wtorek, 7 lutego 2017

Grayback cd Kangae

- Wiesz, nie chcę być okrutny, ale zarówno Alegria jak i Tuke mogliby nie przetrwać nocy na wolności... - szepnąłem i pokręciłem łbem. To niemal pewne.
- Czemu tak myślisz? - zapytała, śledząc wzrokiem przechodzących nieopodal ludzi.
Zagryzłem nerwowo wargę. Niby co miałem jej powiedzieć? Była w tej samej sytuacji.
- Oni byli całe życie karmieni z ręki. Zresztą, sama widziałaś... nie potrafili sami zabić kurczaka, a co dopiero sarnę czy zająca? - Ułożyłem się w wygodnej pozycji i spokojnie rzuciłem wzrokiem na otaczający nas teren.
Kangae mruknęła coś niewyraźnie, po czym wychyliła głowę zza rogu.
- Chyba możemy iść. Nikt nie idzie. - oznajmiła.
Ostrożnie wychyliłem się i zaciągnąłem się brudnym, miejskim powietrzem. Nagle poczułem głód, może spowodowany stresem. Oparłem się przednimi łapami o jeden z koszy i wsadziłem tam pysk. Wiem, że czasem robią tak bezpańskie psy.
- Co ty robisz? - parsknęła Kan, nerwowo przestępując z nogi na nogę.
- Zdobywam jedzenie. - mruknąłem, po czym wyciągnąłem jakieś małe pudełko. Intensywnie pachniało mięsem.
Z brzucha wadery wydobyło się głośne burczenie.
- Jedz, to dla ciebie. - Postawiłem zawiniątko między jej łapami, a ona się skrzywiła. - Raczej nic lepszego nie znajdziemy. No chyba, że chcesz polować na psy lub koty.


Kan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz