wtorek, 7 lutego 2017

Grayback cd Kangae

- Na pewno ich znajdziemy. - powtarzałem, choć ja sam trafiłem w to jakąkolwiek nadzieję.
A co, jeśli nas nie szukają? A wręcz cieszą się, że zniknęliśmy? Może już nas nie chcieli...
- Ty chyba sam w to nie wierzysz, Gray. - westchnęła boleśnie.
Bądź co bądź, miała rację. Niezbyt wierzyłem w to, że uda nam się odnaleźć watahę. A nawet jeśli.. Co, jeśli nas nie poznają? Albo wygonią, bo uznają to za zdradę stada? Nie odpowiedziałem na jej westchnienie, zamiast tego wdrapałem się na niezbyt wysoki murek. Stąd miałem lepszy widok na blokowiska, beton, samochody i brud panujący w mieście. Jak daleko od domu byliśmy? Zapewne bardzo, bardzo daleko. Ale tamtych wilków nikt nam nie zastąpi. Calme, Convel. Może jednak na nas czekają?
- Mam pewien ryzykowny plan, Kangae. - oświadczyłem cicho.
- Lepszy taki, niż żaden. - Wzruszyła ramionami. - Mów.
- W porządku. - zacząłem. Musiałem zebrać fakty. - Poruszamy się cały czas na północ. Od czasu wyjemy, aby sprawdzić, czy nam opowiedzą. Jeśli tak, to jesteśmy coraz bliżej celu.
- A jeśli nie? - wtrąciła się Kan.
- Idziemy dalej. - mruknąłem.
- Aż umrzemy? - zapytała z przekąsem, po czym złożyła głowę na łapach.

Moja wena. Ona umarła. Kan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz