niedziela, 1 stycznia 2017

Od Graybacka cd Kangae

- Ty się mnie nie bój, Kan. - zaśmiałem się, ale nie zrobiłem żadnego ruchu w stronę wadery, mimo, że tak bardzo miałem na to ochotę. - Może i księciem z bajki nie jestem, ale nie morduję wilków. Możesz mi zaufać. Naprawdę.
Kangae nieśmiało się uśmiechnęła.
- Wierzę ci na słowo. - odparła.
Popatrzyłem na ptaki znikające za horyzontem. Kiedy byłem małym wilczkiem, chciałem tam kiedyś dotrzeć i go dotknąć. Dziś, kiedy jestem już tym kim jestem, to pragnienie straciło jakikolwiek sens. Chociaż czasami w głębi duszy nadal mnie tam ciągnie...
- Zabawne. - odezwałem się cicho.
Wilczyca uniosła brew.
- Kiedy byłem małym wilczkiem, chciałem dotknąć horyzontu. - powiedziałem ni w pięć ni w dziesięć.
Kangae miała minę, jakby nie wierzyła, że kiedyś byłem małym szczeniakiem. Zapewne jak większość wilków chciała myśleć, że urodziłem się będąc już siedmioletnim kaleką.
- A ja... - zaczęła nieśmiało Kan.

Kan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz