piątek, 17 lutego 2017

Od Kangae cd. Grayback

- Kangae, uspokój się! - warknął Grayback
- Nie jestem już małym szczenięciem! Nie zgodziłam się na partnerstwo tylko dlatego, żebyś założył mi obrożę i trzymał pod kluczem jak swoją własność! - krzyknęłam, a moją twarz zalała się wściekłą czerwienią - Nie jestem czymś co do ciebie należy, rozumiesz?! Przestań chodzić za mną krok w krok i mnie niańczyć!
- A może tego właśnie potrzebujesz?! Może nie dasz sobie rady sama ze sobą?!
- Chodzi ci o to, że wychowałam się u ludzi, tak? Wyobraź sobie, że przez całe moje dzieciństwo podkładano mi pod nos. - wysyczałam jadowicie - Miałam wszystko co zachciałam, nie musiałam robić nic. A co się stało, kiedy wyjechali? Musiałam przeżyć w lesie. Sama ze sobą! Zanim cię spotkałam, minął rok. Rok, rozumiesz? Bez ciebie, bez czyjejkolwiek opieki!
- No i co? Nie umiałaś polować, nie wiedziałaś nic o byciu wilkiem! To JA musiałem ci to wszystko pokazać! To JA cię wszystkiego nauczyłem!
Uniósł się nade mną, a jego oczy błyszczały w zimnej furii. Zacisnęłam wargi, starając się powstrzymać łzy.
- A teraz, kiedy potrafię się wyżywić, kiedy wiem, jak zachować się w watasze TY trzęsiesz się nade mną bardziej niż nad samym sobą! - warknęłam, bezczelnie wpatrując się w niego - Boisz się o siebie, o to, że ktoś, kogo kochasz znów zginie, a jednocześnie próbujesz mnie uwiązać i odebrać mi prawo do własnych wyborów! Nie jestem przedmiotem, tylko twoją partnerką i matką twoich szczeniąt!
Wykrzyknęłam, po czym nie czekając na jego odpowiedź wyskoczyłam z nory na deszcz. Moje łapy rozchlapały niewielką kałużę przed dziurą w ziemi, po czym ruszyłam biegiem w głąb lasu, nie bacząc na to ile oddalam się od domu. Nawałnica po chwili zmieniła moje futro w przemoczone strąki, a deszczówka zalewała mi oczy. W sumie, nie byłam pewna czy była to woda czy łzy.
Wpadłam do starej jaskini, w której zaatakowały nas gończe psy. Padłam na ziemną posadzkę w dalszym pomieszczeniu, po czym ukryłam twarz w łapach.
<<Gray?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz