piątek, 10 lutego 2017

Grayback cd Kangae

Nie mogłem się powstrzymać. Serdecznie uściskałem wilczycę, po czym ucałowałem w policzek.
- Gray, dusisz mnie. - zaśmiała się i ostrożnie położyła łapę na mojej piersi. - No już, mieliśmy pójść do Calme i Convela.
A co to się liczy? - chciałem zapytać, ale tego nie zrobiłem. Zamiast tego pociągnąłem ją pieszczotliwie za ucho i odskoczyłem w bok, radośnie piszcząc oraz skomląc. Wadera uśmiechnęła się szeroko, po czym skierowała nas na wydeptaną, dobrze znaną ścieżkę.
Dopiero teraz naprawdę ochłonąłem po słowach, a właściwie po słowie, jakie wypowiedziałaa Kangae. Ale... czułem jakieś gorzkie uczucie, które kazało mi zostawić wszystkie sprawy rodziny w spokoju i nigdy do nich nie wracać. Czułem, jakbym miał ją tym skrzywdzić.
- Kangae... - zacząłem, nerwowo przygryzając wargę. - No bo...
- No bo...? - podchwyciła.
- Poród boli. - wykrztusiłem z siebie po chwili walki.
- Czy ty mnie próbujesz zniechęcić? - Uniosła brew, a lewy kącik jej ust uniósł się ku górze.
- Nie, wcale nie. - mruknąłem. - Po prostu chcę żebyś wiedziała na co się piszesz.
Prawdę mówiąc, poród był naprawdę ciężką sprawą. Magan była wycieńczona przez jakiś tydzień, a Calme również nie miała się zbyt dobrze.
- Spokojnie, Gray. - powiedziała lekko uspokajającym głosem. - Wiem, na co się piszę. Poród boli, a szczeniakami trzeba się opiekować przez całe życie. A czy sam moment, no... boli?
- Nie. - odparłem po chwili namysłu. Przynajmniej moja była partnerka nie skarżyła się na jakikolwiek ból. - Nie boli, ale dość długo trwa.
Zmrużyłem oczy widząc pędzącą ku nas białą postać. Musiała minąć chwila, zanim w ogóle ją z kimś skojarzyłem.
- Kan! Gray! - wykrzyknęła radośnie Calme, rzucając nam się na szyje. - Gdzieście byli tyle czasu?!
- Długa historia... - Uśmiechnąłem się i odwzajemniłem uścisk wadery. Kangae zrobiła to samo. - Coś nas ominęło?
- Tak, Gray, tak! - parsknęła, nagle przechodząc z radości w zdenerwowanie. - Ten kundel, ta przybłęda... zrobiła Celly szczeniaki!
- Woah, spokojnie. - Podjąłem się próby uspokojenia jej. Celly w ciąży...? Przecież to jeszcze dziecko.
- Nie będę spokojna! - warknęła biała wilczyca tak, że moja partnerka aż położyła po sobie uszy. - Kan, spokojnie, do was nic nie mam. Cieszę się, że żyjecie, ale opowieść będziecie musieli zostawić na następny raz.
- Jesteś zajęta? - odgadłem, po czym delikatnie objąłem Kan. Wilczyca zamruczała cicho i wtuliła się we mnie.
- Tak. - W jej oczach rozbłysły mordercze ogniki, po czym zauważyła naszą pozycję i na jej pysk wlał się szkarłatny rumieniec. - Wy chyba też macie jakieś sprawy do załatwienia...
W rzeczy samej. Bardzo, bardzo ważne sprawy.
- Do zobaczenia! - pożegnała się, a my usłyszeliśmy jeszcze warkot: - Zabiję cię głupi kundlu! Na coś ty w ogóle zbliżał się do mojej córki, parszywy mieszańcu?!...

Kangae polizała mnie po policzku i jak gdyby nigdy nic spojrzała w oczy. Dobrze wiedziała, że tylko mnie tym kusi i robiła mi to po prostu na złość. Za każdym razem, kiedy już zagarniałem ją pod siebie na jej pysk wstępował złośliwy uśmieszek i tylko cicho szeptała:
- Jeszcze nie tutaj...
- Każde miejsce jest dobre. - odpowiadałem, nie za bardzo wiedząc, co właściwie mówię. Po prostu wlokłem się za wilczycą.
Jej ogon był przerzucony na bok, a ona sama poruszała się w inny sposób niż zwykle. Mała złośnica.
W końcu doszliśmy do jakiegoś miejsca na obrzeżach watahy, a właściwie do jakiejś nory z pnia drzewa. W środku była wyścielona mchem, a jej pień porosły jakieś żółte kwiatki. Kogo to teraz obchodzi? Powietrze było rześkie, a słońce ogrzewało ziemię swoimi promieniami. Nim się obejrzałem, Kangae zniknęła w norze i zaczęła nawoływać mnie cichym świergotem. Warknąłem cicho z podniecenia. Nie zamierzałem dłużej czekać. Jednym, szybkim susem znalazłem się w środku nory, a następnie równie szybko zagarnąłem ją pod siebie i ostrożnie, ale stanowczo złapałem Kangae za futro na karku. Wilczyca pisnęła, ale zaraz potem poczułem jak się rozluźnia.
- Pamiętaj, że cię kocham. - szepnąłem jej do ucha. - Będę delikatny.
I właśnie tym akcentem rozpoczęliśmy naszą pierwszą, upojną noc. Zostanę ojcem. To prawdopobnie najlepsze uczucie na świecie.

Kaaan? :v

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz