poniedziałek, 3 października 2016

Mirabilis cd Harda

Pisnąłem cicho, widząc jak mama kręci się wokół taty.
Śnieżnobiały basior leżał na ziemi i krwawił. Widać było, że nadal oddycha, ale płytko i nierówno.
- Tata! - Krzyknąłem, wyrywając się Calme, która do tej pory pilnowała nas wszystkich. - Tato! - Powtórzyłem.
W jednej chwili znalazłem się tuż obok Convela. Na jego boku widniała szkarłatna rana po pazurach. Wypływała z niej krew, barwiąc sierść ojca na ciemnoczerwony odcień.
A więc to tak wygląda wojna. Walczysz za swoją watahę, przyjaciół i rodzinę. A ci tobie najbliżsi, umierają. Od ran poniesionych w walce, od trucizny, albo zabici na miejscu.
- Tata... - Po moim policzku spłynęła łza. - Tato, nie umieraj, proszę - wyszeptałem rozpaczliwie, wtulając się w sierść na szyi ojca.
- M-mira... bilis... - Tata zdobył się na wypowiedzenie mojego imienia. - Kocham ciebie... i m-mamę... - wtulił swój zimny nos w moje futro. Mama przyłożyła swój nos do wilgotnego nosa taty.
Czułem jego szybki, płytki oddech. Spowolnione bicie serca. Zapach krwi, wypływającej z lewego boku ojca.
- Niech ktoś znajdzie Aleksieja! - Krzyknął nad nami Alfa. Zapanowało spore poruszenie. - Convel, przyjacielu, wytrzymaj. - szepnął mu do ucha i usiadł obok.
<Ktokolwiek?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz