niedziela, 1 stycznia 2017

Od Graybacka cd Kangae

- Gdziekolwiek. - szepnąłem cicho.
Wbiłem wzrok gdzieś w przestrzeń. Gdziekolwiek, gdziekolwiek. Czy jest jakiś cel, do którego musimy dotrzeć? Nie. Świat jest nieograniczony. Tak samo jak my.
Niebo było niebieskie, niemalże błękitne. Było pięknie. Ale czy może być pięknie, skoro nie tak dawno umarł mój przyjaciel i przyjaciel całego stada? Świat jest dziwny. A może to po prostu on chce, żebyśmy się nie smucili. Nie wiem. Nigdy nie nauczyłem się odczytywać takich sygnałów.
Położyłem po sobie uszy. Czułem się jeszcze gorzej czując, że Kangae myśli, że się na nią gniewam lub że ją obwiniam. Gdzieś tam w sercu czułem nieodpartą potrzebę zaopiekowania się nią. Gray, na litość boską, ogarnij się - upomniałem siebie w myślach. Z tym poczułem się jeszcze gorzej. Nie chciałbym się angażować, żeby potem cierpieć. Już raz straciłem osobę, którą obdarzyłem uczuciem, przynajmniej odwzajemnionym. O czym ja do cholery myślę?!
- Gray. - wydyszała Kangae. - Odsapnijmy trochę.
- Czemu nie. - zgodziłem się i usiadłem na wilgotnej trawie.

Kan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz