piątek, 14 października 2016

Convel cd Harda (wyprawa cz.1/4)

 <Serio, słońce? Musiałaś mnie gonić? xd>
Biegłem przed siebie przez tą pustą, cichą połać ziemi. Aurum wytrwale dotrzymywał mi kroku, kątem oka lustrując otoczenie. Usłyszałem jazgotliwy krzyk gdzieś nad sobą.
- Sępy - stwierdziłem, zaciskając zęby. Zerknąłem na towarzysza, nie zwalniając biegu. - Pomożesz mi, prawda?
Ryś skinął swoim biało-złotym łbem. Biegliśmy dalej, ale krzyki sępów były coraz bliżej. I ewidentnie było ich coraz więcej. Nic dziwnego. Na tym bezkresnym pustkowiu musiały naprawdę zgłodnieć. Ciepłokrwisty ryś i pokanych rozmiarów wilk polarny na płaskiej ziemi to jak niebiański przysmak na pustyni.
Usłyszałem łopot skrzydeł tuż nad nami. Ptaki były szybsze. Zahamowałem gwałtownie, wbijając pazury w ziemię i o mało nie przywalając o nią łbem. Sępy zbliżyły się, skrzecząc dziko. Razem z Aurum rzuciliśmy się na nie, unikając ostrych szponów tych mięsożernych ptaków.
- Convel! - usłyszałem krzyk. To mnie rozproszyło. Spojrzałem za siebie. Harda biegła w naszą stronę. Ta chwila nieuwagi wystarczyła jednak, by jeden z sępów zadał mi pazurami bolesną ranę na boku.
- Aaargh! - ryknąłem. Poczułem na boku ciepłą ciecz. Zagryzłem sępa i upadłem na ziemię.
Nie mdlej, bracie, nie umieraj. Wytrzymaj.
Po chwili dzikie skrzeki ustały. Ciepły język rysia oczyścił moją ranę. Harda stanęła nade mną, więc sam też się podniosłem. Ryś wtulił się w mój bok, w ranę, nieco tamując krew.
- Harda, co ci strzeliło do głowy, żeby tu za mną przyleźć?! - zdenerwowałem się. - Nie możesz zostawić Mirabilisa. Wracaj do domu.
- Nie, Convel. To ty wracaj - odparła.
- Nie wybieram się na Czarny Grzbiet bez powodu. Wrócę cały, obiecuję - szepnąłem i liznąłem ją po pyszczku. Odwróciłem się.
- Byłeś przy Mirabilisie, gdy ze mną było źle. Potem... zniknęłam - urwała na chwilę. - Teraz i ty chcesz go opuścić? - dokończyła szeptem. Zatrzymałem się wpół kroku.
- Nie - powiedziałem. - Wrócę. Ja wrócę, Harda. Niedługo. A ty wróć teraz.
Zaległa cisza. Ruszyłem dalej przed siebie, nie mogąc dłużej wytrzymać jej towarzystwa. Moja Harda... zniknęła na tak długi czas. Prawie jej nie widywałem. A teraz, gdy wyruszam na Czarny Grzbiet po ważne rzeczy i przygodę, próbuje mnie zatrzymać.
- Convel, idę z tobą! - krzyknęła za mną. Odwróciłem się, by stanąć w cztery oczy z moim słońcem z nad potoku.
- Nie możesz zostawić naszego syna - warknąłem. Aurum drgnął, wyczuwając moją wściekłość.
- Ty też nie powineneś. Jeżeli ty idziesz, idę z tobą.
- Nie narażaj się, Harda! Nie możesz!
- A ty to niby możesz?!
- To moja sprawa. Mówię ci, wrócę cały i zdrowy. A Mirabilis...
- Poradzi sobie. Jest już duży - odparła. - Proszę cię. Nie idź. Zrób to dla mnie - szepnęła po dłuższej chwili milczenia.
Westchnąłem, zamyślając się.
- Skoro tak uważasz, dołącz do nas. Ja nie wracam. Nie teraz - powiedziałem. Tak naprawdę nie chciałem, by była ze mną i narażała życie na Czarnym Grzbiecie. Ale Harda była uparta.

<Harda, to jak? Wracasz, czy kontynuujemy wyprawę razem?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz