czwartek, 10 listopada 2016

Caspian cd Calme

Ocknąłem się.. szybko podniosłem łeb i rozejrzałem się. Wokół mnie było tylko pełno sępów. Warknąłem ledwo, ale donośnie. Dźwięk rozniósł się po kanionie, a ptactwo odleciało.
- Cholerstwo.. - mruknąłem pod nosem.
Powoli się podniosłem i podszedłem do tafli wody. Była aż dziwnie spokojna jak na rzekę w kanionie. W końcu wyjąłem strzałkę z boku:
- Mało brakowało - spojrzałem na nią i wyrzuciłem w krzaki.
Złapałem równy oddech i uspokoiłem się tak na zapas. Nie miałem nic innego do roboty jak iść dalej przed siebie i ewentualnie szukać jakiejś watahy.
Ruszyłem wzdłuż brzegu rzeki mając nadzieje że znajdę tu jakieś normalne wejście na górę. No ale ja zawsze miałem tego pecha i musiałem wdrapać się po półkach na ścianach. Łatwe to nie było, ale skuteczne.. Chociaż nie do końca. Na samej górze czekało na mnie stado dzików.. dosłownie ogromne stado.
- No chyba sobie jaja robicie... - warknąłem i szybko zszedłem im z drogi.
Nie uśmiechało mi się walczyć z taką ogromną gromadą.
Po dłuższym truchcie po lesie zauważyłem kilka wilków, taki w miarę normalnych. Myślę że będą mile nastawieni.. z resztą.. że co ja robię ? Myślę ? Ha.. jasne.
Ruszyłem powoli w ich stronę obserwując ich. Zniżyłem lekko łeb i postawiłem uszy. Nagle mnie otoczyli.. Super.
Po krótkiej "rozmowie" wzięli mnie w swoje szeregi (jeśli tak to można nazwać). Wilk, którego ewidentnie nie znali szedł obok nich, ja wolałem trzymać się bardziej na tyłach. Tak w razie ataku obcych zwierzyn bądź ich samych.
Całą drogę szliśmy w milczeniu.
<ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz