piątek, 26 sierpnia 2016

Od Yamoshi

Wylegiwałam się obok Czarnego Jeziora, myślałam o wojnie, wojnie mojej pierwszej wojnie, nowo poznanych wilkach, jak na razie trzymam się od nich z daleka, nie znają mnie tutaj dobrze. Dręczą mnie pytania, czy zaznam tutaj spokoju? Szczęśliwego życia? Gdy tak sobie myślałam ujrzałam biegnącego czarnego wilka z drugiej strony jeziora, od razu podniosłam leb, kto to moze byc? Ja jestem jedynym czarnym wilkiem w watasze. To musi być ktoś obcy, ktoś kogo nie znam, ktoś kto jest jeszcze bardziej obcy mi niz reszta...
Wstałam, znieruchomialam, zanim się zorientowałam, stał juz obok mnie, szczerzył kły... Chciałam uciekać, ale nie mogę, dogoni mnie... Wilk miał około 12 lat, ale był silny, mocny i duży, był już po przejściach... Widać to... Lepiej pójdę... Jak będzie trzeba, to i zaatakuje.
-J-jestem Y-Yamoshi...-Odpowiedziałam, byłam gotowa do obrony...
Po chwili ciszy nieznajomy dodał-Wiem.
Czyżby mnie znał? Tym mnie rozproszył, zauważył to i zanim się zorientowałam, zaatakował mnie, zaczął gryźć szyję, a następnie rzucił o drzewo.
-Nic się nie nauczyłaś... NIC. Wiedziałem że nic z ciebie nie będzie-Mówił to zbliżając się do mnie.
Nie wiem kto to jest, ani co odemnie chce, ale muszę uciekac, i to jak najszybciej! Próbowałam wstać z wszystkich sił, a on się tylko śmiał, i... Czy mi się wydaję? Czy on płaczę?... Nic nie widzę... Nie... znowu to... NIE!
...
Było ciepło, wygodnie, cicho... Uhhh... Tylko tyle mi wystarczy... Chwila... Ostatnio tak bylo... Gdy byłam u człowieka! Otworzyłam oczy, byłam w małej norze, krwawię, k.urwa, znowu! Co się potem działo? Czemu mnie nie zabił? Walczyłam z nim potem, mam rany na szyi i brzuchu...
Próbowałam wstać.. AŁĆ! Moja noga... Czyżby skręcona? Oby tylko... Chyba wyjde... NIE! A jeśli nieznajomy jest przed norą? I zaatakuje mnie a nastepnie zabije? Ale jeśli nie pójdę, zostane tutaj, i umre z glodu i zadanych mi ran... Boje się... Strasznie się boję... Nie wiem co robić, nie wiem!
Przerzuciłam się na drugi bok, boże, ile krwi! Wykrwawię się tutaj jeśli nie wyjdę... Wyjrzałam przez wejscie do nory, nikogo nie ma, wychodze. AŁ! Moja noga, kuleję, nie mam siły, muszę iść... Jestem blisko potoku... Dotrę tam i się przemyję...
Ufff... Nikogo tu nie ma... Gdyby ktoś zauważył w jakim jestem stanie... Uhhh...
Gdy się kompałam, zauwazyłam kogoś, rudy, o nie, lis... Zaczęłam uciekać, aby nikt mnie nie zauważył. Zostawiam ślady krwi za sobą, nie ucieknę daleko...Jestem w fatalnym stanie... Nie ma szans... Nie pamiętam ile tak szłam... Ale w końcu znalazłam coś... Wodospad Życzeń... położyłam się pod jabłonią rosnącą niedaleko, i zasnęłam...
Błagam... Niech wszyscy dadzą mi teraz spokój... Chcę odpocząć...
Obudziłam się, był ranek około dziesiątej, wstałam... AUĆ! Moja noga... Ile krwi... Że nikt mnie nie wytropił to cud... No nic... Muszę iść, nie będę tutaj tak leżała bezczynnie!
Czemu dałam się tak poturbować? I to przed wojna... Nie bede w stanie walczyc... Nie, przecież, muszę, nie zawiode ich nie teraz! Nie na poczatku, nie!
Kim on był? Czy to on wtedy, gdy szłam z nory Ojca? To on mnie zaatakował? To przez niego straciłam trzy lata życia? Czy on ma jakikolwiek związek z moją przeszłością? Nie... Nie możliwe... Tylko... Dlaczego ja jestem jego głównym celem? Dlaczego mnie nie zabił? Może coś mu zrobiłam... I chcę abym cierpiala...
Będę walczyła na wojnie, nie mam dużo do stracenia, jak już umrę, to umre za cos, za cos, co mnie przygarnelo, a nie pod drzewem słaba, nic nie warta....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz