czwartek, 23 lutego 2017

Grayback cd Kangae

- Gray? - zapytała nagle wilczyca, przetaczając się na bok. Widać było, że coś ją nęciło.
- Tak, beczułko? - zamruczałem cicho.
Kangae ułożyła głowę na moim brzuchu i zamknęła oczy. Czułem jej ciepły oddech w swoim futrze.
- Jak wygląda poród? - mruknęła do mojego torsu. Jej pytanie zbiło mnie z tropu. Niby co takiego miałem powiedzieć...?
Zamknąłem oczy, próbując sobie przypomnieć jakiekolwiek szczegóły z porodu Magan. Cóż... To było dobre trzy, a może nawet cztery lata temu. O ile pamiętam, siedziałem wtedy przez bite dwie godziny w deszczu przed norą, ponieważ wadera na mnie nawarczała i nie pozwoliła wchodzić do środka. Po tych dwóch godzinach w końcu uległa, a ja po prostu usiadłem obok i patrzyłem z boku na cały "cud" narodzin. Szczerze mówiąc, to nowonarodzone szczenięta są niezbyt ładne. Dopiero po dokładnym umyciu zaczynają przypominać jakiekolwiek stworzenie, a konkretniej małe, puchate baryłki z czterema krótkimi łapkami i ogonkiem. Urocze.
- No więc... - zacząłem, próbując to wszystko ubrać w słowa. - Eee...
- Jakie są szanse na to, że młode nie przeżyją? - przerwała mi, a ja poczułem jak jej ciało się spina.
- U ciebie? Bardzo małe. - stwierdziłem, po czym uprzedzając jej następne pytanie, kontynuowałem swoją wypowiedź. - Co zwiększa te szanse? Gdybyś była otyła, chora lub starawa mogłabyś zginąć przy porodzie.
- Aha. - odparła. Niezbyt wyczerpująca odpowiedź.
Delikatnie pociągnąłem ją za ucho, po czym przytknąłem nos do jej brzucha. Ehh, ta naiwna wiara, że wyczuję jakiś ruch już dawno dała mi się we znaki. Nigdy jeszcze nie poczułem żadnego ruchu szczeniaka. Ciekawe, ile ich będzie...
- Jak myślisz, ile ich będzie? - zapytałem, przesuwając językiem po jej brzuchu.
- Sama nie wiem. - odpowiedziała. - Może jedno? Chociaż nie, to bardzo rzadko się zdarza... Cztery? To z kolei dla mnie trochę za dużo.
- A ile byś chciała? - Jej brzuch był przyjemnie ciepły.
- Może dwa? - zagadnęła. - Amber i Shika, co o tym sądzisz?
- Będzie świetnie. - powiedziałem. I, co najlepsze, naprawdę tak myślałem.

Kan? Wena wykopała sobie grób.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz