czwartek, 9 lutego 2017

Grayback cd Kangae

Spojrzałem na twarz mojej partnerki. Wilczyca była w miarę zadowolona, ale nieco śpiąca.
- Gray? - zamruczała, tuląc pysk do mojego policzka.
- Tak? - Delikatnie pociągnąłem ją za jej uszko, po czym położyłem obok siebie.
- Musimy wstawać? - Uśmiechnęła się lekko i machnęła ogonem.
- Obawiam się, że tak. - mruknąłem, po czym ją ucałowałem. - Chyba chcemy się dostać do watahy jeszcze przed sezonem, nie?
- Tak. - odparła.
- No to nie zostało nam zbyt dużo czasu, a przynajmniej moje hormony dają o sobie znać. - oznajmiłem i wstałem, po raz kolejny się przeciągając.
Kangae już otworzyła pysk, żeby coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili się powstrzymała.
- No to gdzie idziemy? - Po chwili również ona wstała z tymczasowego legowiska, a także ziewnęła.
- Powinniśmy. - wymamrotała.
Rozejrzałem się w poszukiwaniu zagrożenia ze strony ludzi. Aktualnie nasza uliczka była pusta, więc nic nam nie groziło. Mam nadzieję, że stąd wcale nie jest tak daleko do targu, ale wszystkie moje zmysły podpowiadały mi inaczej. Czułem, że jesteśmy na straconej pozycji.  Prawdopodobnie nigdy nie odnaleziemy watahy, a jeśli już to na pewno nie w jednym kawałku. Ile to nam zajmie...? Policzmy. Jechaliśmy kilka godzin na targ, potem kilka godzin do zoo...
- Kan? - Wpadł mi do głowy pewien pomysł. - Widziałaś, którędy jechaliśmy na targ?
- Chwila... - Potarła łapą nos. Szczerze wątpiłem w to, że pamięta cokolwiek. Przecież to było jakiś tydzień temu, jak nie więcej. Poza tym, byliśmy jeszcze pod wpływem środków usypiających, więc nawet nie zachowaliśmy trzeźwości umysłu podczas jazdy, a wtedy moglibyśmy zobaczyć, z którego miejsca mniej więcej odjechał samochód. - Gray, tak, pamiętam!

Kan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz