czwartek, 26 stycznia 2017

Grayback cd Kangae

Wkrótce oboje zostaliśmy przeniesieni do innej klatki. Co prawda była ona większa niż wszystkie, w których byłem, ale nadal nie była otwartą przestrzenią. Jedna z jej ścian była przeszklona, aby ludzie mogli nam się przyglądać. Parsknąłem z pogardą, gdy kobieta odwiązała mi kaganiec i obrożę. Nie gryzłem, nie walczyłem. Moim ciałem zawładnęła chłodna obojętność.
Tymczasem Kangae zwiedzała nasz nowy "dom". Obwąchiwała każdy kwiatek, zaglądała pod każdy kamień. Mnie osobiście niezbyt obchodziło, że tu są jeszcze trzy inne wilki. A poza tym nadal byłem urażony po uwadze tamtej kobiety: "pewnie urodziły się w niewoli". Jeszcze czego. I tak na marginesie... "parkę"? Będą mieli nową parkę? Świetnie. Mam nadzieję, że następnej się nie doczekają.
- Gray. - cichy głos Kangae wyrwał mnie z zamyślenia.
- Tak, Kangae? - zapytałem. Czułem jak uchodzi ze mnie chęć życia. Tak, jakby kiedykolwiek ona była. Okropne uczucie.
- Jak myślisz, jakie one będą? Nowe wilki. Zamknąłem oczy, pozwalając mojemu umysłowi na sprowadzenie ponurych wizji.
- Nie wiem, Kan. - odparłem obojętnie. - Wiem natomiast, że jak jakiś obcy młodziak spróbuję cię dotknąć, to...
- Gray! - Położyła uszy po sobie. - Nie mów tak. Nie jestem twoją własnością, żebyś mógł sobie przywłaszczać prawa do mnie.
- Wybacz. - mruknąłem i z łoskotem upadłem na bok.
Może lepiej będzie, jak już nie będzie musiała na mnie patrzeć. Przypomniałem sobie jej reakcję na moje wyznanie - niczego innego nie mogłem się spodziewać. Wilczyca odwróciła się w inną stronę, a ja podszedłem to szyby. Pusty korytarz zdobiony rysunkami psowatych. Czy właśnie to będę oglądać do końca mojego nędznego życia? Ten sam, pusty korytarz? Nie mogę tak żyć... Musi być stąd jakieś wyjście. Wybicie szyby? Zbyt ryzykowne. Przekopanie się pod spodem? Zapewne nasza klatka jest obetonowana kilka kilometrów w dół. Niemalże na pewno.
A inne wilki... Cóż, byłem ciekawy jakie się okażą. I ile ich będzie. Może nie będzie z nimi tak źle? Ciekawe, ile już tu mieszkają. Czy to zaakceptowali. Czy próbowali już ucieczki...
- Kangae... - szepnąłem w nadziei, że wilczyca mnie usłyszy. I zwróci na mnie uwagę. Chciałem zapytać jeszcze raz, o to, co sądzi o moim wyznaniu. W ostatniej chwili się rozmyśliłem.
- Co? - Przechyliła głowę i zmrużyła oczy.
- Słyszysz to? - Moje uszy skierowały się w stronę terkoczącego dźwięku, jakby ktoś otwierał furtkę. Potem poczułem woń obcych wilków.

Kan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz