sobota, 3 września 2016

Convel cd Snorri

Uparcie milczałem. Byłem wściekły na Snorriego: ciągnął mnie po ziemi za skórę na karku, normalnie jak jakiegoś szczeniaka. Znowu kłapnąłem szczękami, na co Alfa warknął i powtórzył pytanie:
- Co ty tam robiłeś?
Tym razem odpowiedziałem, rozgrzewając mięśnie szczęk.
- Rozmyślałem.
- O czym, jeśli można wiedzieć? Zapewne o czymś nudnym, skoro zasnąłeś - parsknął złośliwie Snorrs.
- O przyszłości watahy - odparłem, ignorując jego ostatnie słowa. - O tym, ile jeszcze będziemy musieli przeżyć, ile jeszcze będziemy się musieli nacierpieć, ile jeszcze będzie musiało się zmienić, zanim wszystko będzie takie jak dawniej.
Snorri stanął i puścił mnie. Popatrzył mi w smutne, skrzące się z zimna ślepia.
Jego oczy miały ten sam wyraz.
- Dużo, Convel - powiedział, a w jego futrze zagłębiła się wielka łza. - Dużo będziemy musieli przeżyć, dużo będziemy musieli się nacierpieć, dużo będzie musiało się zmienić. Ale chyba już nigdy nie będzie jak dawniej. - Snorri usiadł na ziemi, a ja rozbudziłem obolałe mięśnie i usiadłem obok niego.
- Ty też nad tym myślałeś - odezwałem się. To nie brzmiało jak pytanie, raczej jak stwierdzenie.
- Nie - westchnął. - Myślałem, ilu z nas nie przeżyje tej zimy. Nigdy już nie będzie jak dawniej, bo mamy wojnę, Conv. Łączoną z zimą i klęską głodową.
- Conv? Z resztą, nie ważne. Może masz rację, może niewielu z nas przeżyje tą zimę i już nigdy nie będzie jak dawniej, ale postaramy się zapobiec głodowaniu. Będziemy polować przec cały dzień, a czasem i w nocy. Wykarmimy całe stado, nie pozwolimy nikomu zginąć - zmotywowałem Alfę i mimo okropnego bólu podniosłem się z ziemi. Zawiał chłodny wiatr. - A teraz chodź, pomóż mi. Musimy jak najszybciej dotrzeć do gawry.
Snorri stanął obok, podpierając mnie z lewej strony. Na naszych nosach pojawiły się pierwsze płatki śniegu, błyskawicznie topniejąc.
To był wczesny śnieg, znak nadchodzacej zimy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz