czwartek, 26 stycznia 2017

Kangae cd Grayback

Próbowałam znaleźć jakiś słaby punkt tego, w czym się znaleźliśmy. Nie mam zamiaru spędzić reszty życia na kilkudziesięciu metrach kwadratowych z czwórką innych wilków, karmiona martwymi już zwierzętami, bez możliwości biegania czy prawdziwego polowania. Co mogę tu robić? Spać, jeść, pić i kręcić się z kąta w kąt? Już nigdy nie zobaczyć reszty?
To zadziwiające co dwa lata życia na wolności mi uświadomiły.
Ale przynajmniej jest ze mną Gray...
Pewnie myśli, że mam go gdzieś, że nie obchodzi mnie zupełnie jego osoba. Chol.era, dlaczego tak to odebrał? Albo dlaczego ja nie umiem normalnie mówić o uczuciach?
- Kangae? - usłyszałam jego cichy głos
- Co?
- Słyszysz to?
Rzeczywiście, po nastawieniu uszu usłyszałam, jak ktoś otwiera bramkę, a chwilę później poczułam woń obcych wilków. Podskoczyłam do Gray'a, chcąc być jak najbliżej niego.
Zobaczyłam, że drzwi do klatki się otwierają i do środka wchodzi trójka innych wilków. Ich oczy były utkwione w nas obojgu. Przełknęłam ślinę. Dwie wadery i jeden młody basior. Jedna z nich była jeszcze podrostkiem, nie mogła mieć więcej niż półtora roku.
- No, miejmy nadzieję, że się dogadacie. - mruknął ktoś spoza mojego pola widzenia, a chwilę po tym dostrzegłam, jak męskie ręce zdejmują im z pysków kagańce, po czym czochrają sierść na ich głowach i znikają. Przyglądaliśmy się sobie uważnie, czekając na ruch któregoś z nas. Pewnie gdybyśmy spotkali się w lesie, na naszych terenach, doszłoby do ostrej bójki i wygonieniu ich z miejsca watahy.
- Nowi. - usłyszałam głos, który należał do czekoladowej wadery o niebieskich oczach.
Usłyszałam ciche pukanie za sobą, na którego dźwięk aż podskoczyłam. Obejrzałam się i dostrzegłam jednego z pracowników, który stał za szybą, razem z kilkoma innymi ludźmi. Najwyraźniej chciał nas popędzić.
<Gray?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz