środa, 5 października 2016

Grayback cd Ayame

- Ayame... - mruknąłem w zamyśleniu, przyglądając się waderze. - Ładnie.
Ogółem mówiąc, wadera była niebrzydka. Pachniała dzikością. Dzikością dla każdego pachnie inaczej. Dla mnie jest to zapach sosen i deszczu.
- Dziękuję. - odpowiedziała wilczyca. Była nieco zmieszana i wpatrywała się w moją lewą, przednią łapę.
- Ah. - parsknąłem, wodząc wzrokiem od linii jej oczu do linii warg. - Chodzi ci o moją łapę prawda? Nic takiego. Odgryzłem sobie, gdy wpadłem w sidła. To takie coś w stylu metalowej szczęki, która zaciska się na twojej nodze i już nie puszcza. Najpierw słyszysz straszny, głośny trzask, a potem ból.
- Ohh... - Ayame wyraźnie się speszyła. Nadal stała w pozycji do walki.
Usiadłem na ziemi, nadal przyglądając się obcemu mi wilkowi.
- Nie musisz się mnie bać. Nic ci nie zrobię. - zapewniłem, układając się wygodnie.
Wilczyca zmierzyła mnie wzrokiem, jakby szukała jakiejkolwiek nuty fałszu w moim głosie.
Nie znajdzie jej.
Wyglądała podobnie moim zdaniem do jakiegoś małego ptaszka. Głęboko w jej oczach czaił się strach i ból.
Po chwili poczułem, że jej oczy znajdują się na wysokości moich oczu i ewidentnie wpatruje się w moje oczy.
- Powiedz mi coś o sobie. - poprosiłem, używając jak najbardziej przekonywującego tonu.
<Ayame?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz