sobota, 15 października 2016

Od Snowy'ego

Była piękną gwieździsta noc. Nie, wspaniała noc. Ja i mama jak co nocy spacerowaliśmy po lesie. Nagle usłyszałem strzały.
-Mamo co to!?-zapytałem przerażony, nigdy w życiu  nie słyszałem czegoś takiego.
-Uciekaj Snow! Uciekaj do naszej watahy!- mama krzyknęła przerażona. Bez zastanowienia i zbędnych pytań pobiegłem przed siebie. Biegnąc na oślep zgubiłem się, wszystko wydawało się być takie samo. Było mi zimno i byłem głodny.Wszedłem do wydrążonego konara starego dębu, gdzie zmorzył mnie sen.Gdy się obudziłem zauważyłem, że ktoś nade mną stoi
-Hej, zgubiłeś się młody?- zapytał mnie znajomy głos.To był Conall!
-Conall czy to ty?!-zapytałem basiora
-Conall? Nie! Ja jestem Moon!
-Coś ty! Jesteś Conall, z mojej watahy! Byliśmy przyjaciółmi! Jestem Snowy! Nie pamiętasz mnie?
Basior przyglądał mi się uważnie
-Snow to ty! Pamiętam cię! Ale ja na serio nie nazywam się Conall. Jestem Moon!
-Gadaj co chcesz, ja wiem,że jesteś Conall
Basior znów przyglądał mi się z zaciekawieniem.
- No dobra, BYŁEM Conall, ale mów mi Moon. Proszę...
-No dobra...
<Moon?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz