sobota, 26 listopada 2016

Od Hardej

- Halo? - Podeszłam bliżej do wilka, na oko młodego basiora. - Żyjesz?...
Zwierzę nieznacznie drgnęło i wiznęło przez nos. Jedno ze swoich żółtych, zwierzęcych oczu skierował na mnie.
- Uciekaj... - wydyszał ciężko, podejmując próbę poderwania się z ziemi. - Biegnij!
Zmarszczyłam brwi i rozejrzałam się. Przecież niczego tu nie było...
- Ludzie. - parsknął basior. Nadal się nie podniósł. - Po prostu biegnij.
- Nie. - odmówiłam, podchodząc bliżej. - Pomogę ci...
- Niby jak?! - krzyknął basior, zapewne z bólu. - Zostałem postrzelony w zad! Nie mogę wstać, a co dopiero chodzić!
Zamarłam. Został postrzelony...
Nie, to nie mogła być prawda. Przecież na naszych terenach nie ma ludzi...
- Po prostu się zamknij. - Zbliżyłam się do basiora i chwyciłam zębami za jego skórę na karku.
- Co robisz?! - jęknął głucho, próbując się wyrwać.
Cholera, ciężki był. Mocno zaparłam się tylnymi łapami o ziemię i pociągnęłam go z całej siły w swoją stronę. Kątem oka zauważyłam jak mój oddech zamienia się w biały obłok.
Basior ostrożnie postawił obie przednie łapy, zapierając się podobnie do mnie.
- Dasz radę! - zawołałam, podchodząc do jego zadu i wpychając pysk pod jego brzuch.
Tylnia część ciała wilka nadal leżała na ziemi, więc postanowiłam ją podnieść. Delikatnie, ale zdecydowanie podniosłam pysk do góry, a wraz ze mną podniósł się basior. Wilk jęknął, kiedy lewa noga dotknęła ziemi i szybko ją uniósł.
- Dzięki... - wysapał.
- Nie ma za co. - odparłam, patrząc na niego. - Masz jakieś imię?
Basior spojrzał w niebo, na przelatującego tam ptaka.
- Winged. Nazywam się Winged. - odpowiedział, patrząc mi w oczy.
***
W końcu doszliśmy do celu. Winged utykał i szedł bardzo powoli. Ale się udało.
- Convel! - krzyknęłam przy wejściu na tereny watahy. - Chodź tu!
<Convel? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz