cal i Snorrs, alfy więc ja też kiedyś będę alfą. No mam jeszcze siostrę, nazywa się Floe, ale teraz jest z Mirablisem i myśli, że o tym nie wiem, ale ja wiem wszystko-tu wypięła dumnie pierś.
-A tu są nasze tereny. Fajne są. Mamy też w watasze fajne wilki, na przykład Contra, który ciągle gada z tatą albo Yamoshi, a wiesz, Yamoshi fajnie wygląda na śniegu. Byłam tam u nich, ale teraz poszłam po mamę, bo się bawimy. A właśnie! Mamy śnieg! Jest taki fajny!
Zdziwiło mnie w jakim tempie mówi i zawiera znajomość. Mówiła głośno i szybko, jak dawno wyuczoną kwestię.
-Ale jeszcze mi nie powiedziałeś co tu robisz!
-No cóż...-zacząłem.
<Celestial?>
Czytaj dalej »

Nowy basior!

Witaj Moon!

http://vignette3.wikia.nocookie.net/animal-jam-clans-1/images/e/e4/Black-Wolf-Cub.jpg/revision/latest?cb=20160821041332

Mimo iż Moon ma trudny charakter potrafi być wierny i otwarty.
Powitajmy go ciepło!
Kontakt: Lady_cokie (Howrse)
Czytaj dalej »

Sojusz!

Zawieramy sojusz ze Stadem Ginga Densetsu Weed!

Czytaj dalej »

Od Hardej

Dzisiaj obudziło mnie wdzierające się do środka legowiska zimno. Byłam przysypana białym puchem, a powietrze było suche i chłodne. Kichnęłam. Ten śnieg w połączeniu z kadzidełkiem bardzo kręcił w nosie!
Podniosłam się na cztery łapy i poczułam ssanie w żołądku.
- No pięknie... - mruknęłam do siebie samej, otrzepując się ze śniegu. - Szkoda, że nie jesteśmy niedźwiedziami. Po prostu przespalibyśmy zimę.
Niepewnie stawiałam łapy, co chwila nasłuchując i tropiąc potencjalną zdobycz. Być może pod śniegiem była jakaś mysz czy zając...
Chyba jednak nie było co na to liczyć.
Powlokłam się więc do reszty, która wesoło hasała w śniegu.
- Conveel... - zamruczałam. - Jestem głodna.
<partnerze?>
Czytaj dalej »

wtorek, 20 września 2016

Snorri cd Convel

Uśmiechnąłem się widząc jak taki wielki basior skacze jak szczenię w śnieg. Convel był niemalże całkowicie niewidoczny, widziałem tylko jego czarny nos i iskrzące się niczym ogniki oczy.
- Tato! No choodź! - To Celestial pociągnęła mnie zębami za futro na nodze.
No przecież nie mogłem odmówić własnej córce!
Wybijając się z tylnich łap wskoczyłem do zaspy na przeciwko mnie, uderzając nosem o ziemię. Ten śnieg nie był tak głęboki, jak myślałem... Auć!
Zaraz potem zebrałem się i stanąłem na łapach. Oczywiście byłem po kolana w śniegu, a jakże.
Z boku przyglądała nam się Floe. Obok niej stał Mirabilis. Po chwili jednak wesoło popiskując wskoczyli w śnieg.
- Floe! - zaniepokoiłem się i rozejrzałem w panice. - Floe?!
Śnieg nie był aż tak głęboki, aby móc przykryć dorosłego wilka, ale małego szczeniaka...
- Tu jestem, tato! - zaśmiała się mała istotka.
<ktokolwiek?>
Czytaj dalej »

poniedziałek, 19 września 2016

Od Scavengera - Zły sen

Zmęczony przymknąłem oczy. Oh, jak bardzo chciałem już iść spać! Oczy pod powiekami mnie piekły, a łapy zdradziecko uginały się pod moim ciałem.
- No dobra... - mruknąłem do siebie. - Może mnie nie zabiją...
Ułożyłem się więc w cieniu pod starą, zawaloną sosną. Kiedy się kładłem, śnieg zatrzeszczał pode mną. Cóż, chciałbym powiedzieć, że dzielnie walczyłem, ale tak naprawdę kiedy tylko ułożyłem się na posłaniu ze śniegu i suchych gałązek usnąłem. Momentalnie, od razu po zamknięciu oczu.
***
- Scave! - warknął wilk, co najmniej dwa razy większy od szarego wilka. - Scave! Przyjdź tu, kundlu, jak do ciebie mówię!
Basior nazwany Scave zastrzygł uszami i niechętnie podniósł się z ziemi. "To znów on." - pomyślał, pociągając nosem. 
Scave musiał się słuchać tamtego wilka; to był jego silniejszy, przyrodni brat. A rodziców zbytnio nie obchodziło, co się dzieje z ich dziećmi. Byli zajęci jedynie zalotami.
- I jak, smakowała padlinka? - ryknął jego brat, opluwając go i szczerząc zęby w szyderczym uśmiechu.
Młodszy wilk jednak uparcie milczał, jedynie kładąc uszy po sobie i podkulając ogon.
- Oh, czyżby padlinożerca się wystraszył? - zapytał złośliwie, przeciągając się i zeskakując na niższą skałę.
Scave doskonale widział jego czarne jak niebo zimą pazury oraz ostre kły.
- No już... - powiedział cicho ten starszy. - Zwiewaj stąd. Nikt cię tu nie chce.
- Nieprawda! - zaskomlał młody wilk. - A mama, tata...?
- Myślisz, że ich obchodzisz? - Zaśmiał się. - Nie. Jesteś niczym. Zmykaj stąd, bo cię urządzę.
- N...nie... - Scave nerwowo cofnął się o kilka kroków, odskakując przed zębami wilka.
- Już! - krzyknął prześladowca i rzucił się za nim w pogoń.
Młodszy był co prawda mniejszy, ale szybszy i wytrzymalszy. Biegli tak, dzień dnia, bez żadnej przerwy, miesiącami, latami...
Któregoś dnia wilk poczuł, że już nie da rady. Opadł bezwładnie na ziemię, czekając jedynie na śmierć.
***
Obudziłem się zlany potem. To nie mogła być prawda...
Czytaj dalej »

Mirabilis cd Floe

Patrzyliśmy na siebie, na gwiazdy, na czarną noc, która nas otaczała. Ale teraz liczyliśmy się tylko my dwoje. Dwa zakochane szczeniaki...
* * *
- Floe, zobacz! - Krzyknąłem podniecony, wsuwając łeb do gawry. - To jest... piękne! Cudowne! Niesamowite! To nasz pierwszy ŚNIEG!
Floe zamrugała zaspanymi ślepiami.
- Śnieg? - Upewniła się, ziewając szeroko.
- Tak! Takie wielkie, zimne, białe zaspy! Wszystko jest pokryte śniegiem!
Floeado w błyskawicznym tempie znalazła się na zewnątrz.
- Śnieg! - Pisnęła wesoło. Zamiotłem ogonem po ziemi, tworząc sporą zaspę i przeskoczyłem przez nią. W ten sam sposób usypałem kilka innych górek.
- Chodź, Flo! Skaczemy! - Uśmiechnąłem się szeroko i zacząłem przeskakiwać przez śnieżne zaspy, co jakiś czas wpadając na głębszy śnieg, w którym byłem przykryty do połowy.
Mój pierwszy śnieg, moja pierwsza zima! To takie wspaniałe!

Czytaj dalej »

Convel cd Snorri (Celestial)

Szliśmy coraz dalej, a śnieg pokrywał nasze futra coraz grubszą warstwą śniegu. Musieliśmy brnąć przez zaspy, żeby nas nie przysypało. W pewnej chwili, na skraju polany, na której mieściła się gawra, przystanąłem.
- Przepraszam - szepnąłem do Snorriego. - Trochę mnie poniosło.
- Nic się nie stało. Ja też się martwię o watahę, o swoją rodzinę, o szczeniaki...
- Wiem. Przeżycie tej zimy będzie trudne i wymagające. Mam nadzieję, że wszyscy przeżyjemy. Nawet mimo wojny.
Snorrs pokiwał łbem.
- Postaramy się, żeby wszystko było dobrze. - Alfa trącił mnie swoim zimnym, wilgotnym nosem w bark.
Staliśmy tak chwilę, a wiatr rozwiewał nasze futra, strącając śnieg. I tak byliśmy prawie niewidoczni.
- Tata! Convel! Chodźcie się bawić! - To Celestial krzyknęła do nas, staczając się wesoło z niewielkiej śnieżnej zaspy. Zatrzymała się na skraju polany i zaczęła podskakiwać, usiłując złapać w zęby płatki śniegu. W oddali widziałem Mirabilisa i Floeado, wesoło skaczących przez śnieżne zaspy.
Spojrzałem na Alfę i wyszczerzyłem kły w szerokim, zachęcającym uśmiechu.
- Chodźmy. - I niczym wiatr skoczyłem w najbliższą zaspę.
<Snorrs...? Przyłączysz się?>

Czytaj dalej »

piątek, 16 września 2016

Snorri cd Convel

Przystanąłem i zastrzygłem uszami w stronę Convela. Wyprawa...
- No nie wiem. - mruknąłem.
Basior podirytowany kłapnął szczękami, wbijając we mnie swoje ślepia.
- Co? - parsknąłem, kładąc po sobie uszy.
- Niic. - odpowiedział lekko zaczepnie.
- Chyba jednak coś. - Usiadłem tuż przy nim.
- Po prostu... Jeśli nikt z nas nie zdobędzie jakiegoś jedzenia, ta ziemia zamieni się w jeden, zbiorowy grób. - warknął. - A chyba nie chcesz, żeby ktoś tu padł z głodu?!
- Nie. - odparłem spokojnie.
Moje wszystkie mięśnie się spięły.
- A nie? - zapytał. - A czy tak nie będzie?
"Będzie." - moje myśli były zgodne co do tego.
- W porządku. - oznajmiłem. - Możesz wyruszyć.
<Convel?>
Czytaj dalej »

piątek, 9 września 2016

Convel cd Snorri

- Huh? - Zdziwiłem się. - Ale o czym?
Snorri odchrząknął.
- Wydaje mi się, że po wojnie i po zimie, powinniśmy zmienić tereny - odparł.
Zasmuciłem się, przypominając sobie wszystkie wesołe chwile nad potokiem, wszystkie radosne i smutne chwile w gawrze czy w lesie, wszystkie wyprawy na Tereny Niczyje i wszystkie udane polowania w naszej puszczy.
- No nie wiem. Mirabilis, Floe i Celly są jeszcze zbyt młodzi, a poza tym...
Snorrs czekał.
- ... z tymi terenami wiąże się mnóstwo wspomnień. - Dokończyłem.
Alfa też wyraźnie spochmurniał. Mógłbym się założyć, że myślał o swojej jaskini, o polowaniach, o wszystkich ważnych chwilach dla naszej watahy.
- Ja... ja o tym nie pomyślałem. Znaczy się, czułem, że zaprzeczysz w kwestii szczeniąt, ale nie sądziłem, że dodasz coś o wspomnieniach i... masz rację, Conv. W tym miejscu przeżyliśmy wiele chwil, tych ważnych dla watahy i tych ważnych dla nas. Ale zaczyna brakować pożywienia na naszych terenach.
- Wiem. Będziemy się stosować do moich planów, jeśli nie zadziałają, wyniesiemy się późną wiosną. Ale gdy śnieg stopnieje, ja wyruszam na wyprawę. Może uda mi się znaleźć dogodne miejsce do zamieszkania.
- Czemu nie teraz?
- Bo wataha potrzebuje łowcy, a ja potrzebuję bliskości rodziny. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś im się stało. Hardej, Mirabilisowi, szczeniakom, Calme, nawet Śnieżce...
Snorri pokiwał łbem. Może zezwoli mi na wyprawę wczesną wiosną?
<Snorrs? Pozwolisz? :3>

Czytaj dalej »

środa, 7 września 2016

Floe cd Mirabilis

Wtuliłam się bardziej w basiora. Już teraz nic się nie liczyło, tylko ja i Mirabilis...
- No to... co jeśli żadne z nas tego nie przeżyje?
- Czego? - zapytał łagodnie, przesuwając swoim wilgotnym językiem po mojej głowie.
Zadrżałam.
- Wojny. - odparłam ostro, nie dbając o nastrój.
- Floe. - szepnął bardzo cicho, prawie niesłyszalnie. - Żadnej wojny nie będzie, a już na pewno nic nam się nie stanie.
- Już jest wojna. - mruknęłam ponuro, wtulając łeb w jego pierś.
Westchnął cicho.
- Z tobą się nie da, co? - parsknął w moją szyję.
- No nie. - przyznałam.
- Nie szkodzi. - oznajmił. - I tak cię kocham.
<Mirabilis? Długość XDD>
Czytaj dalej »

Snorri cd Convel

Pierwszy płatek śniegu upadł na mój wilgotny, ciemny nos, niemalże od razu topniejąc. Parsknąłem cicho.
- Szkoda, że nie hibernujemy. - powiedziałem do wpatrującego się w niebo białego wilka. - Byśmy po prostu przespali zimę.
- I byśmy byli grubi. - Uśmiechnął się niemal niezauważalnie.
- Tak. Bo byśmy się najedli. - odparłem.
Nie przeczę, niebo dzisiaj było piękne. Niemalże czarne, chociaż bardziej powiedziałbym, że granatowe, a płatki śniegu mocno kontrastowały z czernią nieboskłonu.
Oby ta zima była łagodna...
Po zimie, i oczywiście po wojnie pewnie będziemy musieli zmienić terytoria. Nie wiem, jeszcze gdzie, ale gdzieś odejdziemy. Daleko stąd, tam, gdzie będzie pożywienia i zwierzyny łownej pod dostatkiem. Poczekamy tylko, aż dzieciaki wyrosną...
Minęło już... ile? Ile miesięcy od ich narodzenia? Dopiero miesiąc w przypadku Celly i Floe. Mirabilis jest o kilka dni młodszy.
Są jeszcze za młodzi na wędrówki.
O wiele za młodzi.
Myślę, że powinniśmy poczekać co najmniej do szóstego miesiąca ich życia.
- Co o tym myślisz? - zapytałem Convela.
Oczywiście, nie mógł czytać mi w myślach.
- Huh? - zdziwił się.
<Convel?>
Czytaj dalej »

Scave cd Hiver

- Już, już, idę przecież. - rzuciłem do wadery i wstałem z ziemi.
Obrzuciła mnie dość... niechętnym spojrzeniem, ale przecież to ona sama zadała to pytanie.
No nic, będzie musiała ścierpieć moją obecność.
- Właściwie... to co ty tu robisz? - zapytałem.
- A co cię to obchodzi? - prychnęła.
- Właściwie to nic mnie to nie obchodzi. - odpowiedziałem ze spokojem, patrząc jej w oczy. - Po prostu dziwi mnie, że taki wilk jak ty dołączył do watahy.
Hiver zamilkła, patrząc mi w oczy. Jej spojrzenie mówiło "nie interesuj się sprawami, które cię nie dotyczą". Nie odpowiedziałem jej nic, nawet wymownym spojrzeniem czy gestem.
- Nie chcę być twoim wrogiem. - szepnąłem cicho.
<Hiver?>
Czytaj dalej »

poniedziałek, 5 września 2016

Hiver cd Scave

Czułam na sobie jego wzrok, co wprawiło mnie w lekką irytację. Nie lubiłam, kiedy ktoś mi się przyglądał. Starałam się nie patrzeć mu w oczy, nie odzywałam się.
Niebo subtelnie się rozjaśniło, zwiastując wschód słońca. Od długiego czasu tkwiłam przy tym potoku, grzebiąc w nim łapą i wpatrując się w płynącą wodę. Nie należała do najczystszych, a z miny Scavengera dało się wyczytać, że nie lubi takich wód. Mnie jedynie interesowało to, że nie jest zanieczyszczona przez ludzi. Muł mi nie przeszkadzał.
Basior nie zakłócał ciszy, która panowała przy owym strumyku, co niezmiernie mnie cieszyło. Jednak teraz postanowiłam odezwać się pierwsza, co nie przychodziło mi z taką łatwością, jak innym. Kiedyś i tak nikt by mnie nie wysłuchał, więc nigdy nic nie mówiłam. Bo i po co zdzierać sobie gardło, kiedy inni i tak pozostają głusi na Twe słowa?
- Powiedz... - zaczęłam, a wilk momentalnie podniósł łeb, spoglądając na mnie tymi swoimi ciemnymi, zmęczonymi oczyma - Jak się tu znalazłeś?
Przez chwilę nie odzywał się, jakby myśląc nad odpowiedzią. Odważyłam się spojrzeć mu głęboko w oczy, dosłownie wwiercając się w nie. Byłam ciekawa, jaka była jego przeszłość. Udawałam, że jest mi to obojętne, a pytanie rzuciłam od niechcenia, lecz tak naprawdę pragnęłam, by nie była to krwawa opowieść.
- Normalnie. - odparł zachrypniętym głosem, a ja pochłonęłam to słowo, nadal pragnąc wyjaśnień. Nic nie powiedziałam, nie ruszyłam się, jedynie wciąż wlepiałam w niego swoje błękitne ślepia - Opuściłem watahę i dotarłem tutaj. Nic szczególnego, prawda?
Nie odpowiedziałam, a on wcale tej odpowiedzi nie oczekiwał. Zgarbił się lekko, ale nic nie wskazywało na to, by kłamał. Odetchnęłam z ulgą. Może i nie jestem zbyt towarzyska, ale nie lubię, gdy ktoś cierpi - a przecież każde wydarzenie odciska na wilku swoje piętno, prawda?
Znów skierowałam wzrok ku wodzie, a ta dalej niewzruszenie brnęła dalej. Przez chwilę przemknęło mi przez myśl jaką powierzchnię zajmowała by woda, która przepływa przez ten odcinek podczas jednej nocy.
Zapewne dość sporą, jak mniemam.
Niby taki mały strumyk. Niby nic się nie zmienia. A jednak woda wciąż płynie.
Wstałam, prostując grzbiet i spoglądnęłam przed siebie, wodząc wzrokiem po pniach drzew. Spomiędzy nich powoli wyłaniało się słońce, oświetlając wilgotną glebę. Otrząsnęłam się i zdałam sobie sprawę, że całe futro mam przemoczone i oszronione. To była wyjątkowo zimna noc. Omiotłam wzrokiem niebo, lecz nie było już księżyca, który tkwił przy nas przez cały ten czas. Ruszyłam wolnym krokiem w głąb lasu, wciąż czując na sobie spojrzenie basiora. Przystanęłam, nie do końca wiedząc, co zrobić. Przygryzłam wargę i spojrzałam za siebie, lustrując towarzyszącego mi wilka i posłałam mu naglące spojrzenie.
- Idziesz?

<Scavenger? Nie możemy tak siedzieć tam bez końca...>
Czytaj dalej »

niedziela, 4 września 2016

Scavenger cd Hiver

- Scave jestem. - mruknąłem od niechcenia, wbijąjąc wzrok w waderę. - A ty to...?
- Hiver. - odpowiedziała tylko jednym słowem, jakby nie chciała się trudzić wypowiadaniem zbyt wielu słów.
Można było powiedzieć, że nawet ją rozumiem. Sam nie otwierałem pyska bez wyraźnej potrzeby. Ale cóż, o imię trzeba się spytać.
Po oczach wilka można bardzo dużo poznać. Hiver nie była nieprzyjazna z natury, raczej spowodowała to jej historia.
Ale nie chciałem o to pytać.
Poza tym była nawet ładna. Miała ten surowy typ urody, którym zawsze zachwycały się starsze basiory z mojej watahy. Jednak zbyt długo się nad tym nie rozwodziłem, w końcu nie wygląda na poszukującą partnera, ani tak nie pachniała. A i mi również się nie śpieszyło.
Woda w potoku była mętna. Nie chciałem się teraz co prawda kąpać, ale to i tak niezbyt miły widok. Raczej preferuję czystsze wody.
Zerknąłem na ukrytą w mroku wilczycę. Wodziłem wzrokiem od jej czarnych warg po oczy. Jedno było zamglone zupełnie jakby Hiver nie widziała na nie, ale nie zamierzałem o to pytać. I tak pewnie by mi nie odpowiedziała.
Więc siedzieliśmy tak. Bo są noce, w których wilki są cicho, a jedynie księżyc wyje. Tym razem jednak krzyczał.
Krzyczała ta cisza między nami.
Kątem oka uchwyciłem, jak wadera otwiera pysk. Zupełnie, jakby chciała się odezwać.
<Hiver? Taak, wiem, że nie lubisz się odzywać>
Czytaj dalej »

Od Hiver

Siedziałam nad brzegiem skąpanego w półmroku strumienia, mącąc łapą w zimnej, brunatnej od mułu wodzie. Słońce jeszcze nie wzeszło, a ja czułam się zdecydowanie pewniej, kiedy wokół panowała cisza. Jedynym dźwiękiem był szum wody. Nawet korony drzew nie szeleściły pod naporem wiatru. Podniosłam łeb, lekko zadzierając go ku górze, po czym zdrowym okiem zlustrowałam otoczenie. Wyciszyłam się, czułam, jak rozluźniają się moje mięśnie. Spojrzałam w zmącone odbicie gwiazd na wodzie, po czym znów skierowałam wzrok do góry, na księżyc. Chwilę wpatrywałam się w niego, wstrzymując oddech. Nie wiem, czego się spodziewałam. Że usłyszę głos, który mnie naprowadzi? Że księżyc wybuchnie? Że szare niebo zbije się niczym stare lustro?
Nie wiem. Jednak poczułam niewyobrażalny zawód, kiedy nic się nie stało. Wciąż tkwił tam gdzie zawsze, w towarzystwie tysięcy gwiazd.
Zawyłam cicho, rozpaczliwie, czując złość. Jakim prawem jest taki spokojny, kiedy tutaj, na ziemi, rozgrywa się piekło? Watahy toczą między sobą wojny, ludzie wyłapują wilki do eksperymentów, niszczą lasy i zatruwają rzeki. To nie jest sprawiedliwe. Nigdy nie było.
Po chwili uświadomiłam sobie, że w moją stronę zmierza wilk. Wpatrywał się we mnie ze znudzeniem, tak, jakby już nic go nie interesowało. Posłałam mu pytające spojrzenie, nie straciłam czujności. Nie wyglądał na silnego, lecz jego długie łapy z wyraźnymi zarysami mięśni wskazywały na możliwość szybkiego biegu.
Usiadł obok mnie, wpatrując się w rzekę. Początkowo nie spuszczałam z niego wzroku, lecz już za moment stał mi się obojętny. Pachnął watahą, więc nie powinien stanowić zagrożenia.
Napawałam się słodką ciszą, ciesząc się, że nie muszę odpierać potoku słów. Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę, którą w końcu przerwał basior.

<Scavenger?>
Czytaj dalej »

Hiver cd Snorri

Skrzywiłam się i odwróciłam wzrok. Czy to jego sprawa?
Basior przez chwilę wpatrywał się we mnie bez słowa, a ja nie zamierzałam zacząć rozmowy.
- Hiver...? - zaczął, posyłając mi pytające spojrzenie - W porządku?
Strasznie dużo gadał. Zbyt dużo.
Kiedy już miałam mu odpowiedzieć, że nie, nic nie jest w porządku, poczułam pulsujący ból głowy. Rozchodził się po całym ciele, przenikając moje mięśnie, dochodząc do kości. Przeklęłam cicho, pod nosem, posyłając alfie przepraszające spojrzenie.
- Ja... Muszę już iść.
Ruszyłam do przodu, lekko się chwiejąc, a Snorri odprowadził mnie spojrzeniem, najwyraźniej nie ulegając pokusie zawołania mnie. Nie ma to jak dobre pierwsze wrażenie.
Syknęłam z bólu, kiedy moja prawa, częściowo bezwładna łapa zahaczyła o wystający korzeń. Rozglądałam się w poszukiwaniu brata, lecz już nigdzie nie czułam jego zapachu. Sama nie wiedziałam, czy chcę go jeszcze zobaczyć. Byłam pewna, że nie żył - a tu proszę, niespodzianka.
Wzięłam głęboki oddech, mroźne powietrze podrażniło moje gardło. Słońce wisiało nisko nad koronami drzew, szykując się do zniknięcia. Ciekawe gdzie się podziewa, kiedy zastępuje go księżyc. To w nocy dzieją się najgorsze rzeczy. Pod osłoną ciemności ginie wiele istnień. Też chciałabym być słońcem. Odejść i rozpłynąć się we mgle, przeczekać najgorsze, wrócić i udawać, że nic się nie stało. Ach, gdyby to było takie proste.
Zacisnęłam zęby, mrużąc oczy. Ból nie ustawał, a mnie dodatkowo wzięło na filozoficzne przemyślenia. Nie jest dobrze.
Z nieba zaczął siąpić lekki deszczyk, chłodząc powietrze i tworząc lekkie błoto. Przyśpieszyłam, szukając odpowiedniego schronienia. Nieopodal wypatrzyłam wgłębienie w skale, które dodatkowo obrastały gęste krzewy. Ochrona przed deszczem i wiatrem - chwilowo nie potrzebowałam niczego więcej.
Rzuciłam się w kierunku upragnionego schronienia niczym do oazy na pustyni. Upadłam na ziemię, skuliłam się i zamknęłam oczy, a po chwili zapadłam w głęboki sen. Niczego nie potrzebowałam bardziej, niż chwili wypoczynku.
Kiedy otworzyłam oczy nie mogłam pozbyć się uczucia, że nie jestem sama. Tak, jakby ktoś wciąż mnie obserwował.
- Witaj. - usłyszałam, a sama aż podskoczyłam, zaskoczona.
Od razu poznałam ten niski głos. Sama nie wiem, czy bardziej cieszyłam się, że nie zwariowałam, czy byłam zawiedziona, że to nie mój brat.
- Przyszedłem sprawdzić, jak się czujesz. - uśmiechnął się lekko, na co posłałam mu ciepłe, wdzięczne spojrzenie - Kiedy odeszłaś, byłaś strasznie zestresowana.
Wstałam i oparłam się o chłodną kamienną ścianę.
- Już lepiej. - westchnęłam, dla pewności rozglądając się ukradkiem. - Powiedz - zaczęłam, by nie spytał mnie o brata – mógłbyś opowiedzieć mi więcej o tej wojnie?
Basior spojrzał na mnie podejrzliwie, lecz nic nie odpowiedział. Skinął jednak łbem, a ja odetchnęłam w duchu.

<Snorri?>
Czytaj dalej »

Convel cd Harda

Szliśmy dalej w las, aż dotarliśmy do gawry. Zatrzymaliśmy się obok, na niewielkiej polanie.
- Czy jest coś jeszcze, o czym chciałbyś mi powiedzieć? - Spytała Harda, nieco łagodniej niż wcześniej.
Zamyśliłem się na chwilę. Czy było coś jeszcze, o czym nie wiedziała?
- Parę dni temu odbyła się narada wojenna. Powinnaś zgłosić się do Calme po szczegóły.
Harda skinęła łbem na znak, że rozumie.
- I to by było na tyle. - Zmarszczyłem brwi. - A co z tym amuletem? Działa?
- Jeszcze nie testowałam. Prześpię się z nim dziś w nocy - odparła wadera.
Liznąłem ją po pysku i momentalnie zniknąłem w lesie. Nawet nie zerknąłem na jej pysk. Usłyszałem tylko cichy szept:
- Convel, zaczekaj... dziękuję.
Ale nie zatrzymałem się. Silną wolą kierowałem się dalej do Snorriego, chociaż te ostatnie słowa wadery, brzmiały już jak słowa mojej Hardej. Tej, którą poznałem nad potokiem.

Czytaj dalej »

sobota, 3 września 2016

Harda cd Convel

- Nawet się nie tłumacz. - prychnęłam. - I tak byś mi nie powiedział.
Basior siedział obok mnie, skulony, z uszami przyciśniętymi do czaszki i ogonem wepchniętym między zadnie łapy.
Jego mina mówiła "Snorri, ona mnie bije!".
- No dobra. Chodź, Convel. Będziesz się tłumaczył i wszystko mi opowiesz.
Convel niechętnie poszedł za mną, rzucając rozpaczliwe spojrzenia w stronę Snorriego. Zauważyłam kątem oka, że alfa się złośliwie uśmiecha.
- Nie nasza wina. - mruknął do mnie mój partner, kiedy o mało co nie wszedł na pień. - To nie my wypowiedzieliśmy im wojnę, tylko oni nam.
- Już to mówiłeś. - przypomniałam, już nieco łagodniej niż wcześniej.
- No wiem. - odparł, patrząc tępo w ziemię.
- Mirabilisowi nic nie jest? - spytałam z niepokojem.
- Nie, na szczęście nie. - odpowiedział, wyraźnie uspokojony.
<Convel? Wybacz>
Czytaj dalej »

Convel cd Snorri

Uparcie milczałem. Byłem wściekły na Snorriego: ciągnął mnie po ziemi za skórę na karku, normalnie jak jakiegoś szczeniaka. Znowu kłapnąłem szczękami, na co Alfa warknął i powtórzył pytanie:
- Co ty tam robiłeś?
Tym razem odpowiedziałem, rozgrzewając mięśnie szczęk.
- Rozmyślałem.
- O czym, jeśli można wiedzieć? Zapewne o czymś nudnym, skoro zasnąłeś - parsknął złośliwie Snorrs.
- O przyszłości watahy - odparłem, ignorując jego ostatnie słowa. - O tym, ile jeszcze będziemy musieli przeżyć, ile jeszcze będziemy się musieli nacierpieć, ile jeszcze będzie musiało się zmienić, zanim wszystko będzie takie jak dawniej.
Snorri stanął i puścił mnie. Popatrzył mi w smutne, skrzące się z zimna ślepia.
Jego oczy miały ten sam wyraz.
- Dużo, Convel - powiedział, a w jego futrze zagłębiła się wielka łza. - Dużo będziemy musieli przeżyć, dużo będziemy musieli się nacierpieć, dużo będzie musiało się zmienić. Ale chyba już nigdy nie będzie jak dawniej. - Snorri usiadł na ziemi, a ja rozbudziłem obolałe mięśnie i usiadłem obok niego.
- Ty też nad tym myślałeś - odezwałem się. To nie brzmiało jak pytanie, raczej jak stwierdzenie.
- Nie - westchnął. - Myślałem, ilu z nas nie przeżyje tej zimy. Nigdy już nie będzie jak dawniej, bo mamy wojnę, Conv. Łączoną z zimą i klęską głodową.
- Conv? Z resztą, nie ważne. Może masz rację, może niewielu z nas przeżyje tą zimę i już nigdy nie będzie jak dawniej, ale postaramy się zapobiec głodowaniu. Będziemy polować przec cały dzień, a czasem i w nocy. Wykarmimy całe stado, nie pozwolimy nikomu zginąć - zmotywowałem Alfę i mimo okropnego bólu podniosłem się z ziemi. Zawiał chłodny wiatr. - A teraz chodź, pomóż mi. Musimy jak najszybciej dotrzeć do gawry.
Snorri stanął obok, podpierając mnie z lewej strony. Na naszych nosach pojawiły się pierwsze płatki śniegu, błyskawicznie topniejąc.
To był wczesny śnieg, znak nadchodzacej zimy.
Czytaj dalej »

Snorri cd Convel

Jęknąłem w duchu, patrząc na zmarzniętego Convela. Taak, jeszcze tego nam brakowało!
- Wstawaj. - rozkazałem, wpatrując się w niego natarczywie.
- Ale ja... ale... - zaczął coś nerwowo mówić, szczękając zębami. - ja... chyba nie mogę.
Jęknąłem, tym razem na głos.
- Wieeem, schrzaniłem. - parsknął od niechcenia. - A teraz mi pomóż.
Grr.
- Powinienem ci teraz mocno przywalić, wiesz? - warknąłem zdenerwowany i chwyciłem go zębami za futro na karku.
Cholera, on był nawet ciężki.
Convel skulił po sobie uszy i pisnął. Nie wiem, czy z bólu, czy z czego innego.
- No już, przecież cię nie zabiję. - oświadczyłem i pociągnąłem go za sobą do jakiegoś cieplejszego miejsca.
Najwyraźniej basiorowi nie podobał się taki sposób transportu, gdyż cały czas kłapał zębami albo warczał.
- Nawet mnie nie denerwuj. - mruknąłem do niego. - Co ty, na bogów, tam robiłeś?!
<Tłumacz się, Convel>
Czytaj dalej »

piątek, 2 września 2016

Od Convela

Chłeptałem wolno wodę z potoku. Byłem zupełnie sam. Znowu. Tak jak tego dnia, gdy poznałem Hardą... eh. To były czasy. Dobre czasy.
Tak jak wtedy, wskoczyłem do wody, zanurzając się po szyję. Pomoczyłem się trochę, po czym wypełzłem na płyciznę, gdzie położyłem się na mokrym piasku, opierając łeb na łapach.
- I znowu jestem sam... - westchnąłem. Prawie tak, jak tamtego dnia.
Woda była zimna, ale ja nadal leżałem w bezruchu, nie dając się chłodnym, delikatnym falom spłoszyć na brzeg.
Ileż to się zmieniło od tamtego dnia. Mnóstwo wilków dołączyło, Calme urodziła, po niej Harda. Mirabilis, Floe i Celly bardzo urośli, wydorośleli. Wypowiedziano nam wojnę, Harda wyruszyła na wyprawę. Wróciła z jakimś amuletem, nawet nie wiemy, czy on zadziała. Razem ze Snorrim złapaliśmy jeńca. Szalonemu Bello zachciało się mieć szczeniaka z wrogiem...
Ile jeszcze będziemy musieli przeżyć, ile się będziemy musieli nacierpieć, ile rzeczy będzie musiało się zmienić, żeby wszystko było jak dawniej? Jak tamtego lata, gdy dotarłem do Snorriego? Jak tamtego dnia, gdy poznałem Hardą?
Nawet nie zauważyłem, kiedy pogrążyłem się we śnie.
* * *
- Nie jesteś sam - odezwał się głos za mną. Momentalnie obróciłem się w stronę głosu.
- A ty to kto? - Spytałem podejrzliwie.
Była to młoda wadera. Szara, ale bardzo ładna. Podeszła do mnie bez słowa i liznęła mnie po pysku, a z krzaków wyłonił się Mirabilis. Był wielki, niemal tak potężny jak ja. Nie poznałem go, ale wyczułem, że to on.
Nagle przede mną zaczęły pojawiać się wilki. Snorri, Calme, Harda, Znachor, Bello, Mirabilis, Floeado, Hunter, ojciec i matka Huntera... i mnóstwo wilków, których nie poznawałem. Świat zawirował.
* * *
- Convel. Convel. Convel. Convel, odudź się! - Ktoś natarczywie trącał mnie nosem. A może łapą? Nie obchodziło mnie to, i tak prawie tego nie czułem.
Byłem odrętwiały z zimna. Ledwo udało mi się przekręcić łeb, żeby zerknąć na tego, kto mnie obudził.
- S... Sn... Orrs... - wydukałem. Szczęki bolały mnie jak cholera, gdy próbowałem spytać go, co się stało, więc zrezygnowałem.
- Jak ty przetrwałeś tę noc, przyjacielu? Już myślałem, że nie żyjesz, gdy rano cię tu znaleźliśmy! - Snorri potrząsnął łbem.
- Ż-żyję - szepnąłem. Zacząłem szczękać zębami. Super.
Chciałem do Hardej. I do Mirabilisa. Upewnić się, że są bezpieczni. Zobaczyć ich. Ale nie mogłem się ruszyć.
Ironia losu.
<Snooorri! Zróbże coś, ja tu marznę!>

Czytaj dalej »

czwartek, 1 września 2016

Snorri cd Hiver

- Nikt ważny, taak? - zapytałem, specjalnie przeciągając ostatnie słowo.
Czyli chodziło o Huntera, ewentualnie innego psa z ich stada.
- Nie przejmuj się. - rzuciłem luźno, patrząc na nią. - To gnojek. I tyle.
- Taa... - Jej ton wskazywał na znudzenie, ale również na wewnętrzny stres, panikę.
- Prowadzimy wojnę z tymi psami. - oznajmiłem, z resztą sam nie wiem po co. Przecież bardzo łatwo dało się to zauważyć. - Jak na razie zero strat u nas, u nich pół. Jedna siostra Huntera poszła do Bello, który najwyraźniej zdecydował się pojąć ją za partnerkę. Nie wiem, czemu. Mnie nie pytaj, on jest jakiś dziwny.
- Bello? - przerwała mi wilczyca.
- Tak. To taki duży, czarny basior błąkający się przy granicy naszych terenów. - wyjaśniłem, po czym dodałem krótko: - Nie musisz się go obawiać, jest nieszkodliwy... dopóki go nie zdenerwujesz.
- Mhm. - mruknęła cicho.
- A tak swoją drogą... - zagadnąłem. - To czego ta ruda cholera od ciebie chciała?
<Hiver? Wybacz długość>
Czytaj dalej »