niedziela, 1 stycznia 2017

Od Kangae cd Grayback

Ległam na trawie, wtykając w nią pysk. Zimne krople, ni to rosy, ni to deszczu, wniknęły głęboko pod moją sierść. Przymrużyłam oczy, ale nadal obserwowałam Gray'a. Patrzył w niebo, a na jego pysku malowało się dziwne zadumanie. Westchnęłam w duchu.
Nie znałam dobrze Snorriego.
Ba, nawet nigdy z nim na porządnie nie porozmawiałam. Ale już sam fakt, że był kimś ważnym dla Calme, Convela czy Gray'a mówił mi, że był kimś niezwykłym. Dbał o całą watahę, dodatkowo był ojcem i partnerem. Myślę, że żałoba i smutek mogą się udzielać i widząc, jak inni za nim tęsknią i ja zaczynam coraz mocniej odczuwać jego stratę.
Odwróciłam wzrok od szarego basiora, skupiając się na niewyraźnych sylwetkach drzew przed nami. Czy to nie dziwne, że wszystko toczy się tak samo, mimo, że my nie działamy tak, jak powinniśmy? Ziemia się obraca, Słońce wschodzi i zachodzi, a drzewa rosną i wydają owoce. W takich chwilach jak te, wydaje się, że cały świat powinien pogrążyć się w żałobie, zatrzymać się.
Może lepiej jest, że tak się nie dzieje? Może właśnie ta trwałość światka, w którym żyjemy umożliwia nam powrót do rzeczywistości?
A może wcale nie mam racji?
Wstałam, otrzepując sierść z kropelek wody.
- Chodź, Gray. - zagadnęłam, podchodząc do basiora, ale sama jakoś nie miałam ochoty wracać do biegu.
- To ty siadaj. - powiedział cicho, wskazując głową na miejsce koło siebie. Zarumieniłam się i ostrożnie spoczęłam koło niego. Czułam jego oddech i kątem oka widziałam, jak jego żebra unoszą się i opadają w rytm spokojnego oddechu. Stuliłam uszy w zakłopotaniu
<Gray?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz