sobota, 7 stycznia 2017

Grayback cd Kangae

- No co? - mruknęła. - Co w tym dziwnego?
- Ludzie bajki są dziwne. - parsknąłem rozbawiony i objąłem wilczycę łapą. - Opowiedzieć ci coś?
- No... - Na pysk Kangae wlał się szkarłatny rumieniec, a wilczyca ukryła pysk w łapach. - Czemu nie?
Jest taka urocza, kiedy się zawstydza.
- No więc... - zacząłem. - Kiedyś był wilk o imieniu Conan. Był silnym, brązowym basiorem o ciemnych, głębokich oczach. Jego umiejętności w walce były zadziwiające, brał udział w wielu wojnach i z każdej wychodził zwycięsko. Ale on pragnął innego życia.
- Jakiego? - przerwała mi Kan. - Przecież każdy basior marzy o sławie...
- Nie Kan, nie każdy. - zaśmiałem się ponuro. - A więc Conan pragnął tylko jednego - mieć rodzinę. Po prostu osiąść w jakimś miejscu, znaleźć towarzyszkę swojego życia oraz spłodzić szczenięta. Jak można było się spodziewać, kandydatek chętnych na to miejsce było wiele. Wojownik nie mógł się zdecydować, którą wybrać, więc urządził konkurs. Chciał mieć wilczycę, która będzie inteligentna, i która będzie potrafiła zadbać o siebie. Konkurs podstępem wygrała wadera o imieniu Kiria, okaleczając inne współzawodniczki.
- Ale brutalne. - oburzyła się wilczyca siedząca obok mnie. Nie zrobiła nic z tym, że ją przytulam.
- Nie tak bardzo jak rozpruwanie brzucha wilkowi! - odgryzłem się i kontynuowałem opowieść. - Tak więc Conan osiadł wraz z Kirią gdzieś daleko, tam, gdzie nikt ich nie znajdzie.
Conan bardzo chciał mieć dzieci, więc co noc męczył o to Kirię. Ona nie chciała mu ich jednak dać, gdyż była z nim tylko dla sławy. W końcu doszło do tej nocy... Kiria okazała się bezpłodna, więc po kilku miesiącach zamiast syna przyniosła mu królika. Małego, jeszcze nie samodzielnego, królika.
- Jak to się skończyło? - wyprzedziła mnie Kangae.
- Cóż... - mruknąłem. - Conan wściekł się i wypędził Kirię, a królika wychował jak wilka. Niedługo potem miejsce Kirii zajęła Navia, wilczyca o błękitnych oczach. Mieli dużo szczeniąt i byli szczęśliwi.

Kan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz