środa, 25 stycznia 2017

Convel cd. Calme

Usłyszałem krzyki dochodzące z pobliskiej jaskinii. Słaby, ale rozwścieczony, szczenięcy głos i przerażone krzyki tak znajomej mi osoby...
Calme.
Pobiegłem natychmiast w tamtą stronę.
- Mój ojciec zginął przez moją głupią siostrę, a moja głupia matka ma to gdzieś! - czyj to mógł być głos? Celestial? Ale... niemożliwe! Nie było mnie kilka dni, nie mogło się aż tyle zmienić!
- Calme! - wykrzyknąłem, wpadając do jaskinii i przednimi łapami zrzucając z Calme wściekłe, wychudzone szczenię. Alfa była podrapana, krwawiło jej z lewego ucha.
- Convel? - wyszeptała słabo.
- Wychodzimy - oznajmiłem stanowczo, osłaniając Calme. Celestial, a raczej to, co z niej zostało po śmierci Snorriego, leżała nieruchomo pod ścianą, i tylko wystające kości, które raz po raz unosiły się w górę sygnalizowały, że mała nadal żyje.
- Calme! Czemuś do niej poszła?! I czemu się nie broniłaś?! - zdenerwowałem się, gdy znaleźliśmy się w bezpiecznej odległości od jaskinii.
Milczała.
- Gdybym nie był w pobliżu, Celestial zabiłaby najpierw ciebie, a potem siebie, w podwójnej rozpaczy po stracie obojga rodziców - powiedziałem głucho, wbijając wzrok w pnie drzew, skąpane w rudozłotym świetle zachodzącego słońca. - Ta wataha nie przetrwa bez Alfy. Snorriego już straciliśmy, nie chcę... nikt nie chce, żebyś była następna.
- Przepraszam - wyszeptała Calme. - Chciałam ją zobaczyć. Nie sądziłam, że jest aż tak źle...
- To nie twoja wina. Gdybym lepiej pilnował Mirabilisa, nigdy nie spotkałby się ze Stirminium i nic by się nie wydarzyło - odparłem smutno, po czym położyłem uszy po sobie i podkuliłem ogon. - Nie wracaj do niej - po tych słowach oddaliłem się w las, szukając jakiegoś miejsca, w którym będę mógł spokojnie poużalać się nad samym sobą.
I znalazłem. Rozległą łąkę, porośniętą trawą w kolorze świeżej zieleni, obecnie trwającą w takim samym, złotym blasku, jak i drzewa. Położyłem się na środku i zacząłem płakać, a nagrzewana słońcem przez cały dzień trawa sprawiała, że czułem się nieco pokrzepiony na duchu.
Zaniepokoił mnie dopiero szelest w pobliskich krzakach.

<Ktoś? KTOKOLWIEK?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz