sobota, 5 listopada 2016

Kangae cd Grayback

- Jaaa.. asne. - jęknęłam, kiedy popchnął mnie w stronę Alfy. Stanęłam jak wryta w wejściu do jaskini, kiedy ujrzałam białą waderę, tulącą czarne maleństwo. Poczułam, jak serce podskakuje mi do gardła, niemalże jak przed wizytą u tego chole.rnego weterynarza... Chociaż może to i złe porównanie? Teraz czułam się gorzej, znacznie gorzej. Krew pulsowała mi w skroni, a brzuch ścisnęła niewidzialna, żelazna pięść.
- Kim jesteś? - ujrzałam, jak wilczyca unosi srebrną głowę. Przełknęłam liną, modląc się, żeby język nie odmówił mi posłuszeństwa.
- Ka... Kan... Kangae... - szepnęłam, opuszczając głowę. Jak powinnam się zwracać do Alfy watahy? Po prostu po imieniu? 
- Nigdy o tobie nie słyszałam. - usłyszałam ostry, stanowczy głos. - Co robisz na terenach mojej watahy?
- Ja... ja... - jęknęłam, zamykając oczy. - Spotkałam Graya, który powiedział, że tu jest wataha i zaproponował mnie, że tu mnie zaprowadzi i może pozwolicie mi dołączyć do stada - wyrzuciłam jednym tchem, obawiając się najgorszego.
Alfa wstała, wpierw odkładając delikatnie szczenię na bok. Podeszła do mnie powoli, a ja błagałam, żeby nie ziścił się jeden z moich czarnych scenariuszy.
<Gray? Cal?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz