poniedziałek, 27 lutego 2017

Od Nesibindiego

Nagle poczułem, że ten ciepły dom, w którym od tak dawna przebywałem, już mnie nie chce. Po chwili moim ciałem wstrząsnął zimny dreszcz. Pisnąłem cicho, nie mogąc znieść zimna, jednak po chwili coś ciepłego zbliżyło się do mnie.
- Jest śliczna... - usłyszałem. - Nafis. Nazwiemy ją Nafis. Jest taka podobna do ciebie...
Kim, albo też czym jest Nafis? Z resztą, nieważne. Jedyne, co mnie teraz obchodziło, to nagłe zniknięcie źródła ciepła. Pisnąłem cicho, ale chyba nikt mnie nie usłyszał. Głośny szum, skrzek, przytłumione głosy, a spośród tak wielu dźwięków udało mi się usłyszeć tylko kilka słów.
- Convel...? - spytał cicho pierwszy głos.
- Masz dla niego jakieś imię? - zapytał drugi.
- Niech będzie Nesibindi - wyszeptał Pierwszy. Cichy szelest, drugie źródło ciepła odsunęło się, a ja poczułem coś sypkiego i gryzącego pod własnym ciałem.
- Wspaniałe - powiedział Drugi. - Wiesz co, Cally?
- Co?
- Cieszę się, że nasze szczeniaki urodziły się tutaj, nad morzem. To najwspanialsze miejsce na naszych terenach, a one zapamiętają je być może jako pierwsze, które poznały.
- Masz rację, to wspaniałe - odparł Pierwszy. Do tej całej Nafis i Nesibindi doszło jeszcze jakieś Cally. Super, a może ktoś mi wytłumaczy, kto jest kim?!
- Weźmy je do lasu, niech poznają resztę watahy - usłyszałem drugi głos. Nagle coś chwyciło mnie za skórę na karku i uniosło. Zamachałem niezdarnie krótkimi, sztywnymi łapkami i zapiszczałem, ale uścisk nie zelżał.
Ta. Za to doszło dziwne trzęsienie.
* * *
Wstrząs. Wstrząs. Wstrząs. Fuknięcie. Przytłumione słowa. Szum, ale trochę inny niż ten pierwszy. Wstrząs. Poczułem jakiś dziwny zapach. Wstrząs. Wstrząs.
Nagle wszystko stanęło. Zostałem położony na czymś miękkim, co w niczym nie przypominało tego sypkiego czegoś, które poczułem jako pierwsze. Usłyszałem za to dziwny chlupot, może mlaskanie. Z wielkim wysiłkiem spróbowałem poruszyć się w tamtą stronę. Wkrótce odkryłem, że umiem się czołgać. Jednak coś dużego, silngo i ciepłego zagrodziło mi drogę, po czym przysunęło bliżej siebie. W tej chwili nie chciałem być ogrzewany, czy oni tego nie rozumieją?! Zacząłem mocować się z wielkim czymś, ale nic to nie dało. Nagle coś chwyciło mnie za skórę na karku (znowu) i wstrząsy znów się pojawiły. Pisnąłem, ale znowu mnie zignorowano.
* * *
Ciepło znów się pojawiło. Wcześniej jakieś okrzyki, głosy, wiele zapachów, ale teraz leżałem na czymś twardym, wtulając się w ciepłe coś. Słyszałem ciche, stłumione uderzenia. Cztery, przy czym jedno zdawało się łomotać we mnie. Po wielkim pojedynku z wielkim czymś nie miałem już sił, żeby zbadać źródło owych uderzeń. Niespodziewanie jedno ze źródeł ciepła, to, w które byłem wtulone, zniknęło. Postanowiłem wytężyć siły i zacząłem pełznąć za zapachem, ale wielkie coś znów przygarnęło mnie z powrotem do siebie. Grrr...
Na szczęście po chwili "stare" źródło ciepła wróciło do mnie i przytuliło.
- Jest nowa, Cadere. Chce dołączyć - usłyszałem pierwszy głos.
- Prześpij się, słońce - mruknął Drugi. - Tylko najpierw spróbuj uśpić Nesibindiego, urwis ciągle próbuje się wydostać.
- A Nafis? - padło pytanie.
- Już śpi - odparł Drugi.
Po chwili usłyszałem miarowe sapanie, a właściciel drugiego głosu usunął się z okolicy. Cóż, może tym razem uda mi się wydostać. Pełznąc powoli w stronę, skąd docierały do mnie świeże podmuchy. W końcu poczułem mnóstwo innych zapachów. Czując się wspaniale, począłem co sił w krótkich łapach poruszać się przed siebie.

<Hah, Cal? Nie mam siły do pisania szczeniakami, a ty i tak musisz odpisać Convelowi xD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz