wtorek, 7 lutego 2017

Kangae cd. Grayback

Spojrzałam na niego uważnie i poczułam jak serce podskakuje mi do gardła.
- Gray... ja ciebie też. - wyszeptałam, przysuwając się do niego. Objął mnie i ucałował.
- Obawiam się, że mamy chwilowo ważniejsze sprawy na głowie. - powiedział po dłuższej chwili. Udało nam się ukryć pod starym busem na dużej przestrzeni, na której stały różne dziwne, metalowe konstrukcje. Ludzie nazywali to ,,parkingiem", kilku z nich przeszło koło naszej kryjówki, rozmawiając i się śmiejąc.
- Nie da się ukryć. - mruknęłam, rozglądając się z tej niewygodnej pozycji. - Masz pojęcie, gdzie jest wataha?
Odpowiedziało mi milczenie. Najwyraźniej również basior zdawał sobie sprawę z beznadziejności naszej sytuacji.
- Przydałoby się najpierw przeżyć tutaj i nie dać się złapać... - mruknął, wychylając się spod samochodu. Dał mi znak, że jest bezpiecznie, więc powoli podczołgałam się w przód, wygrzebując głowę i resztę ciała spod podwozia. Teraz, po całej udanej akcji przyszedł niezwykle istotny problem, którego nie wzięliśmy w porę pod uwagę i mogliśmy go rozwiązać.
Powoli potruchtaliśmy na tyłu dużego budynku, gdzie znajdowała się wątpliwej jakości uliczka z ogromnymi, metalowymi koszami, z których docierały różne zapachy.
- Jak myślisz, jak radzi sobie reszta?
- Cóż, mam nadzieję, że udało im się pójść w nasze ślady... - mruknął, zwieszając głowę. Wiedziałam, że zapomniał o trójce naszych uwięzionych towarzyszy.
<Gray? Brak pomysłu na to opowiadanie jest wręcz wyczuwalny :v>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz