piątek, 14 października 2016

Od Mirabilisa

Stanąłem po kolana w topniejącym śniegu. Byłem totalnie zmęczony, na szczęście gawra już niedaleko. W pysku trzymałem dwa, wielkie, świeżo upolowane króliki. Jeden dla mnie, drugi dla Floe.
To, co stało się kilka tygodni temu, było wyjątkowo wspaniałym wydarzeniem. Oboje powiedzieliśmy sobie prawdę, okazało się, że ja kocham Floe, a ona mnie. Teraz robię dla niej wszystko, żeby była szczęśliwa. Dziś wyruszyłem na polowanie. Trochę to trwało, zanim udało mi się upolować dwa, pokanych rozmiarów zające, ale w końcu się przecież  - jak widać - udało.
Westchnąłem głęboko i ruszyłem dalej. Wędrówka przez zaspy nie sprawiała mi już tyle trudności, co na początku zimy. Według takiego jednego lisa, Aleksieja, jestem trzy razy większy niż na początku zimy.
Dotarłem wreszcie do gawry, która jest teraz stałym miejscem naszego pobytu. Położyłem króliki przed śpiącą Floe i trąciłem ją nosem.
- Flo, wstawaj. Mam śniadanie - szepnąłem. Floe podniosła się z ziemi z wesołym uśmiechem i liznęła mnie po pyszczku. Zarumieniłem się lekko.
- Króliki? Wow, duże - powiedziała z podziwem i zajęła się jedzeniem. Dołączyłem do niej. Resztki zakopaliśmy na krawędzi polany. Usiedliśmy w miejscu, w którym śniegu było stosunkowo niewiele i zapatrzyliśmy się w las.
- Słyszałeś już nowiny? - spytała Floe.
- Jakie?
- Czyli nie. Mój tata przyszedł tu rano i powiedział, że Convel wyrusza na wyprawę.
- Co?! - zdenerwowałem się lekko.
Jak ojciec może robić mi coś takiego? Mamy prawie nie widuję, ostatnio to już w ogóle. On znika na całe dni, czasem na dłużej. Muszę być odpowiedzialny, ale wiem, że na tatę zawsze mogę liczyć. A teraz i on zamierza mnie zostawić?!
- No... to, co usłyszałeś - szepnęła smutno Floe.
- Gdzie się wybiera?
- Na Czarny Grzbiet.
Zatkało mnie, a do oczu napłynęły mi łzy. Czarny Grzbiet jest najgroźniejszym miejscem jakie znane jest naszej watasze. Co on zamierza? Dlaczego właśnie tam? Czemu tak ryzykownie?
Floe wtuliła się w moją pierś. Wiedziała, że jest mi ciężko z tą wiadomością. I tak polowałem za nas oboje, towarzyszyłem jej, pomagałem i wspierałem. Nigdy nie oczekiwałem niczego w zamian.
- Ale ty, zostajesz przy mnie, prawda? - chlipnąłem.
- Będę przy tobie zawsze, Mirabilis - odparła smutno, ale przekonująco. Wtuliłem nos w futro na jej karku, zaciskając ślepia.

<Flo? Co dalej?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz