sobota, 5 listopada 2016

Kangae cd Grayback

- Nie dziękuję. - odparłam cicho, bojąc się przyznać do tego, że nie do końca umiem zadbać o siebie. Chociaż z drugiej strony, uporczywe ssanie w żołądku coraz bardziej mi przeszkadzało.
- Jesteś pewna? Nie chcę być niemiły, ale nie wyglądasz dobrze. - powiedział basior, uważnie mi się przyglądając. Poczułam, jak moje policzki coraz bardziej płoną rumieńcem. Miałam nadzieję, że Grayback tego nie zauważy.
- No cóż... - zaczęłam się wahać.
- Daj spokój, nie masz się czego bać. - odpowiedział, nieco zwalniając, żeby się ze mną zrównać.
- Skoro tak mówisz...
Uśmiechnął się przyjaźnie.
- Świetnie. Mój dom jest po drodze, już niedaleko.
Nie odpowiedziałam, jedynie kiwając głową. Poczułam się nieswojo ze świadomością, że idzie niemal równo ze mną. Najwyraźniej to wyczuł, bo lekko się skrzywił i znów przyspieszył, do swobodnego truchtu... O ile truchtem można to było nazwać. Ciekawe, czy ciężkie jest takie życie bez jednej łapy. I czy łatwo ją sobie odgryźć... Podjąć taką decyzję.
Pomachałam głową, chcąc odrzucić te myśli. Zdałam sobie sprawę, że mój towarzysz nie kłamał, bo po kilku minutach zatrzymał się, wskazując głową na dobrze zakrytą dziurę w skale.
- To tu. - oznajmił, gestem zapraszając mnie do środka. Niepewnie przystąpiłam z łapy na łapę, ale po chwili wahania schyliłam się i weszłam do nory.
<Gray?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz