czwartek, 25 sierpnia 2016

Snorri cd Convel

- Tak... - odpowiedziałem zakłopotany. - Chcę z tobą o tym porozmawiać.
- Oh... - wydusił z siebie zaniepokojony Convel, kładąc po sobie uszy. - W porządku.
W moich oczach zabłysły iskierki podekscytowania.
- Chodź. - zarządziłem, pokazując mu łbem kierunek. - Nie chcę o tym rozmawiać na terenie watahy.
- Rozumiem... - bąknął zmieszany, idąc za mną.
W miarę kiedy szliśmy, okoliczna roślinność zmieniała się. Łąki ustępowały miejsca kamieniom i nagiej ziemi.
- Jak z Hardą? - zagadnąłem wesoło, kiedy basior szedł już obok mnie.
Zauważyłem, że stawialiśmy łapy w tej samej kombinacji: lewa przednia, prawa tylna, prawa przednia, lewa tylna...
- A. - Najwyraźniej Convel po prostu szedł obok mnie lekko przysypiając. - Wyruszyła gdzieś na pustynię ze Znachorem. Wiesz, tym mieszańcem. Powiedziałem, że jak jej się coś stanie, to go znajdę i zabiję.
Mówiąc to, wilk wyszczerzył się do mnie, co nadało mu wygląd zadziornego nastolatka.
- Wiesz, że dzieciaki uciekły? - zmieniłem znienacka temat.
- Co?! - ryknął rozwścieczony. - Ale znaleźliście je, tak?
- Tak, oczywiście, nic im nie jest. - uspokoiłem go. - Już dostały burę, nie martw się.
- Uff. - odsapnął. Nie wiem tylko czy to na myśl o bezpieczeństwo szczeniaków, czy o burę. - Całe szczęście. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby mojemu Mirabiliskowi coś się stało.
Nie mogłem już dłużej udawać, że nic się nie dzieje.
- Convel... - zacząłem, ostrożnie dobierając słowa. - Na naszych terenach jest coraz mniej pożywienia, a zbliża się zima. To chyba najtrudniejszy okres w całym roku.
- Co masz na myśli? - Basior zmarszczył brwi.
- To, że możemy jej nie przeżyć. - odparłem poważnie.
Zapadła między nami cisza, przerywana jedynie trzaskiem suchych liści pod naszymi łapami.
<Convel?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz