środa, 25 stycznia 2017

Kangae cd Grayback

Gray był uśmiechnięty, ale wiedziałam, że chce sprawiać wrażenie silnego wilka, którego nie boli odrzucenie. Zacznijmy lepiej od tego, że go w ogóle nie było, a ja, chole.ra, znowu wszystko zepsułam. Patrzyłam za nim jak odchodzi do sąsiedniego pomieszczenia. Miałam ochotę wykopać głęboka dziurę, wsadzić tam pysk i zacząć wrzeszczeć. Byłam wściekła na swój charakter. Wszystko potoczyło się tak szybko. 
Położyłam się przy ścianie i nos schowałam między łapy, starając się powstrzymać szloch. Czułam się podle. Skrzywdziłam go, prawda? Mój brak zdecydowania go skrzywdził... Brak świadomości swoich uczuć.
Niebieski bławatek wysunął się zza ucha i opadł na ziemię bez żadnego dźwięku. Wiedziałam, że od basiora dzieli mnie ściana jaskini, a wilk ma doskonały słuch. Dławił mnie w gardle dźwięk, ale nie odważyłam się dać upustu emocjom. To pewnie jedynie pogorszyłoby sprawę.
Opadłam na bok, beznamiętnie patrząc na poszarpane płatki kwiatka, który w ciemności przybrał barwę ciemnego granatu. Idiotka z ciebie Kan. Strzel baranka w mur.
Leżałam tak, wsłuchując się we własny oddech, nadal bezczynnie obserwując roślinkę. Myśli powoli ze mnie upływały.
Ciekawe czy śpi.
Usłyszałam cichy szelest na zewnątrz. Nie zareagowałam, myśląc, że to zwykła kuna lub lis. Nadal leżałam, wysłuchując cichych popiskiwań, charakterystycznych dla tych stworzeń.
,,Czy lisy też mają uczucia i rozum?", przeszło mi przez myśl, kiedy wiatr delikatnie zakołysał leżącą przede mną roślinką. Westchnęłam, mocno nabierając w płuca powietrza.
Wtedy mnie zamurowało.
Ten zapach. Zapach, który schował się w podmuchu, kazał mi zareagować nim jeszcze doszło do mnie jego prawdziwe znaczenie. Przetoczyłam się gwałtownie na brzuch, stawiając uszy w stronę wyjścia. Teraz słyszałam wyraźnie coraz głośniejszy dźwięk ujadania i szczekania.
Zerwałam się i zdałam sobie sprawę, że jakiś człowiek wtargnął do lasu z hordą psów. Myśliwskich psów.
- Gray... - wyszeptałam, przerażona wizją obławy.
,,Sfora psów mnie osacza z daleka 
Chcą mnie dopaść, rozszarpać mnie chcą"
Mój Pan proroczo dobierał chwyty na gitarze.
- GRAY! - ryknęłam na cały głos, kiedy kątem oka dojrzałam świecące w półmroku oczy i wpełzający do jaskini. Zjeżyłam sierść i odsłoniłam długie zęby.
,,Charkoczą wściekłe psy, a my nie mamy prawa
Granicy przejść czerwonych rozwieszonych flag"
Prorocze, zaiste.
Myśliwski ogar zbliżał się do mnie, a z lewej podchodził drugi. Wszystko, niby w zwolnionym tempie. Słyszałam głośne szczekanie i wycie psów, zbliżające się kroki człowieka, ale także Gray'a podrywającego się gwałtownie ze snu.
Zdałam sobie sprawę, że bez rozlewu krwi się nie obejdzie. Miałam zamiar skoczyć, gdy nagle coś do mnie dotarło.
Ja przecież też kiedyś byłam taka jak one.
Posłuszna i uległa człowiekowi.
Jak mogłabym zamordować kogoś, kim kiedyś byłam? W kogo byłam wtulona, kto mnie wychował? Kogoś, kto nadal tli się w mojej świadomości?
Nie mogę tego zrobić. Nie zabiję.
Pies, który od jakiegoś czasu już mnie okrążał, nagle wystrzelił wprzód, zwinnie próbując dorwać się do moich pleców. Odruch był jednak silniejszy niż wola.
Odwinęłam się niczym wąż i zatopiłam długie kły w szyi zwierzęcia. Metaliczny smak krwi zalał mi gardło. To były... sekundy. Błyskawicznie puściłam i w oszołomieniu patrzyłam na dogorywającą w kałuży krwi młodą sukę.
Zabiłam
<Gray? Ratujta mnie!>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz