niedziela, 5 lutego 2017

Od Convela - wyprawa (cz. 3/4)

Po moim pytaniu wadera przez chwilę milczała, trwając w zupełnym bezruchu, wpatrzona we mnie jak w boga, po czym kiwnęła potwierdzająco głową i pomogła mi wstać. Gdy tylko stanąłem o własnych siłach, rozejrzałem się wokół. Wadera zapewne wyciągnęła mnie z jeziora o mętnej wodzie istnie morskiego koloru, które położne było zaraz za nami. Staliśmy teraz na plaży o wilgotnym, ciemnozłotym piasku, która pod wpływem ledwo tu docierającego światła księżyca sprawiała wrażenie wyrzuconej na brzeg przez delikatne fale zbiornika wodnego. Po prawej i lewej stronie wyrastały jak gdyby z podziemi skaliste ściany o gładkiej powierzchni. Wysoko nad nami widniała niewielka, ciemnogranatowa szpara, zapewne nocne niebo. Jedynie przede mną znajdowała się ścieżka, którą mógłbym obrać. Wąska, wydeptana ścieżka, oświetlana lekko przez blask gwiazd i księżyca.
Biała wadera nadal milcząc nakazała mi ruchem łba, abym poszedł za nią. Niepewnie postawiłem jeden krok na ścieżce, potem kolejny i następny i tak dalej, aż w końcu zatrzymaliśmy się przy rozległej polanie.
Nie, nie była zielona.
Nie była też wyblakła.
Była tęczowa. Kwiaty i zioła we wszystkich kolorach tęczy zdawały się rozświetlać to miejsce własnym blaskiem. Polana zniżała się do środka, odsłaniając głęboką i długą dolinę przeciętą zaledwie jedną wyraźnie zarysowaną ścieżką. Porastały ją także niskie drzewa, po lewej stronie - cały ich gąszcz. Po drugiej stronie doliny piętrzyły się góry, tak samo odcinające się od pięknego otoczenia, jak i wąska rozpadlina za nami, a jeszcze przed kolorowymi szczytami rozciągało się śliczne jezioro o gładkiej tafli.
Biała wilczyca podążyła dalej ścieżką, a ja odruchowo podreptałem za nią. Nie odzywała się wcale, tylko co jakiś czas sprawdzała, czy idę za nią.
- Co to za miejsce? - spytałem, gdy zatrzymaliśmy się na krawędzi lasu. - Czy trafiłem do tęczowej doliny?
Wadera uśmiechnęła się i kiwnęła głową.
- Dlaczego nic nie mówisz? - biała wilczyca pokręciła łbem. - Nie możesz? - zdumiłem się. Wadera zasmuciła się lekko i spojrzała na mnie pytająco.
- Convel - odparłem. - Wilk wojownik, Beta z watahy, która zamieszkuje dość odległe od tego miejsca tereny.
Na te słowa biała wilczyca zdziwiła się wielce. Pokazała mi gestem, abym nie ruszał się z tego miejsca, po czym zniknęła w lesie.
* * *
Wróciła po około godzinie, prowadząc za sobą dwa czarne wilki; jeden z nich ewidentnie był basiorem, miał ciemnoniebieskie oczy o przenikliwym spojrzeniu. Drugim wilkiem zapewne była wadera, która starała się nie oddalać od basiora. Czyżby para Alfa? W jakim świecie ja żyję?!
- Witaj, przybyszu - powiedział głębokim basem samiec. - Podobno zwiesz się Convel, Wilk wojownik. Czego szukasz w tej dolinie?
- Odpowiedziałbym, ale nie znam twojego imienia. Nie odpowiadam nieznajomym, bo każdy obcy może się okazać wrogiem i wykorzysta informacje przeciw mnie i mojej rodzinie.
- Nie musisz się nas obawiać - zaśmiał się basior. - Nie zamierzamy wystawiać nosa poza własne granice. Na imię mi Aatu, jestem basiorem Alfa tutejszej watahy, Watahy z Tęczowej Doliny. A to moja partnerka, Agwang. Czy więc teraz odpowiesz, co robisz w naszej dolinie?
- Szukałem jej. W młodości nasłuchałem się wielu legend o tym miejscu. Wilki twierdziły, że to tylko wymysł starych podróżnych, ale ja zawsze marzyłem o zobaczeniu tego miejsca. Jednak teraz... cóż, dostałem się tu przypadkiem. Wycieńczony wpadłem w szczelinę, spadałem bardzo długi czas i wątpię, czy jest stąd inne wyjście.
- Nikt go chyba nigdy nie przeszedł, ale wiemy, gdzie znajduje się tunel, zwany także Tunelem Ostatecznego Końca. Podobno prowadzi on nad tak zwane Morze, a potem do Skalistej Zatoki.
- Znam te miejsca - szepnąłem, wpatrując się z niedowierzaniem w Aatu.
- Znasz je? Jesteś z tamtych krain? - zdziwił się basior.
Przytaknąłem tylko skinieniem łba.
- A więc, zaprowadzicie mnie do tego tunelu? - spytałem w rozterce. Nie mogłem się bowiem zdecydować. Tutaj nie było dwunogów, panował spokój, harmonia i przyjazna atmosfera. Jednak zostając w Tęczowej Dolinie, porzuciłbym syna i watahę, moją jedyną, prawdziwą rodzinę.
Jednak wolę mieszkać w świecie pełnym zagrożenia, byleby blisko rodziny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz