czwartek, 26 stycznia 2017

Grayback cd Kangae

- No więc... - utkwiłem wzrok w waderze, która przed chwilą się odezwała. - Mam na imię Grayback, a to jest Kangae.
- Miło mi. - Wilczyca odparła ciepło. - Ja nazywam się Ayame, basior to Tuke a to młode zwie się Alegria. Jak tu trafiliście? Nie wiedziałam, że będziemy mieli nowych.
Zaśmiałem się ponuro. My też nie wiedzieliśmy, że tu trafimy. Człowiek z uporem stukał w szybę, jakby oczekiwał na to, że rzucimy się sobie w ramiona i będziemy skakać z radości na widok innych wilków. Nie.
- Cóż... takie dziwne istoty w niebieskich rzeczach nas tu oddały z targu. - opowiedziała w skrócie Kangae.
- Ah tak... - Ayame uśmiechnęła się nostalgicznie. - Mieszkaliście na wolności, tak?
Potwierdziłem. Niby gdzie mieliśmy mieszkać? W klatkach?
- Też tam kiedyś mieszkałam... - rozmarzyła się. - Tak samo, jak Tuke. Alegria urodziła się w niewoli.
Zauważyłem, że dwa pozostałe wilki się nie odzywają. Basior sprawiał wrażenie zawstydzonego, a Alegria wręcz paliła się do rozmowy, ale nie chciała przerywać Ayame.
- Czy tutaj robi się cokolwiek oprócz bycia? - zapytałem. Byłem święcie przekonany, że odpowiedź brzmi "nie".
- Właściwie to nic. - westchnęła boleśnie. - Całymi dniami ludzie się na nas gapią, jakby nie mieli nic innego do roboty. Żyjemy tu, oddychamy. Jemy padlinę lub to, co nam rzucą. Nasze życie ogranicza się do chodzenia w tę i we w tę licząc na cokolwiek innego. Nic się nie dzieje... Czasem ktoś umiera. Czasem wynoszą jakiegoś bachora. Czasem komuś się rodzą szczeniaki, ale to należy do rzadkości. Czasem sami próbują coś zdziałać, aby zwierzęta zaszły w ciążę i żeby było na co patrzeć. Bo wiecie... mały, słodki szczeniaczek przyciąga więcej uwagi niż stara i znudzona życiem wilczyca.
Spojrzałem na Kangae. Coś czuję, że MUSIMY stąd uciec.

Kan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz