czwartek, 25 sierpnia 2016

Floe cd Mirabilis

Byliśmy sami... Znów całkowicie sami. Ułożyłam się obok zamyślonego Mirabilisa i zamknęłam oczy, fukając ponuro.
Na zewnątrz szumiały drzewa wprawiając w ruch różnokolorowe liście, które powoli zaczynały opadać z drzew i obumierać. Może rzeczywiście wychodzenie na zewnątrz w tym okresie nie jest zbyt dobrym pomysłem...?
- Floe? - Z zamyślenia wyrwał mnie głos Mirabilisa.
- Taak? - odpowiedziałam sennie, patrząc na niego spod zmrużonych powiek.
- Jestem głodny. - oznajmił, rozglądając się wokół.
- Ja też. - zgodziłam się z nim.
Nasze popiskiwania jednak nikogo nie zwabiły, dalej siedzieliśmy sami w zaciemnionej gawrze.
Wtuliłam pysk w futro na piersi basiora. Słyszałam bicie jego małego serduszka i burczenie w brzuchu.
Zasnęłam.
***
- Zobacz. - powiedział ciemnorudy wilk z szarymi pręgami na łapach i zadrapaniach na pysku. 
- Co mam zobaczyć? - odwarknął wilk o szarym umaszczeniu.
Rudy basior zeskoczył na skałę niżej, wypchnął nos w wiatr i wciągnął powietrze głęboko w płuca. Jego źrenice gwałtownie rozszerzyły się i zasyczał:
- Inni...
Z kolei szary zaśmiał się szyderczo, po chwili krztusząc się własną krwią.
- Wy, młodzi zawsze szukacie okazji do bitki. - skomentował.
- Może i tak. - odparł. 
Miejscem, w którym utkwił wzrok była stara gawra po środku lasu. 
***
- A! - krzyknęłam, jednocześnie się budząc.
Rodziców nadal nie było.
<Mirabilis?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz