wtorek, 7 lutego 2017

Kangae cd. Grayback

- Wolałabym już polować, niż wyżerać z kubłów. - mruknęłam - Zjedz, Gray. Ja nie mam ochoty.
- Kan...
- Gray... to miłe, że tak się dla mnie poświęcasz... Ale - zarumieniłam się - Nie chcę, żebyś tak się podkładał.
- Ja się tylko o ciebie troszczę! - powiedział z oburzeniem. Na jego słowa stuliłam uszy, ale wspięłam się na tylne łapy i samodzielnie wygrzebałam starą kanapkę z wołowiną. Nie patrząc na basiora, chwyciłam ją w zęby i zjadłam. Po odgłosach oceniłam, że Gray zrobił to samo.
- Co teraz? - podniosłam głowę.
- Cóż... trzeba wykombinować, jak wrócić do domu. - rozejrzał się, jakby oczekiwał odpowiedzi od brudnych ścian budynków.
- Może wróćmy na miejsce targu? Przecież... Tam już nikogo nie ma... - zaproponowałam, znów nurkując w śmieciach, ale nie znalazłam niczego jadalnego.
 - Cóż, lepsze to niż nic. - mruknął, czekając, aż odskoczę. Zwrócił się w stronę ulicy, a ja do niego dołączyłam, truchtając lekko - A co potem?
- Może nie jest to daleko od lasu... - szepnęłam, uskakując przed idącym człowiekiem. Wiedzieliśmy jednak oboje, że jest to tylko niewielka szansa. Szliśmy bez słowa, korzystając z zaułków, starając się unikać ludzi. Zapomniałam jak pachnie miasto. Zawsze wydawało mi się, że to powietrze jest normalne, ale po dwóch latach spędzonych w lesie...  Smród spalin, detergentów i ścieków niemiłosiernie mi dokuczał. Ale przynajmniej był Gray...
<Gray?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz