czwartek, 16 lutego 2017

Od Kangae, cd. Grayback

[Uroczyście oznajmiam, że najprawdopodobniej będę odpisywać jedynie w dni nierobocze, bo kuwa inaczej się nie da, także oczekujcie mnie pod koniec piekielnych tortur tygodnia]


Długie uszy i szerokie łapy zająca zbliżały się coraz bardziej, aż w końcu ugięłam tylne łapy i skoczyłam na szarobure zwierzę. Przygniotłam je do ziemi, ale nim zdążyło zacząć się wyrywać, mocno chwyciłam je za kark i skręciłam mu kręgosłup. Rozległ się trzask, a moja ofiara po chwili drgawek zamarła w bezruchu.
- No i bardzo dobrze. - usłyszałam głos z tyłu. - Chcesz się podzielić?
- Jeśli chcesz. - powiedziałam, kładąc się na ziemi i dobierając się do apetycznego mięsa. Grayback usiadł koło mnie, chwytając i odrywając tylną nogę uszaka.
- Wiesz, Gray... - zaczęłam - Myślałam ostatnio nad tym, żeby wybrać się gdzieś daleko.
- Daleko? To znaczy?
- Na jakąś wyprawę. - mruknęłam, spodziewając się reakcji partnera.
- Kan... - usłyszałam ostrą, zniecierpliwioną nutę w jego głosie
- Nie chodzi mi o Czarna Szczyty. - parsknęłam - Myślałam o czymś bezpieczniejszym... Jak Oaza czy Gładki Jezioro.
- A szczenięta? Jeśli coś się stanie im lub tobie...
- Wiem. Też bym sobie nie wybaczyła gdyby... - przerwałam na moment - Ale chciałabym zobaczyć nieco więcej świata. Kiedyś moi ludzie oglądali ruchome obrazy w kolorowym pudle, które świeciło. W tych obrazach, które nazywali filmami widziałam różne lasy, pustynie, jeziora i góry. Chcę wiedzieć jak wglądają naprawdę.
Zapadło milczenie, przerywane jedynie śpiewem ptaków i trzaskiem łamanych kości. Poczułam, że basior jest nie tyle zaskoczony, co zirytowany. Zaczerwieniłam się, ale chciałam wyruszyć w rejony, które nie ograniczały się do terenów watahy. Żeby ukryć niepokój chwyciłam kość udową zająca i mocno ścisnęłam ją tylnymi zębami i przełamałam na pół, żeby dostać się do apetycznego szpiku.
<Gray?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz