niedziela, 12 lutego 2017

Grayback cd Kangae

- A na co masz ochotę? - zapytałem, rozglądając się po lesie. Mam nadzieję, że Kangae nic się nie stanie, a także że chociaż trochę odpoczniemy od tego zgiełku miasta.
- Na cokolwiek. - Wilczyca uśmiechnęła się, po czym zastrzygła uszami gdzieś w stronę krzaków. - Słyszysz?
Faktycznie, kiedy się wysłuchało dało się usłyszeć - a także poczuć - jakiegoś zająca. Skrzywiłem się, gdy promienie słoneczne padły na mój pysk, boleśnie świecąc mi po oczach. No tak, jest lato... Cóż, chyba będę musiał dodać kolejną rzecz na listę rzeczy, które mnie denerwują: świecące zbyt intensywnie słońce.
- Dobra robota, Kan. - pochwaliłem wilczycę i wolnym krokiem zacząłem zbliżać się w stronę naszej zdobyczy. Kątem oka zauważyłem, że Kangae robi to samo.
Kiedy ja ostatnio polowałem...? Dawno nie miałem okazji, zamiast tego żywiłem się padliną i mięsem wyrzuconym przez ludzi. Aż się niedobrze robi. Ohyda.
Coś w zaroślach poruszyło się, a wtedy my mogliśmy dostrzec szarobrązowe, zajęcze uszy. Kangae w odpowiedzi ponownie się uśmiechnęła, po czym przykucnęła aby móc szybciej dopaść ofiarę, jeśli tylko się poruszy lub zacznie uciekać.
Postanowiłem stanąć z drugiej strony, na wypadek, gdyby wadera jednak go nie dosięgnęła. Chciałem zobaczyć, jak sobie poradzi sama, bez żadnej pomocy. Który to raz poluje sama?
Po chwili rozległo się ciche ujadanie i przerażony zając zerwał się do biegu. Kan puściła się tuż za nim, co jakiś czas powarkując lub potykając się o nierówny teren.

Kan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz