poniedziałek, 20 lutego 2017

Cadere cd Kangae

- Ładne imię. - stwierdziłam.
- Myśl. - dorzuciła. Zapewne chodziło jej o znaczenie imienia, chociaż to równie dobrze mogło być jakieś polecenie.
Tereny watahy były ładne, urodzajne w zwierzynę.
- Ile macie wilków? - zapytałam, nadstawiając uszy w stronę szumienia potoku.
- Zaraz... - mruknęła. - Convel, Grayback, ostatnio przypałętał się jakiś nieznajomy... Calme, Hiver, ja, Nigra, Rozalia, jakaś nowa, ty. Celestial, Floeado, Shadow, Mirabilis, Nesibindi, Nafis, Snorri II, Kasai, Moon, jakieś szczenię. Jak widzisz, całkiem sporo, bo dwadzieścia.
Potruchtałam za wilczycą, chociaż po drodze było tyle kuszących rzeczy. Kto wie, może nawet jakieś piórko by się znalazło? Kangae, jak mi się przedstawiła, poruszała się ostrożnie. Prawdopodobnie miało to jakiś związek z jej brzuchem, który nawiasem mówiąc wyglądał na ciążowy. Wolałam jednak o to nie pytać, gdyż wcale nie musiała być w ciąży i mogłaby się o to obrazić.
- Kto rządzi watahą? - ponownie zadałam pytanie.
- Calme i Convel. - odparła szybko.
Wydawała się poddenerwowana lub smutna. Nigdy nie byłam dobra w odgadywaniu uczuć innych wilków. Nie wiem, gdzie wilczyca mnie prowadziła, ale wydawała się wiarygodna. Po około piętnastu minutach truchtu znaleźliśmy się w miejscu, które zapewne było sercem watahy, legowiskiem alf.
- Calme, Convel! - zawołała wilczyca. Zatrzymała się przed wejściem, jakby nie chciała narazić się na niepotrzebny gniew przywódców.


Kangae?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz