sobota, 15 października 2016

Od Celestial-wyprawa

Wszystko wydawało się niesamowite! Moon był niesamowity... Coraz częściej przyłapywałam się na gapieniu na niego i podobnych stwierdzeniach. Truchtałam po jego prawej stronie, czasem ocieraliśmy się łopatkami. Miał krótsze, bardziej szorstkie od mojego futro. Ale tata uważa, że to moje jest wyjątkowo długie i miękkie. W końcu stanęliśmy u kresu naszej wyrawy. Przed nami rozciągała się cudowna przestrzeń, niekorzesana żadnymi drzewami. Czułam wolność, która rozpierała moje serce, napełniała je błogim ciepłem. Łatwo było dostrzec tu zwierzynę, więc gdy nacieszyłam się skakaniem po łące wyruszyłam na małe polowanie...

* * *
Patrzyłam na zachód słońca, które malało na choryzoncie, zostawiając mnie samotną, na wielkim świecie, wraz z wielkimi marzeniami. Wtedy podszedł do mnie Moon. Był wspaniałym przyjacielem. Lepszego mieć nie mogłam...
Celly?-zaczął cichutko...
-Tak?-zaciekawiona spojrzałam mu w oczy.
-No bo... Ach...
-No co?-uśmiechnęłam się delikatnie-Wykrztuś to z siebie!-lekko trąciłam go nosem. Zwlekał, najpewniej dobierając właściwe słowa. Wiedziałam, że to co mi powie będzie ważne. Bardzo ważne.
-C-Celly... J-ja... Ja ciebie KOCHAM! Kochałem się w tobie od dłuższego czasu, ale nie miałem kiedy ci o tym powiedzieć. Jesteś piękna i urocza zabawna i taka otwarta musiałem ci to powiedzieć bo bym nie wytrzymał-Moon mówił szybko, wpadając w moje tępo, gwarę i ton...
-Mam nadzieję że też mnie kochasz... Czy chcesz być moją...?
Słowa Moona zadziałały na mnie od razu, gdy zdałam sobie z nich sprawę. Basior spojrzał mi w oczy. Nie... To nie miało tak być! Odwróciłam się i wciskając ogon między nogi odeszłam kilka kroków. Usłyszałam, szelest suchych liści, na których przysiadł mój przyjaciel. Zatrzymałam się. Nie chciałam patrzeć mu w oczy. Nie chciałam go wogule widzieć. Nie chciałam go znać!
-Moon...-powiedziałam poważnie i powoli-Ja... Ja nie mogę!-łza spłynęła po moim policzku, po czym opadła na ziemię. Moon zatrzymał się, nie słyszałam jego kroków, tylko przyspieszony oddech. Nie mogę!
-Ty... Ty jesteś przyjacielem! Ty byłeś nim zawsze, Moon! My jesteśmy młodzi i tak dalej, a ja... To nie to co mama z tatą, czy Flora i Mirabilis. Moi rodzice byli po prostu dla siebie stworzeni, a moja siostra... Ona i Mira nigdy nie byli przyjaciółmi... To za szybko przerodziło się w miłość! A ty... Kocham Floe, Mirabilisa i resztę, ale... Ty byłeś zawsze taki bliski...-moje wyznania przerwał szloch. Nie zastanawając się długo ruszyłam w stronę lasu. W stronę domu. Przez całą drogę, ja i Moon nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Po dwóch dniach beztroskiej zabawy, ta perspektywa wydawała się mi... dziwna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz