wtorek, 4 października 2016

Od Convela - zdobycie towarzysza

Było już dawno po wojnie z Hunterem i po naszej wygranej. Tego dnia, z blizną na boku spacerowałem lasem. Bliznę ową sprawił mi Hunter, za co go serdecznie nienawidzę. Ale on już nie żyje. Rana została w większości przysłonięta moim gęstym, białym futrem i ciągle zanika.
Kilka płatków śniegu osiadło mi na nosie i natychmiast stopniało. Półwłócząc łapami dotarłem do wielkiego dębu i usiadłem pod nim, częściowo chroniąc się przed śniegiem.
Westchnąłem cicho. Znów tyle się pozmieniało... Straciliśmy dwa wilki, Harda znów stała się Hardą z nad Potoku, szczeniaki podrosły, mamy nową parę, kolejna wadera jest w ciąży, zdobycie pożywienia robi się coraz to trudniejsze...
Usłyszałem charakterystyczne miauknięcie, z pewnością należące do rysia. Potem prychnięcie. Rozejrzałem się. Z krzaków, tuż obok, patrzyły na mnie dwa, szmaragdowozielone ślepia. Kocie ślepia. Nie, ślepia rysia. Leśnego, młodego rysia.
Fuknąłem cicho i rozluźniłem się, patrząc ciekawsko w kierunku dwóch, lśniących oczu, które wreszcie nabrały pewności siebie i wyłoniły się z krzaków.
Mały ryś. Pff... mały. Trochę mniejszy ode mnie. Nadszarpnięte lewe ucho i blizna na boku, w tym samym miejscu co moja. Sierść tak żółta, że niemal złota. Pazurki długie, ostre, szare. Kły bielutkie jak u nowonarodzonego.
Kotowaty miauknął cicho i otarł się o mój lewy bok. Zamruczał.
- Biedny. Ciebie też próbowali zabić? - Rozczuliłem się, co w moim przypadku było raczej nietypowe.
Jakby na potwierdzenie, ryś skinął złotym łebkiem i przytulił się.
- Od dziś... od dziś jesteś mój - wyszeptałem - i nazywasz się... Aurum, czyli złoty.
Ryś zamruczał przyjaźnie. Wstałem z ziemi i ruszyłem w stronę jaskinii Snorriego, a Aurum podreptał za mną.
W końcu znaleźliśmy Alfę. Opowiedziałem mu trochę o moim nowym towarzyszu i poprosiłem, by uważano na polowaniach i nie zabito go. Gdy wychodziliśmy, poczułem wzrok Snorrsa na swojej bliźnie.
- Conv...
- Wiem - uśmiechnąłem się. - Aurum ma identyczną.
I tak oto zdobyłem swojego pierwszego w życiu towarzysza...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz