wtorek, 1 listopada 2016

Grayback cd Kangae

Zwlokłem się z przewalonego konara i ziewnąłem przeciągle.
Wszystko co prawda było tak, jak zawsze, ale jeden szczegół mi się uporczywie nie zgadzał. Jakiś obcy zapach, niby wilk, lecz miał także woń czegoś złego...
Niemalże poczułem, jak moje źrenice zwężyły się na wspomnienie o tamtym wydarzeniu. Nadal w uszach tętnił mi ten trzask, wciąż czułem gorzki smak własnej krwi w swoich szczękach. Z mojego gardła wyrwał się głęboki pomruk, aby z czasem przemienił się w głośne warczenie.
Krzaki okazały się dobrą kryjówką; kiedy w nich przykucnąłem, byłem niemalże niedostrzegalny.
Źródłem tej woni była wilczyca średnich rozmiarów. Wydawała się lekko przytłoczona, lecz nie dane mi było poznać czym.
Mimowolnie skrzywiłem się, gdy mdława woń niewoli uderzyła w me nozdrza. Ten... wilk musiał być w niewoli u ludzi, ale musiał się również dość dawno z niej wyrwać. Była lekko zagubiona, zupełnie jak te ich śmieszne wilkopodobne psy przy zderzeniu ze swoim wolnym bratem.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Pochyliła łeb, to będzie idealna okazja do, hm, zrobienia niespodzianki.
Odbiłem się z zadnich łap, a chłodne podmuchy wiatru muskały moje ciało jak delikatne pieszczoty. Nie był czas na przyjemności, a na wyjaśnienia.
Z całej siły wleciałem w bok nieznajomej jednocześnie pozbawiając ją równowagi. Pisnęła cicho i starała się wyrwać, jednak to ja stałem nad nią i to ja trzymałem jej kark w żelaznym uścisku.
- Kim jesteś? - wycedziłem przez zęby.
<nieznajoma?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz