sobota, 6 sierpnia 2016

Od Calme-zdobycie towarzysza

<Leste ma konia, to co ja będę gorsza?>
Ile jeszcze? Góra dzień. Jeden dzień. To nie dużo. Przecisnęłam się przez wejście do gawry i ułożyłam na łące. Snorri poszedł gdzieś wraz z tą waderą. Nagle zza drzewa wyszedł znajomy basior.  -Leste-zwołałam go. Spostrzegł mnie i ruszył w moją stronę. Wtedy zza drzewa wyszło coś jeszcze. Czarne, podobne do jelenia bez rogów i z dziwnym pyskiem.

* * * 
Usłyszałam nadciągający tętent kopyt. Przestraszona rzuciłam się do ucieczki.
-Poczekaj!-trzymająca mnie dziewczyna szarpnęła za smycz-To tylko konie, choć tu! 
Warknęłam pokazując jej moje białe zęby, co zignorowała. Z górki zjechały duże zwierzęta machające ogonami odpędzając się od much  i nerwowo strzygące uszami. Całe ich głowy opinały rzemienie. Znałam ten ból. Na każdym ze zwierząt siedział człowiek, który co chwila uderzał wierzchowce batem. Nie dbając o nic wyskoczyłam na drogę. Może konie mnie uratują? Może w obawie o swoje życie wolontariuszka puści smycz? Chciałam odzyskać wolność!   

* * * 
-To koń?-spytałam Lestego z miną znawcy. Popatrzył na mnie pytająco.
-Nie wiem-odparł z wahaniem w głosie.
-Skąd go masz? Zaprowadzisz mnie tam?-basior przytaknął i ruszył w stronę z której przyszedł, a ja bez słowa poszłam za nim. Pochód ten zamykał mały koń.
-To tu-Leste zatrzymał się. Znajdowaliśmy się na dużej łące, będącej częścią terenów niczyich. Rozejrzałam się w nadziei, że zobaczę kolejnego małego konia. Między drzewami coś się poruszyło. Leste spiął się, przygotowując do ucieczki lub walki. Ja zamarłam. A mały koń? Mały koń ruszył w stronę krzaków. Śmiesznie chodził, wysoko podnosząc nogi. Zaciekawiana ruszyłam za nim. Jednym susem przeskoczyłam przez krzaki. Nie lubiłam zagłębiać się w tereny niczyje, ale może tam jest drugi mały koń? Nie myliłam się. Mały koń jeden stanął obok drugiego małego konia, małego konia dwa. Koń dwa znacznie różnił się od konia jeden. Miał dłuższą, bardziej puszystą sierść. Był też niższy. Zwierzę  zerwało się z ziemi i podeszło do mnie. Było po prostu słodkie. Spojrzało na mnie badawczo swoimi wielkimi, głębokimi oczami. Postanowiłam wrócić do basiora. Z ociąganiem ruszyłam w stronę krzaków. Miałam nadzieję, że konie ruszą za mną. Ruszyły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz