czwartek, 5 stycznia 2017

Od Yoshiko

 Było samo południe, choć tak na prawdę nie było tego widać, gdyż słońce było gęsto zasłonięte chmurami. Miałam fatalny humor, ponieważ czekał mnie kolejny dzień tułaczki, unikając postawienia łapy na cudzym terytorium. Zdążyłam się jednak już dawno przyzwyczaić do nagłych wyskoków nieznajomych basiorów, chcących brutalnie ukrócić egzystencję mojego żałosnego, koczowniczego życia. Jakoś wolę unikać tych sytuacji - chciałabym mimo wszystko jeszcze trochę pocieszyć się tym moim pozbawionym wyraźnego celu żywotem i znaleźć jeszcze trochę czasu, aby posiedzieć przy swoich emocjonalnych rozkminach. Tak naprawdę, to moim prawdziwym powodem złego samopoczucia była wczorajsza odwilż - zawsze przyjemniej mi było, kiedy dookoła mnie świat pokryty był warstwą bieli. No cóż - bez względu na moje samopoczucie, zmuszona zostałam do dalszej wędrówki. Dźwignęłam się spod rozłożystego drzewa i zamglonym wzrokiem popatrzyłam w dal, mając nadzieję, że zobaczę coś poza szarawym krajobrazem, ale nic się nie zmieniło. Powolnym krokiem ruszyłam w stronę lasu, rozglądając się dookoła, będąc przygotowana na jakikolwiek atak ze strony potencjalnego wroga. Uwidoczniony przez niską temperaturę mój niespokojny oddech, zanikał tak, jakby chciał pozbyć się jakiegokolwiek kontaktu ze mną; w sumie, to jakoś mu się nie dziwię. Kilkakrotnie słyszałam za sobą szelest, podobny do tego, kiedy nieostrożne zwierzę porusza krzakami. Po dokładnym skontrolowaniu wzrokiem owego obszaru, nie byłam w stanie dostrzec żadnej sylwetki. Stanęłam, nerwowo nadstawiając uszu, lecz wciąż owe tajemnicze stworzenie, umykało moim oczom niczym cień. Nagle, bez żadnego ostrzeżenia, kilka metrów przede mną, stanął tajemniczy wilk, którego nigdy w życiu nie spotkałam; jego wzrok był obojętny, jednakże... przyszpilający. Wyglądał, jakby w ogóle nie przejmował się potencjalną potyczką.Spokojnym krokiem zaczął się do mnie zbliżać.

<Ktoś chętny do kontynuacji?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz