sobota, 8 października 2016

Ayame cd Grayback

- Ja... Nie mogę. - bezsilnie usiadłam, wpatrując się w swoje łapy,jednak starając się nie ukazywać żadnych emocji.
- Czemu? - wilk zbliżył się i zajął miejsce obok mnie.
- Cały czas próbuje o tym zapomnieć o moim wcześniejszym życiu.czasem mi się to udaje... Ale potem znowu wraca. Wspomnienia... tylko te złe,Jakby te dobre nie istniały. Ciągle mam koszmary, przez co nie sypiam w nocy. Nic nie daje mi ukojenia. Nie ma niczego, co pozwoliłoby mi o tym nie myśleć,nie przeżywać na nowo straty mojej rodziny, mojego domu... Wraz z tym, straciłam cząstkę siebie. - nie chciałam nikoum ufać. Nikomu nie mówić. To i tak by nic nie dało. Tylko jeszcze bardziej pogorszyło sprawę. - Komuś to kiedyś powiedziałam. I wiesz co? - zaśmiałam się słabo - Ten ktoś najpierw zdobył moje zaufanie, a potem zniszczył moje życie. Wyśmiał mnie... Oskarżał że to moja wina, że jestem tak słaba, że nie umiałam im pomóc. I miał rację! - Teraz to nawet nie powstrzymywałam łez. Leciały, robiąc małą kałużę wokół mnie. - Moja siostra zginęła przede mnie! Rodzice też... Nawet wataha. Zrobiłam coś strasznego. Nigdy sobie tego nie wybaczę! Nigdy nie zapomnę... - Nie czekając na jakąkolwiek reakcje basiora, wstałam i pobiegłam przed siebie, bez żadnego celu.
Jednak w pewnym momencie, po prostu się zatrzymałam. Spojrzałam za siebie. W końcu mogłam się porządnie wypłakać.
- Ayame!
- Nie podchodź. - Nawet się nie odwróciłam. - Chcę być teraz sama.
- Ale... Mogę ci pomóc. - Nie posłuchał.
W końcu uniosłam wzrok na niego.
- Mi już nikt nie pomoże. Kiedyś nie byłam taka jak teraz. Kiedyś... Moje życie było niczym sielanka. W tedy byłam jak każdy szczeniak. Wesoła, otwarta, rozbrykana... Ale pewne wydarzenia zmieniły moje życie. Przeze mnie zginęli moi rodzice, przez jakąś chorobę... Ale ja wiem, że to przeze mnie. Po tym, co zrobiłam, oni po prostu... Wykrwawili się na moich oczach. To był okropny widok, jak na szczeniaka. Potem moja wataha została zaatakowana, nikt nie przeżył. I w końcu... Moja siostra... Spadła z klifu. Zmarła na miejcu. Nie dało się jej pomóc. Wystarczyło spojrzeć na kałużę krwi i kamienne kolce przebite przez jej ciało-znów wybuchłam płaczem. Nie myśląc, przytuliłam się do futra wilka. Potrzebowałam tego tak bardzo. Skarciłam się w myślach że w ogóle tak szybko mu o tym powiedziałam, a nawet płakałam.
Czemu akurat teraz straciłam nad sobą panowanie? Czemu nie w tedy, gdy nikt nie patrzył? Miałam nikomu nie ufać, i co?

Grayback?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz