wtorek, 24 stycznia 2017

Od Floeado - Wyprawa 1/4

Można powiedzieć, że mam dużo zajęć. Praktycznie nie mam wolnego czasu, ponieważ każdego dnia mam zajęcia z Aleksiejem, Asar i Znachorem. Podobno 'przyuczają' mnie do bycia alfą, chociaż to się raczej nie stanie. To wszystko i tak jest bezcelowe, przecież nikt nie zamierza mianować mnie przywódczynią. Po śmierci al... Snorriego nikt się do tego nie kwapi. Potrzebowałam chwili samotności... Gdzie może się udać wilk potrzebujący przerwy?
- Do zobaczenia. - rzuciłam gdzieś w kierunku pustych, zimnych ścian naszej jaskini.
***
- Floe? - Asar wypuściła z łap kubek na mój widok. - Nie powinnaś być na terenach watahy?
- Cóż, aktualnie mam inne plany. - odparłam cicho. - Przyszłam po ciebie po kilka rzeczy.
- W porządku. - Wilczyca zmarszczyła nos. - Czego potrzebujesz?
Zaśmiałam się ponuro. Czego potrzebuję? 
- No więc.. Czegoś, gdzie mogłabym przechowywać rzeczy. - odpowiedziałam luźno. Nie chciałam nic zdradzać o swoich planach wybrania się do miasta.
- A ile rzeczy? - zapytała przegrzebując szafki. - Jest dużo rodzajów rzeczy do trzymania rzeczy. - W tym momencie wyciągnęła jakąś torbę. - Może być? 
- Oczywiście. - Uśmiechnęłam się, a odbierając od niej torbę dodałam: Dziękuję, Asar.
- Nie ma za co. - Odwzajemniła uśmiech.
To dobrze, że nie wiedziała, gdzie idę. Zatłukłaby mnie. Zamierzałam pójść do miasta, do ludzi. Ciekawili mnie... Nawet bardzo. Poza tym, chciałam poznać jakiegoś psa. To dziwne stworzenia - są na tyle do nas podobne, że możemy mieć razem potomstwo, ale jednocześnie na tyle odmienne, żeby służyć człowiekowi.
- Usiądź, Floe. - poprosiła wilczyca i sama usiadła przy stoliku. 
Posłusznie wykonałam prośbę oraz omiotłam całe pomieszczenie wzrokiem. Mieszkanie Asar to... bardzo egzotyczne miejsce, chociażby z powodu różnych, przedziwnych przedmiotów wiszących na ścianach. Znajdował się tam na przykład łapacz snów i coś, co przypominało króliczą łapkę. Uroczo.
- Jest na szczęście. - zwróciła uwagę na obiekt mojego zainteresowania. - Zdobyłam ją w Ameryce.
- Byłaś w Ameryce? - zdziwiłam się.
- Tak, na statku. - odparła z uśmiechem.
- I... jak to jest? - mruknęłam.
- Szczerze? Dziwnie. - zaśmiała się. - Wszystko się kołysze. Ale do rzeczy... Wybierasz się gdzieś?
Nie wiedziałam, co jej powiedzieć, więc tylko wymownie zagryzłam dolną wargę. 
- Rozumiem. - szepnęła. - Mam o tym nie mówić Calme, tak?
Zaprzeczyłam. Nie chciałam, żeby mama się denerwowała.
- Dobrze. - zamruczała cicho podróżniczka. - Gdzie się wybierasz? Kiedy masz zamiar wrócić?
- Wybieram się do miasta. - Skierowałam wzrok na ścianę. - Nie wiem, kiedy wrócę.
Asar nie była zachwycona odpowiedzią i fuknęła coś niesłyszalnie, a potem podeszła do ściany z amuletami i chwyciła jeden z nich. Przedstawiał dwa wilki ze splecionymi ze sobą ogonami. Był malowany, a jeden z wilków był biały. Drugi miał rudo złoty kolor.
- Weź to. - nakazała. - Przyda ci się. Czuję to.
- Dobrze, dziękuję. - Położyłam uszy po sobie na znak zgody.
Grotę wilczycy opuściłam w milczeniu, kierując się w bliżej nieokreślonym kierunku. Szybko ziemia pod moimi łapami przestała być znajoma, a ja znalazłam się na obcym terytorium, uzbrojona jedynie w plecak i ten dziwny amulet.

<kont. samodzielna>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz