środa, 25 stycznia 2017

Grayback cd Kangae

Oparłem się przednimi łapami o drzwiczki klatki i zaskowyczałem. Potem wcisnąłem nos pomiędzy kraty i żałośnie westchnąłem. Z klatki do klatki, gdzie teraz? Do rzeźni? A może do schroniska?
- Gray, uspokój się. - poprosiła Kangae, kładąc po sobie uszy. - Proszę. Ja myślę.
- Dobrze. - mruknąłem i usiadłem w kącie. Każda próba wydostania się z klatki kończyła się klęską, jak niby miałem się uspokoić? - A o czym tam myślisz?
-  Kogo pierwszego wezmą na rosół. - zaśmiała się. - Gray, wyluzuj trochę. Też się stresuję, ale może tym razem nas wypuszczą? Zobacz, zdjęli nam kagańce.
- I przestraszyli sporą grupę ludzi. - odparłem kładąc pysk na łapach. Wzrok utkwiłem w Kangae. Wilczyca jednak miała zamknięte oczy.
Postanowiłem skupić się na niezbyt pozytywnej wizji mojej przyszłości: najpewniej znowu gdzieś nas oddadzą, albo zabiją. Szansa na odzyskanie wolności była znikoma. Gdzieś z oddali dobiegła rozmowa między dwunogami w niebieskich ubraniach. Może dowiem się czegoś więcej.
- Nie jestem pewny. - zaczął jeden. - Ale wiem, że to na sto procent wilki. Kto trzyma wilki na targu?...
- Jeden z nich nie ma łapy. - wtrącił się inny.
- Tak, ale to zawzięte bydlę. Nie wyglądał mi na umierającego, więc może sobie jakoś radził. - odpowiedział tamten.
- To co z nimi robimy? - Głos następnego był inny, jakby nie było go w pomieszczeniu.
- Chyba ich nie wpuścimy, nie? - Numer Jeden postanowił wtrącić swoje trzy grosze.
- Nie. - mruknął Numer Dwa. - Wydaje mi się, że niedaleko jest Zoo. Myślicie, że przyjmą dwa wilki?
- Jednego na pewno.
- O którym mówisz?
- Pewnie, że o tym jasnym. Kalece może się nie udać.
- I niby co z nim wtedy zrobią?
- Najpewniej uśpią.
O nie. Nie pozwolę się nazywać kaleką. Poza tym... Jakie zoo? Co to jest? Inna nazwa rzeźni? Wyciągnąłem się i spojrzałem na rozmyślającą Kangae. Była śliczna. Gray, ty idioto.
- Kangae... Co to jest zoo? - zapytałem, delikatnie trącając ją nosem w policzek.
Wilczyca zrobiła wielkie oczy.
- To takie miejsce, w którym trzyma się dzikie zwierzęta, żeby ludzie mogli je pooglądać... A czemu pytasz? - Zmrużyła oczy.
- Wiozą nasz tam. - odparłem chłodno. - A co to znaczy, że się kogoś usypia?
Przełknęła hałaśliwie ślinę.
- To znaczy, że podadzą ci taką dawkę leku, że już się nie obudzisz... - wymamrotała.
- Jak to już się nie obudzę? - parsknąłem.
- Normalnie. - odpowiedziała. - Przestaniesz żyć. Gray... Po co ci ta wiedza?
- Bo powiedzieli, że pewnie mnie uśpią. Bo nie będą chcieli kaleki. - Właśnie dotarł do mnie sens tych słów.
Wilczyca schowała pysk między łapy i wydała z siebie cichy dźwięk. Resztę drogi spędziliśmy w milczeniu.
***
- No, chodź mały. - Jeden z ludzi ostrożnie pociągnął za smycz.
- Sam jesteś mały. - burknąłem, choć wiedziałem, że i tak mnie nie zrozumie. - I nigdzie stąd nie idę.
Tymczasem drugi z wysokich dwunogów mocował się z Kangae. Była znacznie bardziej uległa ode mnie, więc tylko wyskoczyła z klatki przy pierwszym szarpnięciu smyczy. Mnie musieli wynieść, ale od razu po tym postawili mnie na ziemi. Zaparłem się mocno łapami i cały ciężar ciała przeniosłem ma swój tył.
- Gray, proszę. - Kangae położyła po sobie uszy.
Poszedłem do przodu tylko dla tego, że mnie o to poprosiła. To mnie kiedyś zgubi.
Po dłuższej chwili zapierania się, walczenia i próbach przegryzienia smyczy doszliśmy do jakiegoś dziwnego białego budynku, w którym pachniało zwierzętami i lekarzami. Fuj.

Kan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz