piątek, 27 stycznia 2017

Grayback cd Kangae

Dziewczynie w końcu udało się otworzyć klatkę z kurczakami, a wtedy wszystkie zwierzęta wybiegły na zewnątrz. Alegria, najmłodsza wilczyca zapiszczała z radości i rzuciła się w pogoń za jednym z nich. Było to takie... Nieporadne. Nie wiedziała, jak się poluje.
- Smacznego, Kan. - rzuciłem luźno do wadery, po czym podszedłem od tyłu do kurczaka. Niczego się nie spodziewał, więc szybko zginął.
Wokół naszej klatki zebrała się publika. Ciekaw jestem, co ich tak zachwycało w tym całym "karmieniu zwierząt". Dago. Za co, do cholery? Już Dagome brzmi lepiej. 
Usiadłem przy zabitym kurczaku i spokojnie obserwowałem sytuację - Ayame okrążała swoją ofiarę, lecz nie była pewna co do jej śmierci. Zupełnie, jakby zapomniała jak się poluje... Z kolei obok był Tuke - jego kurczak był już zabity, ale basior co jakiś czas trącał go łapą, żeby się upewnić, czy żyje. No tak, w końcu trafił tu jako szczenię po śmierci rodziców. Mógł nie umieć polować ani stwierdzać, czy na pewno zabił. Następna była Alegria. Była chyba największym widowiskiem.
Wilczyca (chociaż, ja wiem..) biegała po całej klatce w pogoni za uciekającym drobiem ku uciesze kilkunastu gapiów stojących przed szybą. Co jakiś czas również się potykała, co wywoływało jeszcze większy śmiech w pawilonie. Śmieszne? Raczej smutne. 
- No co się gapicie? - mruknąłem, choć wiedziałem że tamci mnie nie usłyszą. - Szukacie sensacji w czyimś nieszczęściu. Tak, to typowo ludzkie.
Zauważyłem, jak kobieta od jedzenia znika za jakimiś ukrytymi drzwiami, a następnie zamyka je na cztery spusty. Te drzwiczki... To może być nasza szansa.
- Kan? - szepnąłem rozglądając się za jej położeniem. Wkrótce zza zarośli dobiegł mnie znajomy głos.
- Tu jestem. - odparła równie cicho. - Chodź.
Nie musiała mi dwa razy powtarzać. Zresztą... i tak nie miałem ochoty oglądać jak Alegria pajacuje przed ludźmi, więc pochwyciłem kurczaka w zęby, po czym dałem susa w krzaki. Wylądowałem tuż przy Kangae.
- Jadłaś? - upewniłem się.
- Nie. - odpowiedziała krótko, a jej wzrok padł na moją zdobycz.
- Częstuj się. - poprosiłem i rzuciłem go w stronę wilczycy. - Proszę. Ja nie jestem głodny.
Powoli zabrała się do jedzenia, oddzielając pióra od mięsa. W ciągu kilku sekund z kurczaka zostały tylko kości i pierze. Uśmiechnąłem się do niej i spojrzałem w oczy. Wilczyca niepewnie zrobiła to samo, a wtedy ja odwzajemniłem jej pocałunek.

Kan? Ty to opisujesz :v

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz